Trzy kropki: Mecz z Norwich City
Starcia z Norwich ostatnimi czasy przebiegały według prostego schematu, jednak wczoraj było nieco inaczej. W najnowszym wydaniu „Trzech kropek” nasi redaktorzy po raz kolejny mierzą się z interesującymi szczegółami z meczu the Reds.
– O ogólnym przebiegu meczu… (Kinio25LFC)
Liverpool przyzwyczaił nas do tego, że mecze z Norwich były przez The Reds dosłownie zabijane, zupełnie, jakby grała tylko jedna drużyna, której usiłuje przeszkadzać jakaś banda amatorów ściągniętych na szybko spod spożywczaka. Urokiem ligi angielskiej jest jednak to, że ekipa z przysłowiowym nożem na gardle – a taką dziś było Norwich, walcząca o swój ligowy byt – potrafi postawić trudne warunki każdej drużynie z ligowego topu. Mecz był nerwowy, chaotyczny, ekscytujący, ale i obftujący w zbędne gafy i głupie zagrania, gdzie najjaśniejszymi punktami byli ledwie Škrtel, Sterling i Suárez. Na nasze konto wędrują arcyważne trzy punkty, jednak styl, w jakim po nie sięgnęliśmy, może budzić przed meczem z Chelsea nieduże obawy. A Norwich? Pokazali, że zasługują na ligowy byt. Brawo, Kanarki!
– O tym, czy istnieje życie po Hendersonie… (Ziaja)
Życie po Hendersonie istnieje pod warunkiem, że jego zastępcą jeden do jednego był Allen, a nie Lucas. Walijczyk w meczu Norwich moim zdaniem świetnie zapełnił lukę po Hendersonie, odbierając piłkę rywalowi 10 razy i utrzymując wysoką celność podań. Wszystko świetnie uzupełniało się z cofającym się głębiej Sterlingiem i Coutinho, dzięki czemu drużyna utrzymała kreatywność na wysokim poziomie, jaką dawał Henderson.
– O grze the Reds przy stanie 0:2… (TPK)
Déjà vu – po raz drugi z rzędu wychodzimy błyskawicznie na dwubramkowe prowadzenie, chwilę gramy swoje i nagle The Reds stopniowo zaczynają zapominać jak się gra w piłkę. Zadziwiający jest fakt, że potrafimy pewnie rozgromić Tottenham czy Arsenal, wygrywamy 3:0 na Old Trafford, a na Carrow Road oddajemy inicjatywę prowadząc 2:0 z drużyną, której sam Suárez w pięciu poprzednich spotkaniach strzelił 11 bramek. Owszem, nie wyglądało to tak, że cofnęliśmy się całkowicie do obrony, a jeszcze w pierwszej połowie próbowaliśmy iść za ciosem, ale po przerwie zamiast myśleć o punktowaniu Norwich, jak chociażby we wspomnianych wcześniej meczach, próbujemy kontrolować mecz, pozwalamy rywalom grać, jednocześnie pozostawiając w obronie dziury większe, niż ta budżetowa. Niepokojące jest też to, że o ile w przeszłości naszym głównym zmartwieniem były błędy indywidualne, tak w niedzielę linia obrony wyglądała jak cztery przypadkowe osoby, które Rodgers zgarnął do autobusu po drodze do Norwich. Brakowało komunikacji – jeśli w pobliżu nie było Gerrarda, to nie było też mowy o jakiejkolwiek asekuracji, do tego wiele niepotrzebnych fauli, błędy indywidualne i sporo wybić na rzut rożny. Nasza gra obronna jest obecnie strasznie nierówna, a przy ogromnym postępie w ofensywie można odnieść wrażenie, że defensywa zrobiła niemal wprost proporcjonalny krok w tył.
– O straconych bramkach… (TPK)
…można powiedzieć tylko tyle, że na nie zasłużyliśmy i zwłaszcza ta pierwsza długo wisiała w powietrzu. Gdyby ktoś chciał poprowadzić wykład o tym, jak w piłkę nie grać, może śmiało zaprezentować przebieg tej akcji – zagraliśmy źle od początku do końca i nie ma co zwalać całej winy na złe wyjście Simona. Niestety nie potrafiliśmy wyciągnąć szybkich wniosków, bo druga bramka gospodarzy również nie wzięła się z niczego. Popełniamy seryjnie te same błędy – nie tracimy tych bramek po tak zwanych „strzałach życia” ani dobrych akcjach rywali. Wróciło krycie „na radar” z zeszłego sezonu; momentami wydawać by się mogło, że nie ma absolutnie żadnej komunikacji między naszymi zawodnikami – do tego mnóstwo zbędnych fauli i niepotrzebnego ryzyka. Nie ma przypadku w tym, że na trzy mecze przed końcem już straciliśmy więcej goli niż w ostatnich dwóch sezonach. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby wszystkie faule Škrtela w tym sezonie były odgwizdywane…
– O wkładzie Sunderlandu w tegoroczną walkę o tytuł… (Kinio25LFC)
Czarne Koty raz za razem pokazują, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Po niemal wygranym, pechowo zremisowanym spotkaniu z City, teraz na jedynym niezdobytym obiekcie w Premier League nie dość, że zatrzymują rozpędzoną Chelsea, to jeszcze brutalnie, niczym zawodowy Predator, wyrywają komplet oczek, kluczowych dla nich samych, dla City, Liverpoolu a pokłosiem także i dla ekipy Arsène’a Wengera. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że to właśnie Fabio Borini, cały czas pozostający w cieniu duetu Suárez–Sturridge dobija naszego rywala w walce o mistrzostwo. Oby celownik naszego Włocha do końca sezonu nie pozostał zwichrowanym. Kto wie, może jeszcze nie raz i nie dwa, pośrednio zadziała on na naszą korzyść. Brawo, Czarne Koty! Pokazaliście pazur!
– O starciu z ekipą „The Special One”… (Ziaja)
Jeszcze w sobotę o godzinie 18.30 mógłbym powiedzieć, że mecz Liverpoolu z Chelsea będzie tym o mistrzostwo Anglii, jednak obecnie wydaje się, że ten mecz będzie tylko o trzy punkty. Ekipa José Mourinho ma iluzoryczne szanse na mistrzostwo, których moim zdaniem powinniśmy ich pozbawić w niedzielę. Nikt nie wie, co może przygotować „The Special One”, aczkolwiek nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Mourinho odpuści mecz z nami kosztem Ligi Mistrzów. Nie zaryzykuje zdrowiem Edena Hazarda i da odpocząć kilku kluczowym zawodnikom. Mimo tego Chelsea ma dość szeroki skład, by mogli wystawić dwie równe jedenastki.
Komentarze (7)
Tak w skrócie taktyka Chelsea. Oddadzą pole i będą aresywni w środku. Stałe fragmenty będą starali się wykorzystać. Mają najlepszą obronę i wariata w szatni. Jeśli wygramy pierwszą połowę, to gra dwoma napastikami nie ma sensu. Ściągnąć Sturridge i zaprosić ich do środka.
Jasne, że obaj zagrali słaby mecz, ale nie tylko oni. Johnson za wolny na bocznego obrońcę? gość odkąd gra po kontuzji gra świetnie w każdym meczu, to był pierwszy jego zły występ. Glen za wolny na bocznego obrońcę? To co powiedzieć o Flanaganie? jest dużo wolniejszy od niego. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, że Glen przez długi czas był uważany za najszybszego angielskiego obrońcę, potem Walker się pojawił, ale on poza szybkością nic nie umie :P
Szybkość z wiekiem się traci, ale nie w tym momencie, Glen dalej jest szybki. Niestety Flanagan szybszy już nie będzie (piłkarze dzielą się na szybkich i wolnych, nie ma tu takich co w trakcie kariery nagle uczą się biegać szybko) i na tym wiele traci.
Generalnie para bocznych obrońców Glen-Enrique to najszybsza para w lidze i co do tego nie ma wątpliwości (Enrique trenował sprinty zanim grał w piłkę i widać to w każdym jego biegu).
To był po prostu mecz do jakich Liverpool nas przyzwyczaił, jednak nie można powiedzieć, że broniliśmy się źle. Przecież rywal poza jedną główką świetnie obronioną przez Mignoleta nie miał żadnej okazji na gola (strzału z dystansu nawet nie liczę, tym bardziej że nie było żadnych problemów z wybronieniem go).
Na bokach trochę nami poniewierali, ale nic ponad te 3 sytuacje (2 gole + obrona Mignoleta główki) nie stworzyli - duża w tym zasługa środkowych obrońców i asekurującego ich Gerrarda.