TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1602

Zapowiedź meczu


Już we wtorek kibice Liverpoolu będą mogli spożyć po raz kolejny prawdziwą piłkarską ucztę. Na wypełnione po brzegi Anfield Road przybędzie bowiem ekipa Evertonu. Czy kolejne już derby Merseyside będą tak samo emocjonujące jak poprzednie? Patrząc na kadry obu drużyn można spodziewać się czegoś zaskakującego.

Tak Brendan Rodgers, jak i Roberto Martínez wykonują póki co swoją pracę bardzo dobrze. Zespół The Reds wciąż walczy o czołową czwórkę, a Toffes jeszcze nie wypadli z wyścigu tracąc tylko punkt do rywala zza miedzy. Pewne jest to, że obaj menedżerowie zdecydują się zawalczyć o pełną pulę, ponieważ remis nie zadowoli nikogo. Przypominając sobie horror z pierwszego derbowego spotkania w tym sezonie (3:3), kibice mają nadzieje, że tym razem ktoś wygra. Będzie o to jednak znacznie trudniej, ponieważ oba zespoły rywalizują także pod względem liczby kontuzji w drużynie. W mieście Liverpool leczy się aktualnie aż siedemnastu zawodników, z czego w drużynie Roberto Martíneza aż dziesięciu. Rodgers musi uporać się z kontuzjami takich piłkarzy jak José Enrique, Sakho, Agger czy chociażby Glen Johnson, natomiast jego przeciwnik nie będzie miał dyspozycji Distina, Pienaara, Deulofeu czy też Oviedo. Pozostali kontuzjowani zawodnicy z tej listy to Lucas, Coleman, Gibson, Traoré, Koné, Barkley, Alcaraz, Coates. Wciąż niepewny jest występ Allena, jednak zważając na i tak już mocno osłabioną linię pomocy, wydaje się, że Rodgers wystawi Walijczyka przynajmniej na jedną część spotkania. Czego można spodziewać się zatem po reszcie zawodników?

W swoich meczach w FA Cup obie drużyny poradziły sobie przyzwoicie. The Reds pokonali na wyjeździe Bournemouth a Toffes rozgromili także na terenie rywala Stevenage 0:4. Dwie bramki zdobył Naismith, pozostałe dołożyli Heitinga oraz Gueye. Oba zespoły na pewno odczują zmęczenie ze swoich podróży jednak ich menadżerowie zawzięcie powtarzają, że wszyscy zawodnicy będą w pełni gotowi i głodni gry. W Liverpoolu nastroje wydają się być bardziej ponure, a spowodowane jest to brakiem wielu piłkarzy, słabymi występami w ostatnim czasie oraz brakiem jakichkolwiek transferów. W takiej sytuacji fani mogą czuć lekki niepokój, jednak należy pamiętać, że derby zawsze rządzą się swoimi prawami i równie dobrze będzie można obejrzeć monotonny pojedynek, z kilkoma akcjami bramkowymi, jak i taki, który porwie kibica od pierwszego gwizdka i będzie trzymał w napięciu jeszcze trzy dni po zakończeniu. Co jest lepszą opcją?

Patrząc na skład Brendan nie ma wielu możliwości. W obronie zagra albo Cissokho albo Flanagan, na prawej stronie Kelly bądź Kolo Touré. Możemy być pewni tego, że trójki obrońców nie zobaczymy, ponieważ nie mamy do dyspozycji aż tylu środkowych obrońców. Mimo wszystko lepiej chyba byłoby zobaczyć na prawej stronie starszego z braci Touré niż słabo prezentującego się w tym sezonie Kelly’ego. Zagrał niwiele spotkań, lecz w każdym z nich popełniał wiele błędów, przez co wielkim ryzykiem byłoby wystawienie go w tak prestiżowym spotkaniu. No chyba, że atmosfera na Anfield pochłonęłaby i Martina. Środek obrony to zapewne Škrtel wraz z… I tu pojawia się pytanie. Wszystko zależy od tego, jak poukłada skład Rodgers, nie może jednak popełnić takiego błędu z taktyką jak w przypadku pojedynku z Aston Villą. Rywal jest znacznie silniejszy i będzie skłonny wykorzystać najmniejsze błędy.

Największym zagrożeniem z naszej strony będzie oczywiście duet Suárez and Sturridge znany jako SAS. Być może znowu strzelą po bramce, bądź staną się asystentami. Jest to jednak jedyna formacja, na którą w pełni można liczyć. Suárez idzie po tytuł króla strzelców, natomiast jego partner z ataku wraca w dobrym stylu po kontuzji. Czy znowu ujrzymy geniusz Urugwajczyka tak jak w meczu na Godison Park, kiedy to w pięknym stylu strzelił bramkę z rzutu wolnego? Na pewno jeśli nadarzy się taka okazja, chciałbym aby to właśnie Urus egzekwował rzut wolny. Gerrard powinien skupić się na karnych i dobrych centrach z rzutów rożnych, bo jak wiadomo w pierwszym spotkaniu także z tego stałego fragmentu gry padł gol (Coutinho). O ile jednak ofensywne stałe fragmenty gry mogą cieszyć fanów Liverpoolu, o tyle na pewno w defensywie znowu będziemy przeżywali horror. Proste błędy defensywy oraz spadek formy Mignoleta spowodowały, że nastrój diametralnie się zmienił, a drużyna nie wygląda już na tak silną, jak w czasie, gdy pokonała Tottenham. To właśnie najbardziej martwi fanów z Anfield Road.

Everton będzie oczywiście liczył na swoich napastników, a właściwie na jednego z nich. Lukaku będzie po raz kolejny chciał uprzykrzyć życie obronie Czerwonych i jak było łatwo zobaczyć w pierwszym meczu, całkiem dobrze sobie z tym radził. Musi zostać otoczony solidną i troskliwą opieką, ale także kluczem będzie odcięcie go od podań serwowanych przez resztę zawodników. Jako że Liverpool zagra bez nominalnego defensywnego pomocnika, w przypadku braku Allena za odbiór odpowiedzialny będzie zapewne Steven Gerrard. To może przynieść naprawdę złe skutki. Jeśli Everton myśli o zgarnięciu pełnej puli, musi zdominować drugą linię. Musimy zatem mieć nadzieje, że Rodgers poukłada skład tak, że każdy będzie wiedział, iż musi zagrać na sto procent. W innym wypadku spotkanie będzie mogło zakończyć się niekorzystnym wynikiem, a ostatnie wygrane derby na Anfield były w roku 2012. Pięknym hat-trickiem popisał się wtedy Steven Gerrard. Kapitan łącznie zdobył już 29 bramek przeciwko Toffes.

Z innych ciekawostek warte odnotowania jest to, że najwięcej fanów bo aż 78 299 oglądało derby Merseyside w roku 1948. Spotkanie zakończyło się wtedy remisem 1:1. Gdyby zespół Liverpoolu otrzymał jutro rzut karny, byłby on numerem 29. Łącznie jedenastek zostało przyznanych 38.

Kibice zapewne doskonale pamiętają brutalny faul Miralasa na Luisie Suárezie, za który arbiter rzucił tylko żółtą kartką. W przypadku gdyby we wtorkowy wieczór jakiś zawodnik wyleciał z boiska byłby on 27. ukaranym w ten sposób. Przypominając sobie jeszcze spotkanie zakończone remisem 3:3 na Godison Park, warto nadmienić, że nie był to rekordowy wynik. W sezonie 1932/1933 padło aż jedenaście bramek! Liverpool wygrał wtedy 7:4. Czy w ten zimowy wieczór będzie podobnie?

Nie ważne, jaki będzie wynik oraz ilu piłkarzy pozostanie na boisku. Ważne jest to, że w tym meczu nie zabraknie emocji, kontrowersji i niezapomnianych przeżyć. Liczy się oczywiście zwycięstwo, lecz nie można zlekceważyć rywala. Liverpool musi znowu wygrać i pokazać, że miasto będzie czerwone. Ponieważ w tym mieście są tylko dwie dobre drużyny: Liverpool oraz rezerwy Liverpoolu.

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA  (0)
21.12.2024 20:57, Kubahos, The Athletic
Alisson o nowych trenerach bramkarzy  (0)
21.12.2024 20:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Zubimendi o powodach odrzucenia oferty The Reds  (5)
21.12.2024 15:00, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed starciem ze Spurs  (0)
21.12.2024 14:56, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Tottenham: Przedstawienie rywala  (0)
21.12.2024 14:52, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Keïta o obecnej formie Liverpoolu  (2)
21.12.2024 13:10, K4cper32, liverpool.com
Sytuacja kadrowa Liverpoolu i Tottenhamu  (0)
21.12.2024 11:22, BarryAllen, liverpoolfc.com
Darwin Nunez bliski zawieszenia  (5)
21.12.2024 10:51, Tomasi, thisisanfield.com