Trzy kropki: Mecz z Bournemouth
W sobotę Liverpool zapewnił sobie awans do kolejnej rundy rozgrywek FA Cup. Pomimo niższej klasy rywala, Brendan Rodgers wystawił silny skład, a szansę otrzymał Victor Moses. O najważniejszych aspektach tego spotkania jak zwykle możecie przeczytać w najnowszym wydaniu "Trzech kropek".
O ogólnym przebiegu meczu... (Gall)
Mając w głowie spotkania z tego typu drużynami w przeszłości, chciałem po prostu awansu do następnej rundy. Nie weszliśmy dobrze w to spotkanie, rywale chcieli narzucić własne tempo oraz wygrać, co zresztą było widać. Wiele niepewnych interwencji Brada Jonesa oraz błędy obrońców mogły dopuścić do tego, że znowu powróciłyby koszmary z przeszłości, ale na szczęście było inaczej. Mecz bez większej historii co prawda, ale najważniejsze to przecież awans, a patrząc na to jak szeroka jest aktualnie nasza kadra oraz na fakt, że gramy kilka trudnych spotkań w najbliższym czasie, liczy się zwycięstwo . Każdy (w tym ja) oczekiwał pogromu, albo chociaż kilku bramek i płynnej, składnej gry, ale mówiąc szczerze, to wolę taką oglądać we wtorek podczas derbów, a nie w spotkaniu, o którym nikt nie będzie pamiętać.
O całkiem niezłym występie Mosesa... (Oski_LFC)
No tak, rzeczywiście był to całkiem niezły występ jak na niego. Wcześniej pozytywne wrażenie zrobił tylko w pierwszej połowie na Liberty Stadium w swoim debiucie i teraz było podobnie, gdyż w drugiej części meczu lekko przygasł. Warto pochwalić go za kilka przebojowych akcji i przede wszystkim sprytny strzał, który dał nam ważne prowadzenie. Można śmiało powiedzieć, że minimum tego oczekujemy po nim zawsze. Jeśli jednak w końcówce stycznia, na tle rywala z Championship, prezentuje się drugi raz w sezonie przyzwoicie, to coś jest ewidentnie nie tak. Cóż, jeszcze tylko pół roku... Oby, tylko pół roku, panie Rodgers.
O statyczności Gerrarda... (Oski_LFC)
Kapitan, żywa legenda, lider... Pięknie brzmią te słowa, ale to już niestety tylko słowa. Steven Gerrard przypomina obecnie raczej swoją figurę woskową, jak to ładnie ujął na Twitterze w sobotę Michał Zachodny. Największą aktywnością Steviego w ostatnim meczu było przebicie balona na początku drugiej połowy. I nie ma w tym żadnej przesady. Każdy z nas go uwielbia, Rodgers zapewne również, ale musimy sprawiedliwie powiedzieć, że jeśli istniałaby jakakolwiek konkurencja w środku pola, to Gerrarda byłby pierwszy do odstrzału na ławkę rezerwowych. Konkurencji jednak nie ma żadnej, bo do dyspozycji Brendan ma w tym momencie jeszcze Hendersona i wiecznie kulawego Allena, który i tak jest dla nas kluczowy. Nie wiem, jak dalej potoczą się losy kapitana, ale na pewno trzeba ograniczyć jego rolę w zespole. Nie pod względem mentalnym, ale przydatności boiskowej. Każdy się starzeje, dlatego niech Liverpool weźmie przykład z Chelsea w kontekście Franka Lamparda, któremu większa rotacja pozwala oszczędzać siły na najważniejsze momenty.
O wylosowaniu Arsenalu w następnej rundzie... (Gall)
Jeśli chce się zdobyć jakieś trofeum, to prędzej czy później trafi się na silną drużynę. Nie przeszkadza mi to, że gramy na Emirates, ponieważ będzie to szansa na pokonanie ich dwa razy w krótkim odstępie czasu. Oczywiście możemy też dwa razy doznać klęski, ale nie byłbym aż takim pesymistą. Po meczu w FA Cup, Kanonierzy będą rywalizować w Lidze Mistrzów, więc możliwe , że nie postawią wielu sił na ten pojedynek. To będzie bardzo trudny mecz, po którym w razie awansu może już być tylko łatwiej. Nie tylko my mamy mocnego przeciwnika, dlatego trzeba po prostu zrobić swoje, wyjść na boisku i postarać się zagrać jak najlepiej. Jesteśmy Liverpoolem, więc jakakolwiek panika jest nie na miejscu. Albo chce się zdobyć wszystko, albo obawia się silnego rywala. W tym klubie zawsze powinna dominować ta pierwsza myśl.
O jutrzejszych derbach... (Oski_LFC)
Każdy zawodnik powinien sobie przypomnieć przed meczem słynny cytat Billa Shankly'ego o tym, że w Liverpoolu są dwie wspaniały drużyny. Liverpool i rezerwy Liverpoolu. Oczywiście należy zachować szacunek do Evertonu, bo postęp, jaki poczynili pod skrzydłami Roberto Martineza jest niesamowity. Nie tyle w osiąganych rezultatach (chociaż na koncie mają zaledwie dwie porażki), co w pięknym stylu gry i kontroli środka pola. To właśnie będzie największy problem the Reds i wiele będzie zależeć od tego, czy wyzdrowieje Allen. Dużą odpowiedzialność będzie musiał też wziąć na siebie duet SAS, bo chyba mało kto wierzy, że zachowamy w tym spotkaniu czyste konto. Derby to derby, krew się poleje, ale miejmy nadzieję, że to czerwień zdominuje niebieski. Tak jak to zwykle bywało w przeszłości.
Komentarze (4)