Strach napędza Brendana
Menedżer Liverpoolu, Brendan Rodgers przypomina o tym, jak został zwolniony z Reading oraz jak stracił matkę. Trener the Reds mówi, że strach przed porażką go napędza.
To może być małe pocieszenie, ale w przypadku, gdy kolejny ambitny trener straci pracę, Brendan Rodgers zachowa się wobec niego kurtuazyjnie.
Przed próbą utrzymania świetnej formy podczas jutrzejszego meczu Brendan Rodgers mówi o tym, jak jego wiara w siebie pomogła mu w podniesieniu się po zwolnieniu z Reading pięć lat temu. Menedżer the Reds zwierza się, że sześć miesięcy bez zatrudnienia były najbardziej ponurymi w jego życiu, zarówno zawodowym, jak i prywatnym
Teraz Rodgers wczuwa się w sytuacje bezrobotnych trenerów i zaprasza ich do swojego biura.
– Zostałem zwolniony z Reading 16 grudnia [2009 roku – dop. red.] w środę o godzinie 17. Pierwsze co chciałem zrobić, to zadzwonić do rodziny, żeby oni pierwsi się dowiedzieli. Później jednak stwierdziłem, że nie powinienem psuć im Świąt.
– Pojechałem do Dubaju na dziesięć dni, żeby przemyśleć moje doświadczenia. Myślałem o tym, co powinienem zmienić i poprawić przed aplikowaniem na stanowisko trenera następnej drużyny.
– Byłem gotowy do tego, aby iść do przodu. 3 lutego jednak zmarła moja matka. Jej strata oraz przerwa od futbolu to były dwie największe pustki w moim życiu. Postanowiłem, że pójdę na siłownię i zacznę pisać do kilku klubów w celu zdobycia pracy. Nie dostałem jednak żadnego zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną.
– Były trzy kluby. Dwa z Championship i jeden z League One. Dostałem od nich odpowiedź, ale nie zaproszono mnie na rozmowę. Moja kariera skończyła się, zanim się zaczęła.
Kiedy Brendan Rodgers chciał obejrzeć mecz Youth Cup swojego byłego klubu, Chelsea przeciwko Nottingham, nie zamierzano go wpuścić nawet na parking.
Zaproszenie na szkolenie od ówczesnego trenera Twente, Steve’a McClarena przyjął z wdzięcznością.
– Gdy zatelefonowano do mnie z Manchesteru City, pomyślałem, że będę musiał popracować jeszcze kilka lat, aby odzyskać swoją pozycję.
Drugi telefon Brendan Rodgers dostał od współpracownika prezesa Swansea, Huwa Jenkinsa. Irlandczyk został zaproszony na rozmowę. Ówczesny trener Łabędzi, Paolo Sousa był wtedy na wylocie.
– Siedziałem w McDonaldzie ze swoimi dziećmi. Dostałem telefon, że Swansea chce ze mną rozmawiać. W piątek tego samego tygodnia zatrudniono mnie na stanowisku menedżera tego klubu. Ludzie teraz pytają mnie co stanowi klucz do sukcesu. Słowem – kluczem jest dla mnie „porażka”. Niezależnie od sposobu działania, musisz poprawić wszystko, co nie działa tak, jak powinno.
– Po raz pierwszy w życiu czułem, że zawaliłem, kiedy zwolniono mnie z Reading. Miałem wybór: zostać dyrektorem akademii, gdzie pracowałem przez czternaście lat, albo pokazać charakter i odejść. Na szczęście byłem zdolny do wybrania trudniejszej ścieżki. Przypuszczam, że tym co mnie napędza jest strach przed porażką.
Transformacja nie będzie kompletna, jeśli Brendan Rodgers nie zdobędzie trofeum na Anfield. Najbliższe spotkanie Liverpoolu z Tottenhamem przypomina o innym punkcie zwrotnym w karierze Irlandczyka. Menedżer the Reds mówił o tym, że zwycięstwo z Kogutami 5:0 było przełomowe.
– Mieliśmy wiele meczów, w których czułem, że byliśmy lepsi od rywala, ale tamto spotkanie było inne – mierzyliśmy się wielką drużyną na wyjeździe. Z Tottenhamem zagraliśmy tak, jak na treningu.
– Stadion Tottenhamu nie był dla nas łatwy w ostatnich latach, a my pokazaliśmy, że potrafimy grać tak, jak to sobie wcześniej zakładamy.
Ostatnio Gus Poyet powiedział o tym, że Liverpool nie byłby w tym miejscu bez Luisa Suáreza.
– Graliśmy bez Suáreza i wygrywaliśmy mecze, graliśmy bez Gerrarda i wygrywaliśmy mecze. Zwyciężaliśmy również bez takich zawodników jak Coutinho czy Sturridge. Kończyliśmy sezony z Suárezem na siódmej i ósmej pozycji. Zbudowaliśmy tutaj kolektyw.
Chris Bascombe
Komentarze (5)
Z drugiej strony Brendan to trener ludzi. Jego wypowiedzi są często nacechowane bardzo emocjonalnie. Nie chłodna kalkulacja, nie zimne statystyki. Aspekty ludzkie i psychologiczne są dla niego ważnym czynnikiem. Być może w tym kryje się klucz do tegorocznego sukcesu. W mentalności. Jak dla mnie "trener ludzi".
''Graliśmy bez Suareza i wygrywaliśmy mecze, graliśmy bez Gerrarda i wygrywaliśmy mecze. Zwyciężaliśmy również bez takich zawodników jak Coutinho czy Sturridge. Kończyliśmy sezony z Suarezem na siódmej i ósmej pozycji. Zbudowaliśmy tutaj kolektyw.''
I to niech zamknie usta wszystkim którzy mówią, że nasz zespół opiera się na indywidualnościach.
Na razie jestem w LO. Jeszcze zobaczymy :)