Wielki mecz na Anfield coraz bliżej
Oto hit, na jaki czekali wszyscy fani Premier League – 90 minut mogących przesądzić o losach mistrzowskiego tytułu. W nadchodzącej kolejce na Anfield Road zmierzą się dwa najbardziej rozpędzone zespoły ligi: Liverpool podejmie Manchester City.
Któż by się kilka miesięcy temu spodziewał, że to właśnie to spotkanie będzie na ostatniej prostej nosiło miano „meczu na szczycie”? O ile nie trzeba być ekspertem w dziedzinie zakładów bukmacherskich by już na starcie rozgrywek odgadnąć, że w walce do samego końca będą uczestniczyć bajecznie bogaci The Citizens, to udział liverpoolczyków w mistrzowskim wyścigu jest jedną z największych niespodzianek tego sezonu w całej Europie. A jednak, równa i widowiskowa gra The Reds w 2014 roku sprawiła, że na zaledwie miesiąc przed finiszem rozgrywek podopieczni Brendana Rodgersa podchodzą do meczu z ekipą Pellegriniego z pozycji lidera.
Paradoksalnie to gospodarze bardziej potrzebują zwycięstwa w szlagierze. Piłkarze City mają do rozegrania dwa zaległe, domowe spotkania – z Sunderlandem i Aston Villą. Przy obecnej sytuacji w tabeli komplet punktów z tych dwóch gier gwarantowałby Obywatelom dwupunktową przewagę nad niedzielnym rywalem, zatem do utrzymania pole position przed wejściem w decydujące tygodnie wystarczy im zaledwie remis. Pytanie, czy ta sytuacja wpłynie w jakiś sposób na podejście Manuela Pellegriniego do meczu. W ostatnich trzech spotkaniach Chilijczyk desygnował do gry niemal identyczną jedenastkę, z tą tylko różnicą, że na Old Trafford i Emirates Stadium w podstawowym składzie wychodził Gaël Clichy, zaś w łatwiejszym, domowym starciu z Southampton jego miejsce zajął bardziej ofensywnie usposobiony Aleksandar Kolarov. Na Anfield Road manager przyjezdnych będzie mógł dokonać jednej, od dawna wyczekiwanej modyfikacji, bowiem do gry powinien wrócić trenujący już od ponad tygodnia z pełnym obciążeniem Sergio Agüero. Gdyby rywalem The Citizens był w niedzielę jakiś inny zespół, argentyński as zastąpiłby zapewne kogoś z tercetu ofensywnych pomocników Nasri-Silva-Navas, ale w przypadku fantastycznie dysponowanego Liverpoolu taki ruch byłby chyba zbyt ryzykowny i bardziej prawdopodobne jest, że Kun odeśle na ławkę rezerwowych pełniącego ostatnio rolę głównego napastnika The Sky Blues Edina Džeko. Nie można też wykluczyć, że trener gości zdecyduje się na bardziej asekuracyjny wariant i znajdzie w swej taktyce miejsce dla Jamesa Milnera czy Javiego Garcii.
Kilka dylematów w trakcie ustalania składu czeka też z pewnością Brendana Rodgersa. Szkoleniowiec Liverpoolu również był w ostatnim czasie dosyć konsekwentny w doborze jedenastki. Wątpliwości budzi środek obrony – nie wiadomo, czy miejsce obok Martina Skrtela zajmie powracający po drobnym urazie Daniel Agger, czy swoją pozycję zachowa zastępujący go w poprzedniej kolejce Mamadou Sakho, który był pewnym punktem drużyny we wcześniejszej fazie sezonu. Główną zagadką pozostaje to, czy Irlandczyk będzie na tyle odważny, by od pierwszej minuty postawić na wszystkich swoich stricte ofensywnych graczy, czy też podejdzie do meczu nieco bardziej zachowawczo i zrezygnuje z Philippe Coutinho bądź Raheema Sterlinga na rzecz wnoszącego większą równowagę do środka pola Joe Allena. Bardziej prawdopodobny wydaje się drugi wariant – Liverpoolczykom przyjdzie wszak z mierzyć się z piekielnie silnym duetem Yaya Touré – Fernandinho i aby zapobiec ich dominacji dodatkowa para nóg w pomocy może okazać się niezbędna.
Niedzielne spotkanie będzie pojedynkiem dwóch godnych siebie przeciwników. W szranki staną dwie najbardziej bramkostrzelne ekipy Premier League, swoją skutecznością zawstydzające wszystkich pozostałych ligowych rywali. Oba zespoły są w doskonałej formie – Liverpool w 2014 roku jeszcze w Premier League nie przegrał, zaś Manchester City komplet punktów zgubił w tym czasie tylko raz: podejmując na Etihad Stadium Chelsea, która notabene złoży wizytę na Anfield Road już za dwa tygodnie. Według typów bukmacherskich, faworytem wydają się gospodarze, którzy konsekwentnie korzystają w tym sezonie z atutu własnego boiska. Twierdza The Reds pozostaje niezdobyta od września, a od stycznia nikt nie zdołał z czerwonej części Merseyside wywieźć nawet jednego punktu. Czy Czerwoni podtrzymają świetną passę i zdołają wykonać milowy krok na drodze do mistrzostwa? Przekonamy się już niebawem.
Komentarze (17)
Ja nie jestem dobrze przygotowany a zdecydowanie bardziej boję się meczu.
chwilo trwaj ;)
1) Duży news, bo sponsorowany ;)
2) Sam mam maturę w tym roku i bardziej się bądź co bądź nią przejmuję. Co nie znaczy, że mecz nie ma dla mnie znaczenia ;)