Wywiad z fanem Arsenalu
Kibic Arsenalu, Andrew James, udzielił wywiadu przed dzisiejszym meczem z Liverpoolem, wskazując na mocne i słabe strony swojej drużyny, a także realistycznie oceniając szanse Kanonierów na zdobycie tytułu mistrzowskiego.
Po pierwsze - czy Twoim zdaniem Arsenal jest w stanie wygrać w tym roku Premier League?
- Serce mówi „tak", rozum - „mało prawdopodobne". Przez większą część sezonu byliśmy bardzo konsekwentni, jednak przed nami wyjazdowe mecze z Liverpoolem, Evertonem, Tottenhamem, Chelsea, no i u siebie z Manchesterem City. Jeśli mamy mieć szanse na tytuł, musimy w tych meczach osiągnąć dobre wyniki. City i Chelsea, choć w pierwszej fazie sezonu tracili punkty w meczach, w których byli zdecydowanymi faworytami, mają do nas zaledwie dwa oczka straty. Trudno mi sobie wyobrazić, by ponownie popełnili te same błędy.
Co sprawia, że Arsenal tak dobrze prezentuje się w obecnych rozgrywkach?
- Atmosfera wokół klubu zmieniła się od momentu sprowadzenia Mesuta Özila. Piłkarze poczuli, że w pogoni za spełnieniem ambicji nie muszą już zmieniać klubu, bo mogą to dostać w Arsenalu. Jak na ironię, Özil nie był naszym najlepszym zawodnikiem, jednak w końcu mieliśmy w jego osobie kogoś, kto potrafiłby obsłużyć kolegów ostatnim podaniem. Tego elementu bardzo nam w ostatnich latach brakowało. Ponadto oparcie, jakie zapewniają w defensywie Per Mertesacker i Laurent Koscielny sprawiły, że rzadko kiedy zmuszeni byliśmy strzelić więcej niż dwa gole, by zwyciężyć. W końcu też o wiele lepiej radzimy sobie w bronieniu jednobramkowego prowadzenia, w czym ogromna zasługa walecznego Mathieu Flaminiego. Mamy wyraźniej wytyczone cele, z których wygrywanie stało się znacznie ważniejsze od pięknej gry.
Czy w takim razie Arsenal ma jakieś słabsze strony?
- Poza tym, że mamy bardzo ograniczone opcje w napadzie, słabo radzimy sobie z zespołami, które grają wysokim pressingiem i przeprowadzają szybkie i zdecydowane ataki. Manchester City i Southampton udowodniły, że w meczach z Arsenalem bardziej opłaca się atakować niż tylko hamować nasze zapędy. Ważne będzie również odcięcie od podań Oliviera Giroud. Wiele akcji Arsenalu kręci się wokół Francuza, który umiejętnie przetrzymując piłkę pozwala na włączenie się do akcji pomocnikom.
Jak oceniasz postawę Liverpoolu w obecnym sezonie?
- Uwielbiam wasz styl gry, a poza tym podobał mi się sposób, w jaki poradziliście sobie nie mając przez dłuższy czas do dyspozycji swoich napastników. Ta drużyna czyni postępy we wspaniałym stylu i może sprawić trudności każdemu innemu zespołowi. Ponadto pojawienie się młodych piłkarzy, takich jak Jordan Henderson, Jon Flanagan i Raheem Sterling dobrze wróży na przyszłość.
Jeśli mógłbyś sprowadzić do Arsenalu dwóch zawodników the Reds, to...
-... wybrałbym Luisa Suáreza i Philippe Coutinho. W tym sezonie Suárez ponownie udowodnił, zarówno ciężką pracą na boisku jak i umiejętnościami, dlaczego zalicza się go do najlepszych napastników świata. Coutinho z kolei uwielbiałem już za czasów jego gry w Espanyolu i chociaż w Arsenalu nie brakuje świetnie wyszkolonych technicznie pomocników, Brazylijczyk ze swoim przyjęciem piłki, przyspieszeniem i zdolnością posyłania otwierających podań znalazłby miejsce w każdym zespole.
Jeśli mógłbyś cofnąć się w czasie i jeszcze raz zobaczyć jeden z meczów pomiędzy Arsenalem i Liverpoolem, który byś wybrał?
- Oczywiście remis 4:4 na Anfield w kwietniu 2009. Liverpool walczył wówczas o tytuł, a Arsenal starał się nie stracić kontaktu z czołówką. Strzelający cztery gole nowy nabytek, Andriej Arszawin, a także otwarta gra obydwu drużyn stworzyły szalenie miłe dla oka widowisko, nawet pomimo faktu, że Arsenalowi ostatecznie nie udało się wygrać.
A jakie wspomnienie najchętniej wymazałbyś z pamięci?
- Bez chwili wahania finał Pucharu Anglii z 2001 roku w Cardiff. Liverpool wrócił do gry i wygrał 2:1, a Michael Owen zdobył te bramki w ostatnich 10 minutach meczu. Ta porażka boli mnie do dziś.
Jak zatem będzie wyglądał dzisiejszy mecz?
- Bardzo trudno to ocenić. Obie drużyny potrafią stwarzać sobie mnóstwo okazji, więc wydaje mi się, że ten zespół, któremu uda się ograniczyć zapędy rywali, zwycięży. Ponadto, mimo oczekiwań wielu kibiców, wcale nie musimy być świadkami otwartego meczu, jako że oba zespoły są świadome płynącego z drugiej strony zagrożenia. Liverpool nie może dać się zdominować w środku pola, jednak w składzie Arsenalu zabraknie Flaminiego, co jest dla nas wielką stratą. Stawiam na 1:1 i naprawdę nie byłbym rozczarowany takim rezultatem.
Komentarze (2)
Zawsze powtarzam, że nie powinno się wrzucać wszystkich do jednego wora. Każdej drużynie kibicują zarówno idioci, jak i ludzie wartościowi.