Rodgers kluczem do odrodzenia
Z dziewięcioma meczami do końca sezonu Barclays Premier League, Liverpool goni Chelsea, mając jeden zaległy mecz do rozegrania i dwa kluczowe starcia na Anfield z pozostałymi pretendentami do tytułu, Manchesterem City i ekipą Mourinho. Co pozwoliło drużynie powrócić do rywalizacji o mistrzostwo?
Rozkwit Brendana Rodgersa
W wyjazdowych starciach z Manchesterem United i Southampton Rodgers wystawił ustawił swoją pomoc w diament, który umożliwił Liverpoolowi przebijanie się przez szyki defensywne rywali będąc przy piłce i pozostawanie w zwartym szyku po jej stracie. Na początku sezonu menadżer przeszedł z formacji 3-5-2 do 4-4-1-1, a także z 4-3-3 do 4-4-2. Taktyczna elastyczność bossa pozwoliła drużynie zmaksymalizowanie możliwych ustawień, mimo zredukowanej liczby piłkarzy, którym można było zaufać. Przeciwnicy wiedzieli, kto wystąpi w pierwszej jedenastce Liverpoolu przed oficjalnym ogłoszeniem, jednak nie mogli być pewni formacji, w jakiej piłkarze the Reds wystąpią.
Rosnąca pewność siebie Rodgersa także ukazała się podczas starcia na Old Trafford w niedzielę, a kontrastujący problem z wiarą w siebie Davida Moyesa tylko podkreślił atut Brendana. Podczas gdy menadżer Manchesteru United wahał się co do wykonania jakichkolwiek zmian, Rodgers wykonał pierwszy ruch, zastępując młodego Raheema Sterlinga świeżym Phillipe Coutinho. Ponadto, wprowadzając Lucasa, zanegował możliwość osłabienia szyków obronnych swoją poprzednią zmianą. W ten sposób Rodgers zbalansował swoją drużynę, napędzając Liverpool w wyścigu o tytuł.
Znaczenie czystych kont
Miesiąc temu, zdesperowany obroną Liverpoolu Rodgers podkreślał, że błędy popełnione w zwycięstwie 4:3 ze Swansea City nie mogą być zniwelowane z pomocą zwykłych treningów. Ta sama czwórka obrońców, która męczyła się miesiąc temu, utrzymała dwa czyste konta na St Mary’s i Old Trafford. Jon Flanagan po tych spotkaniach zaprzeczył opinii trenera i przyznał, iż codzienne ćwiczenia zdecydowanie zrobiły różnicę.
Flanagan krótko stwierdził, że: „Czwórka obrońców podpadła nieco w tym sezonie, jednak ciężkie treningi pomogły w zniwelowaniu błędów. Zaliczyliśmy dwa czyste konta z rzędu i mamy nadzieję, że uda się utrzymać kilka kolejnych do końca sezonu”. Niedzielne spotkanie było pierwszym od sierpnia, od kiedy Liverpool zaliczył co najmniej dwa czyste konta z rzędu. Jeśli drużynie uda się utrzymać ten trend, szanse na tytuł z pewnością znacząco wzrosną.
Twierdza Anfield Road
Chris Foy dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że José Mourinho lubi często ponarzekać na pracę innych, nawet jeśli nie robi tego bezpośrednio. Dekadę temu powiedział coś, co także teraz mogłoby mieć rację bytu: „Czułem moc Anfield Road, to było niesamowite. Nie wpłynęło to na moich zawodników, jednak możliwe, iż miało wpływ na innych ludzi, a także na cały rezultat”. Słowa te Portugalczyk wypowiedział po odpadnięciu Chelsea w półfinale Ligi Mistrzów po przegranej z Liverpoolem.
Liverpool nie zdołał zdobyć trzech punktów jedynie w dwóch spośród 14 ostatnich meczów na Anfield w tym sezonie. Ponadto, the Reds strzelają średnio trzy gole na spotkanie u siebie. Statystyka ta pokazuje, że moc Anfield Road powróciła, a Liverpool będzie z pewnością miał wiele do powiedzenia w wyścigu o tytuł mistrzowski wraz z nadchodzącymi starciami z Manchesterem City i Chelsea.
Wypracowana ofensywa
Luis Suárez i Daniel Sturridge strzelili łącznie 43 gole w tym sezonie. Chelsea, Arsenal, Manchester City i Manchester United to jedyne drużyny, które zdobyły łącznie więcej bramek od duetu z Anfield. Mimo iż City zasłużyło na pochwałę za ich wybitny pokaz ofensywny w pierwszej połowie sezonu, statystyki pokazują, że Liverpool wyprzedził niebieski Manchester jako najskuteczniejsza drużyna Premier League z przewagą pięciu bramek. Łącznie the Reds zebrali dotychczas 76 goli, przewyższając wyniki 43 różnych byłych zdobywców mistrzostwa na przestrzeni całego sezonu.
Diego Maradona był zaciekawiony starciem na Old Trafford i kilkakrotnie spontanicznie pochwalił niezłomnego Luisa Suáreza. Prawdopodobnie legenda Argentyny widzi w Urugwajczyku siebie za najlepszych lat. Suárez może się pochwalić geniuszem indywidualnym i niezaspokojonym głodem bramek. Jego desperackie dążenie do strzelania goli ukazało się przy stanie 2:0 w niedzielnym starciu z United, nawet gdy odesłanie Nemanji Vidicia pozwoliło na spokojne dowiezienie wyniku. Zdobył swoją bramkę – 25 w tym sezonie, przypominając wszystkim, że to Liverpool ma najwybitniejszego napastnika w tym sezonie, zdolnego do poprowadzenia drużyny do mistrzostwa na podobieństwo Maradony w Napoli.
Powrót szczęśliwych dni
Jeśli narysowalibyśmy wykres przedstawiający poziom szczęścia kibiców Liverpoolu w ostatnich latach, początek października 2010 roku (zbliżający się koniec ery Hicksa i Gilletta, Roy Hodgson jako menadżer i zwycięstwo Blackpool na Anfield) byłby bardzo jasno wyznaczonym dołkiem. Od tych złych dni minęło troche czasu, a Liverpool powoli powraca do swoich korzeni.
Trochę przesadzone byłoby określenie zwycięstwa na Old Trafford jako szczytu szczęścia w ostatnich latach – zważywszy na zdobycie League Cup w lutym 2012 roku – jednak niedzielne wydarzenia z pewnością wyznaczyłyby znaczny wzrost na naszym wykresie. Pokonanie United na wyjeździe pokazało, że począwszy od właścicieli, a skończywszy na samych zawodnikach Liverpool na nowo odkrył swoją wartość i umocnił swoje wewnętrzne więzi, stymulując ewentualne sukcesy.
Wpływ Rodgersa, z pewnością, był i jest kluczowy, jednak także rola Kenny’ego Dalglisha w naprawie zniszczonego w październiku 2010 roku klubu nie może zostać pominięta.
Tony Barrett
Komentarze (25)
Kogoś dziwi podjarka Rodgersem?
Nie zapędzaj się w swoich osądach ;)
Odbiegająć nieco od artykułu...mam wrażenie, że po zdobyciu Old Trafford zaczeły przedwcześnie wybrzmiewać fanfary na Anfield - oby nie skończyło się zimnym prysznicem w Walii po kolejnej asyście Kolo czy bramce Martina (odpukać)
Od czerwca przybędzie sezonowców.
Ja już się spotkałem z "wiernym fanem" klubu FC Liverpool .. To już się powoli zaczyna .
IN BRENDAN WE TRUST !!!
z miejscami 1-10 Liverpool póki co stracił-> 15 punktów.
Jedyne drużyny z jakimi LFC nie wyrgał to Newcastle, Chelsea i Man City, każda z tych drużyn przyjeżdża na Anfield.
Hmm.
Nie zrozumcie mnie zle, gramy swietnie I to mnie cieszy, ale nie popadajmy w samozachwyt.
Dopiero jak bedziemy grali na 3 frontach, I na kazdym z nich bedziemy bic NA WYJEZDZIE firmy takie jak CFC, Gunners, ManCity, Real, Barca, Juventus, Bayer Munich.
Yes. Wtedy bedziemy mogli powiedziec dni chwaly powrocily.