Lawro o Glenie i angielskiej kadrze
Mark Lawrenson w felietonie dla Liverpool Echo opowiada o przyszłości Glena Johnsona w drużynie, jak również o sytuacji finansowej klubu w kontekście opublikowanego ostatnio raportu finansowego oraz planów rozbudowy Anfield.
W tym tygodniu Glen Johnson przyznał, że z klubu nie popłynęły do niego żadne sygnały dotyczące jego nowego kontraktu. Myślę, że zarząd postępuje słusznie czekając z tym do końca obecnego sezonu. Ostatni raport finansowy Liverpoolu był bardzo interesujący. Wygląda na to, że klub powoli pozbywa się długów, przygotowując podwaliny na rozbudowę trybun Main Stand i Anfield Road End.
Uważam, że to nie tylko mądre posunięcia, dodatkowo cechuje je chłodny pragmatyzm. Liverpool wydaje się powracać do modelu normalnego prowadzenia interesów. Taki jest właśnie cel Fenway Sports Group. Sprawa Johnsona jest z tym powiązana.
Nie widzę w tym żadnego problemu. Jeśli budzisz w pracowniku ambicję, a ten potem wznosi się na wyższy poziom występów, by mógł zapracować na nowy kontrakt, nie wykracza to poza fair play.
Johnson będzie wiedział, że ważą się losy jego przyszłości, mając świadomość, iż obcięcie jego wynagrodzenia jest niemal nieuniknione. Z powodu kontuzji ominęła go znaczna część sezonu, nie jest w najlepszej formie. Być może FSG wychodzi z założenia, że warto poczekać do końca sezonu i zobaczyć, co będzie dalej.
W podobnej sytuacji znajduje się Brendan Rodgers. Jego kontrakt właśnie wchodzi w ostatni rok obowiązywania. Chyba nie znajdzie się nikt, kto kwestionowałby świetną pracę, jaką Rodgers wykonał dla Liverpoolu. Nie sądzę też, żeby sam menedżer zbytnio niepokoił się czekaniem na nową umowę. W przeszłości bywał już zwalniany, doświadczył w swojej karierze zarówno wiele złego jak i dobrego. Obecnie prowadzi naprawdę dobry zespół.
Jeżeli the Reds dostaną się do Ligi Mistrzów, FSG będzie w stanie zaoferować Rodgersowi znacznie lepsze warunki kontraktu, niż dotychczas. Biorąc pod uwagę postęp, jaki dokonał klub, zwłaszcza jeśli chodzi o rekrutację zawodników, mam wrażenie, że Liverpool ma względem Johnsona plan A, B i C. W końcu nastąpi moment, w którym Anglik będzie musiał podjąć ostateczną decyzję. Myślę, że zaoferują mu umowę ze zredukowaną pensją i nie pozostawią mu wielkiego pola do negocjacji.
Nie miałbym pretensji do FSG, gdyby ta zaoferowała Johnsonowi kontrakt oparty na ocenie jego występów, w którym zarabia pewną podstawową pensję plus dodatek za każdy mecz. Rozumiem, że zastąpienie doświadczonego reprezentanta Anglii może okazać się kosztowne, ale kto wie, być może Liverpool ma już w zanadrzu trzech, czy czterech kandydatów na jego miejsce? Wydaje się, że tak dobrze zorganizowany mechanizm, jak FSG zapewni Rodgersowi odpowiednie opcje.
The Reds skorzystają z kilku dni przerwy
W futbolu najbardziej liczy się siła rozpędu, jednak nie martwiłbym się zbytnio o brak występów Liverpoolu w tym tygodniu.
Zawodnicy skorzystają z kilku dni odpoczynku. Jestem pewien, że Brendan Rodgers zapewni im parę dni przerwy, aby mogli zregenerować swoje baterie.
Na pewno nie będą potrzebowali odpowiedniej motywacji.
Następnym spotkaniem the Reds jest mecz na Old Trafford. Do czasu, gdy podopieczni Rodgersa staną przeciwko United, od liderującej Chelsea może ich dzielić aż dziesięć punktów. Liverpool rozegra jeszcze wiele meczów do końca sezonu, musi przywyknąć do ich innej częstotliwości. Mimo to wątpię, czy jakikolwiek fan – lub zawodnik – szczerze wierzy, że the Reds będą znajdować się w marcu na tym samym miejscu, co teraz, dalej walcząc o tytuł.
Ludzie Rodgersa cieszą się chwilą, koncentrują na samych sobie i każdym następnym spotkaniu. Muszą utrzymać pewność siebie oraz wiarę w swoje umiejętności.
W przeciwieństwie do swoich rywali Liverpool nie rozegra już meczów w środku tygodnia. Sztab i zawodnicy będą mieli aż siedem dni, na rozpracowanie rywala, a także ocenienie swoich słabych i mocnych stron.
The Reds będą gotowi na Manchester United od pierwszego gwizdka na Old Trafford
Jak piłkarze z Merseyside radzili sobie w kadrze?
Istnieje ryzyko, że potencjał Daniela Sturridge’a zostanie zmarnowany przez Roya Hodgsona. Zawodnik, który uwielbia grę z przodu został ulokowany na skrzydle. Gdyby wystawiono go na środku to zaoferowałby Anglii więcej dynamiki niż Wayne Rooney. Jego gra rozciągałaby linię obrony przeciwnika.
Napastnik Liverpolu jest używany w tej roli u boku Luisa Suareza. Menedżer Anglii musi zacząć budować partnerstwo pomiędzy Rooneyem a Sturridge’em, ponieważ taki układ może mocno przysłużyć się Synom Albionu na mundialu w Brazylii.
Mecz z Danią rozpoczęło pięciu zawodników Liverpoolu, jednak nie zostali oni wykorzystani w ataku w sposób, w jaki zrobiłby to Brendan Rodgers.
Właśnie taki jest Roy Hodgson – dobry trener nie znoszący ryzyka. Wydaje się zawsze jechać na włączonych hamulcach… Obawiam się, że to nastawienie nie zadziała na Mundialu. W końcu turniejowe wydanie futbolu opiera się na zwyciężaniu.
Mniejsze reprezentacje są dobrze zorganizowane, wiedzą, jak zatrzymać rywala, jednak nie mają w składzie typowych graczy mogących przesądzać o wyniku spotkania. Drużyny pokroju Anglii mają ich pod dostatkiem, więc czemu nie wykorzystać ich najlepiej, jak tylko się da?
Mam nadzieję, że się mylę, ale nie wierzę, że Anglikom się powiedzie. Hodgson bardziej niż na zwyciężaniu skupi się na nie przegrywaniu spotkań. Październikowy mecz z Polską, ostatni w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata został uznany za najlepszy, w jakim Synowie Albionu brali udział od lat.
Tymczasem znakomity występ Raheema Sterlinga pozwala mu na kontynuowanie marzeń o wylocie do Brazylii. Gdybym to ja decydował z pewnością znalazłby się w moim samolocie.
Mark Lawrenson
Komentarze (5)