Analiza przed meczem z Młotami
Już w niedzielę piłkarze Liverpoolu wyruszą do stolicy Anglii, by zmierzyć się z tamtejszym West Hamem na Upton Park. Starce to budzi wiele emocji i pytań, dotyczących między innymi byłego zawodnika the Reds, Andy’ego Carrolla.
Czy the Reds zdołają powstrzymać rosłego napastnika Młotów?
Andy Carroll wrócił po wyleczeniu kontuzji i wydaje się przypominać sobie swoje najlepsze występy. Ostatni mecz w jego wykonaniu okrasił bramką przeciwko Sunderlandowi – jak można się domyślać, strzeloną głową.
Najdroższy zakup w historii Liverpoolu będzie stanowił największe zagrożenie dla podopiecznych Brendana Rodgersa, co do tego nie ma wątpliwości.
Sunderland zagrał trójką w obronie, jednak żaden z ich trzech środkowych obrońców nie zdołał powstrzymać Anglika.
Andy wygrał 70% pojedynków powietrznych, do tego wykonał 35 podań ze skutecznością 62,9%. Wywalczył również trzy rzuty wolne dla swojej drużyny, faulując cztery razy.
Carroll klasycznie zaprezentował swoje największe atuty wymieszane z najgorszymi zagraniami.
Martin Škrtel oraz Daniel Agger mogą spodziewać się ciężkich 90 minut. Nie mniej ważna będzie rola bocznych obrońców, Jona Flanagana i Glen Johnsona, którzy za zadanie będą mieli blokować wszelkie próby dośrodkowań w pole karne Simona Mignoleta. W poniedziałek Mohamed Diamé oraz kolejny z byłych zawodników Liverpoolu, Stewart Downing, wykonali dziesięć takich zagrań.
Czy the Reds zdołają podtrzymać wyjazdową formę?
Najważniejsze mecze w kwestii mistrzostwa jeszcze przed nami, gdy Manchester City oraz Chelsea zjawią się na Anfield w przeciągu następnych kilku tygodni.
To chyba oczywiste. Jednak chcąc wygrać ligę w tym sezonie, niedopuszczalne jest gubienie punktów z teoretycznie słabszymi rywalami, zwłaszcza tymi z dolnej połowy tabeli.
Niedzielna potyczka przeciwko jedenastej drużynie ligi zalicza się do kategorii tych meczów.
Dobrą wiadomością dla fanów the Reds jest fakt, że w tym sezonie Liverpool imponuje formą wyjazdową. Średnia zdobycz punktowa w delegacjach to 1,75 – lepiej było tylko cztery razy (2,26 w sezonie 2008/2009, 2,5 w sezonie 2001/2002, 1,79 w sezonie 2005/2006 oraz 2007/2008).
Patrząc na dotychczasowych 21 zwycięzców Premier League, siedmiu z nich kończyło sezon ze średnia 1,75 lub gorszą. Jeśli Liverpool wygra pozostałe trzy mecze wyjazdowe, ich średnia wyniesie 1,95.
To pierwszy raz od pamiętnego sezonu 2008/2009, gdy Liverpool odniósł zwycięstwa w ostatnich czterech wyjazdach, co wcześnie wydarzyło się tylko w sezonie 2005/2006.
Obie te serie mogą napawać optymizmem, bowiem w obu Liverpool wygrywał na Upton Park.
Statystyki są więc po stronie the Reds, którzy przegrali tylko dwa razy w ostatnich 22 starciach z Młotami.
4-3-3 czy diament – kolejną zagadką jest taktyka, na jaką zdecyduje się Brendan Rodgers
Trener the Reds wydaje się być zawsze o krok przed swoimi rywalami, zwłaszcza od początku bieżącego roku. Liverpool od grudnia nie przegrał meczu w Premier League i może aktualnie pochwalić się ośmioma zwycięstwa mi z rzędu.
Rodgers zaprezentował diament w starciu z Southampton. Zastąpił wtedy Raheema Sterlinga Philippe Coutinho. W ostatnim meczu z Tottenhamem Liverpool wystąpił jednak w formacji 4-3-3, w której swoje miejsca znaleźli obaj zawodnicy, co było strzałem w dziesiątkę.
Co w takim razie Rodgers szykuje na Młoty? Odpowiedzi poznamy najprawdopodobniej dopiero w niedzielę.
Komentarze (1)
a my go sprzedalismy...