Zapowiedź meczu
W niedzielne popołudnie Liverpool podejmie na własnym stadionie Tottenham. W tym sezonie ekipa The Reds rozgromiła rywali o tej samej godzinie aż 5:0 na White Hart Lane i tym samym pozbawiła pracy André Villasa-Boasa. Jak będzie tym razem?
Liverpool może czuć się pewnie, podejmując u siebie drużynę Kogutów, ponieważ w ostatnich pięciu meczach zanotowali pięć zwycięstw. Spurs natomiast grają w kratkę notując trzy porażki oraz dwa zwycięstwa. Aktualnie stołeczna drużyna zajmuje szóste miejsce w tabeli i musi wygrywać wszystkie spotkania aby móc znowu marzyć o Lidze Mistrzów. Gospodarze po pokonaniu 2:1 drużyny Sunderlandu, Champions League mają już właściwie na wyciągnięcie ręki, a teraz liczy się tylko walka o mistrzostwo.
Na pewno autem drużyny prowadzonej przez Brendana Rodgersa będzie niesamowity atak. Duet S&S, czyli Suárez i Sturridge będzie na pewno próbował siać spustoszenie bramki strzeżonej przez Hugo Llorisa. Rywale będą musieli liczyć prawdopodobnie na Adebayora, który wraca po kontuzji, oraz na Christiana Eriksena, który ostatnio notuje solidne występy. Tottenham pokonał w ostatniej kolejce w dramatycznych okolicznościach drużynę Świętych, a więc Southampton. Wiktoria ta na pewno będzie solidną dawką energii przed niedzielnym starciem.
Można śmiało powiedzieć, że obie drużyny będą chciały wykorzystać niedociągnięcia rywali w obronie. Zarówno Liverpool jak Tottenham nie mogą powiedzieć, że stronią od błędów w defensywie. Co ciekawe bilans bramkowy naszych rywali wynosi równo… zero. Czterdzieści strzelonych goli oraz tyle samo straconych sprawia, że śmiało można atakować od pierwszych minut. Nie można jednak powiedzieć, że obrona The Reds jest pewna siebie. Do tej pory trenerzy oraz piłkarze nie potrafią wykluczyć błędów podczas stałych fragmentów gry. Na nasze szczęście Liverpool jest niesamowicie groźny w ofensywnych rzutach wolnych czy też rożnych. Miejmy więc nadzieje, że Phil Dowd będzie gwizdał ich wiele na naszą korzyść. Jeśli chodzi o sędziego, warto dodać, że w sześciu prowadzonych przez niego meczach z udziałem Kogutów, ekipa Sherwooda zawsze wygrywała. Zawodnicy Liverpoolu pokazywali już w tym sezonie, że potrafią przerwać dobre passy przeciwników. Tym razem będzie podobnie?
Największym naszym atutem będzie zapewne Anfield. Doping oraz fakt, że w ciągu piętnastu spotkań, drużyna zwyciężała aż trzynaście razy poprawia nastroje i wprawia w optymizm. Tottenham będzie na pewno chciał się zrewanżować za grudniową porażkę na swoim stadionie, więc mecz będzie otwarty. Na osiem kolejek do końca nie ma czasu na szachy. Obie drużyny powalczą o komplet punków i tylko pełna pula wchodzi w grę.
W ramach ciekawostki dodam, że najwyższe zwycięstwo Liverpoolu nad Tottenhamem odnotowano w 1978 roku, dokładnie 2 września. Czerwoni rozgromili wtedy rywala aż 7:0. Najwyższa porażka przytrafiła się natomiast w 1963 roku, 15 kwietnia. Końcowy wynik wynosił 2:7 a mecz rozgrywany był na stadionie White Hart Lane. Jutrzejsze spotkanie będzie także 161 w historii oficjalnych pojedynków. Czerwoni na Anfield w ciągu ostatnich sześciu meczów, przegrał tylko raz. Dwa razy remisowali oraz trzy razy zwycięsko wychodzili z tej konfrontacji. Miejmy nadzieje, że jutro o godzinie 19, piłkarze Liverpoolu będą liderami Premier League.
Komentarze (1)
Co więcej już tylko w naszych rękach (nogach) będzie utrzymanie pierwszej pozycji. Już nie musimy się oglądać na zaległe mecze MC.
Wystarczy tylko i aż wygrywać wszystkie mecze do końca sezonu żeby być pewnym mistrza. Wystarczy też po prostu zdobywać tyle punktów co rywale i wygrać z nimi bezpośrednie pojedynki.
Jesteśmy na ostatniej prostej... GOOD LUCK!!!