Analiza wczorajszych derbów
Jeśli napastnicy znakomicie radzą sobie w polu karnym przeciwnika, jest tylko jedno wytłumaczenie na taką sytuację – pomocnicy kontrolują środek boiska. Tak również było w przypadku 222. derbów Merseyside.
Liverpool wygrał dzięki pewnym wykończeniom akcji, lecz nie tylko ten czynnik był kluczowy we wczorajszym meczu – the Reds byli idealnie skonstruowaną maszyną.
Dziesięć dni temu, w meczu przeciwko Aston Villi, Liverpool wyglądał jak banalny zespół – ograniczony do dwóch pomocników, którzy nie zdołali powstrzymać ofensywnie grającej drużyny.
Od tamtej pory, od tych koszmarnych 45 minut, Liverpool stracił Lucasa Leivę oraz Joe Allena, co zmusiło sztab szkoleniowy do zmiany gry zespołu.
Wydaje się jednak, że z tej lekcji drużyna nauczyła się wiele.
Na Anfield znów wystartowali z dwoma, środkowymi pomocnikami – Jordanem Hendersonem oraz Stevenem Gerrardem. Różnica polegała na tym, że przed sobą mieli Philippe Coutinho, który wspomagał ich w defensywie, ale także odgrywał kluczową rolę w akcjach ofensywnych zespołu.
Ten plan zadziałał doskonale. Nazwisko Coutinho na pewno nie pojawi się w nagłówkach gazet, lecz był to jeden z najlepszych zawodników na boisku. To był jego najlepszy występ w koszulce Liverpoolu. Everton to zespół, który bardzo dobrze gra w środkowej części boiska. W dodatku na derby Merseyside wrócił z kontuzji Ross Barkley.
Pomimo tego, drużyna Roberto Martineza przegrała tę bitwę. Henderson i Gerrard byli wspaniali; zdyscyplinowani, agresywni, a także idealnie się uzupełniali. Everton miał sporo posiadania piłki, lecz właściwie nie miało to znaczenia. Pomoc Liverpoolu stłamsiła potencjał Barkleya, McCarthy'ego oraz Barry'ego.
Coutinho dawał porządny zastrzyk energii i nowych pomysłów. Nie rozgrywa na pewno tak dobrego sezonu, jak po nim się oczekiwało oraz nie robi już tak gwałtownych postępów w porównaniu do poprzedniego sezonu.
Co może być powodem? Kto wie? Być może kontuzja wybiła go z rytmu. Wiele razy zdarzyło się, że po takiej sytuacji młodzi zawodnicy nie wrócili już do swojego wcześniejszego poziomu.
Bez względu na przyczyny – należy pamiętać, że to nie weteran piłki nożnej, a młody piłkarz, który dopiero próbuje wypracować swoje nazwisko. Forma Coutinho tuż po powrocie na boisko była kiepska.
W spotkaniu nie wystąpił Joe Allen, którego gra wiązałaby się z dużym ryzykiem odnowienia kontuzji ścięgna. Jakie szczęście, że Liverpool wybrał właściwe rozwiązanie.
Praca Coutinho w pierwszej połowie była fantastyczna. Umożliwiał the Reds ciągłe ataki na bramkę przeciwnika – otrzymywał piłkę i szybko pędził z nią do przodu.
Henderson i Gerrard także nie mogli narzekać na brak wsparcia od Philippe. Obrońcy zagrali dobry mecz, skutecznie zażegnując zagrożenie.
Druga bramka strzelona przez Liverpool była zasługą Coutinho, który dograł fantastyczną piłkę do Sturridge’a. Przeważnie jego podania znajdowały adresatów. Jego praca na boisku była nieoceniona. Napierał na zawodników Evertonu, zmuszając ich do błędów, kilka razy zabrał im piłkę. Kiedy został zastąpiony przez Luisa Alberto na 11 minut przed końcem spotkania, całe Anfield biło mu brawa i wyśpiewywało zachwalające przyśpiewki.
Coutinho to zwycięzca tego meczu – zawodnik z ogromnym potencjałem i z niezwykłym talentem. Na pewno jeszcze nie pokazał do końca na co go stać, lecz wczoraj mogliśmy zobaczyć tego zalążki. Od teraz powinien pełnić taką rolę w zespole, jak w meczu z Evertonem.
Sturridge dwukrotnie trafił do siatki rywali, lecz na końcu dostał naganę od Rodgersa, ponieważ zbyt łakomie szukał hat-tricka. Jego zejście z boiska nie było tak ekscytujące jak Coutinho.
Suárez, z resztą jak zawsze, był sercem każdej części zespołu i szybko stał się koszmarem dla Evertonu. Jon Flanagan rozegrał swoje drugie derby w karierze, wracając na prawą stronę obrony.
Aly Cissokho wciąż nie przekonuje, lecz zrobił wczoraj wystarczająco. Martin Škrtel i Kolo Touré zagrali solidnie, choć nie musieli radzić sobie zbyt długo z Romelu Lukaku. Sterling wciąż rozwija się w szybkim tempie.
To było bezcenne zwycięstwo dla Liverpoolu. Szum niezadowolenia wznosił się od niedawna nad Anfield, lecz wczoraj kompletnie ucichł.
Mając na ustach piosenkę o Coutinho, mogę powiedzieć, że ten zawodnik osiągnie wiele. Brazylijczyk zagrał tego wieczoru jak na Brazylijczyka przystało. Czuję, że może to trochę potrwać. Rodgers także ma nadzieję.
Neil Jones
Komentarze (4)
Cou idealny mecz on dzielił i rozdawał.