BR: Nie popadajmy w samozachwyt
Brendan Rodgers rozumie, że Liverpool będzie oceniany przez imponujące wyniki, jakie osiągnął w tym sezonie, ale jednocześnie zapewnia, iż żaden członek drużyny nie straci koncentracji z powodu zapatrzenia w statystyki. Po 27 spotkaniach the Reds mogą poszczycić się najwyższą liczbą punktów na tym etapie sezonu w swojej historii (56), a także przodują w największej liczbie strzelonych bramek (70).
Menedżer przyznaje te liczby za dobry wyznacznik postępu, jakiego dokonał klub w obecnym sezonie, jednak uważa, że jego zawodnicy posiadają jeszcze większy głód rozwoju niż dotychczas.
– Jesteś sądzony na podstawie swoich statystyk – powiedział boss. – W zeszłej kampanii udało nam się poprawić w drugiej części sezonu, ten progres trwa już jakieś 14-15 miesięcy.
– To coś bardzo ważnego. Jesteśmy w grze i chcemy skończyć ligę na jak najwyższym miejscu. Świetnym wskaźnikiem, gdzie obecnie się znajdujemy jest fakt, iż znajdujemy się tylko cztery punkty od lidera. Oczywiście nie możemy popadać w samozadowolenie. Musimy dalej ciężko pracować. Czeka nas kolejny mecz, mamy nadzieje na osiągnięcie w nim dobrego rezultatu.
Wielu opisuje Liverpool mianem najbardziej widowiskowej drużyny sezonu. Rzeczywiście, do tej pory the Reds zdobyli aż 70 goli, w tym 28 z nich w meczach wyjazdowych.
Rodgers jest zachwycony formą swoich podopiecznych pod bramką rywala, przyznaje też, że właśnie to chciał wpoić the Reds, kiedy obejmował stery klubu w czerwcu 2012 roku.
– Gdy tutaj przyszedłem, najbardziej palącym problemem był brak trafień. Chcieliśmy zdobywać więcej bramek i poprawić naszą grę w ataku – powiedział. – Bycie najlepszym zespołem pod względem zdobytych bramek to wielki komplement dla pracy zawodników, ich nastawienia w każdym meczu.
– Oczywiście nadal istnieje przestrzeń do poprawy, a także kwestia równowagi w zespole, ale z czasem to osiągniemy. Najważniejsze, że wygrywamy mecze w tak kluczowym momencie sezonu.
Liverpool rozegra w ten weekend spotkanie z Southampton zajmując czwarte miejsce w tabeli, pozostając tyko cztery punkty za prowadzącą Chelsea. Forma the Reds wzbudza entuzjazm w szeregach kibiców, jednak Rodgers jest pewny, że wszyscy w murach Melwood, zarówno gracze, jak i sztab szkoleniowy, zachowają chłodny umysł.
– To wspaniałe, że nasi fani mogą dalej marzyć, cudownie jest przejść się po mieście słysząc podekscytowane rozmowy. Kibice na to zasługują, to właśnie tego potrzebują na tym etapie sezonu – ich zespołu pozostającego w walce o najwyższe cele.
– Jesteśmy spokojni, skupieni na tym, co chcemy osiągnąć. Każdego dnia staramy się dawać z siebie wszystko na treningach. Miejmy nadzieję, że przeniesiemy tą pewność siebie na mecze w lidze.
W sobotę Liverpool pojedzie na St. Mary’s z zadaniem przełamania niekorzystnego rekordu. Spośród siedmiu wizyt na stadionie Świętych the Reds wygrali zaledwie jeden raz. W zeszłym sezonie zespół z Merseyside przegrał aż 3:1, jednak zdaniem Rodgersa w najbliższy weekend nikt nie będzie patrzył w karty historii.
– Skupiamy się na sobie, na naszych występach – stwierdził. – Szanujemy rywala, są dobrym zespołem, zwłaszcza u siebie, gdzie ciężko ich pokonać. Jesteśmy pewni siebie, podejdziemy do meczu przygotowani, jednak wiemy, że nie będzie łatwo.
– Wcześniej w tym sezonie udaliśmy się na White Hart Lane, tam też nie mieliśmy najlepszych osiągnięć, co nie przeszkodziło nam w rozegraniu wspaniałego, zespołowego spotkania. Oczywiście ludzie zawsze będą patrzeć na poprzednie wyniki, porównywać je ze sobą, ale wiem, że gramy z pewnością siebie, świadomością, że możemy wywieźć dobry rezultat z każdego stadionu. Historia nie będzie miała znaczenia.
Drużyna Rodgersa oczekuje wzmocnień w postaci powrotów Lucasa Leivy oraz Mamadou Sakho. Menedżer uważa, że Francuz będzie gotowy do spotkania z Manchesterem United 16 marca. Tymczasem Lucas kontynuuje swoją rehabilitację.
Boss powiedział: – Mamadou sprawuje się znakomicie. Wróci do składu w przeciągu tygodnia, ale już teraz wygląda na bardzo silnego i agresywnego. Myślę, że potrzebuje jeszcze trochę czasu, nie było go w grze przez 10 tygodni, to bardzo długo, więc powrót w ten weekend byłby dla niego zbyt rychły. Z pewnością będzie gotowy na następne spotkanie z Manchesterem United.
– Lucas wrócił do nas wcześniej dzięki ciężkiej pracy. Dołączył do treningów w czwartek, oczekuję, że dojście do pełnej sprawności zajmie mu jeszcze kilka tygodni. Potem będzie w stanie walczyć o miejsce w składzie.
– Nieco dłuższa rehabilitacja czeka José Enrique, będziemy go ciągle monitorować – zakończył Rodgers.
Komentarze (1)