Przewidywane zyski z udziału w LM
W przyszłym sezonie Liverpool zagra w Lidze Mistrzów. Zdaniem ekspertów profity z udziału w tych rozgrywkach mogą wynieść nawet 60 milionów funtów.
Profesor Tom Cannon z Uniwesytetu w Liverpoolu uważa, że awans do najważniejszych europejskich rozgrywek pod względem finansowym jest dla the Reds lepszy niż zdobycie mistrzostwa Anglii.
Zespół Brendana Rodgersa zapewnił sobie już udział w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. Ponadto drużyna nadal ma szansę wygrać Premier League po raz pierwszy od 24 lat. Zdaniem Cannona sukcesy pomagają w osiągnięciu celu jaki założyli sobie właściciele a więc przywrócenie Liverpoolu na europejski szczyt.
– Przed Liverpoolem niezwykła szansa by uzdrowić finanse klubu na długie lata. Nie zanosi się na to by właściciele zrezygnowali ze wsparcia klubu. Ponadto preferują zdecydowanie inną politykę zarządzania niż Glazerowie w Manchesterze United, którzy zadłużają klub – uważa profesor.
– Oczywiście Liverpool też ma długi. Niemniej nie są one na poziomie United. Zmniejszanie tego długu zależy w dużej mierze od umiejętności negocjowania przy transferach zawodników. Jak widzimy, the Reds inwestują w skład i przyniesie to zyski.
Klub powraca do rozgrywek europejskich. Niebawem rozpocznie się również warta 150 milionów funtów przebudowa Anfield. Jak podkreślał jeszcze w 2012 roku dyrektor Ian Ayre, Liverpool nie chce sprzedać praw do nazwy obiektu jak działo się to w przypadku chociażby w przypadku stadionów Arsenalu czy Manchesteru City. Cannon uważa jednak, że sprzedaż praw do nazwy obiektu nie jest nieprawdopodobna.
– Przebudowa Anfield może dużo dać Liverpoolowi. Nie mam cienia wątpliwości, że prawdopodobieństwo sprzedaży praw do nazwy stadionu wzrasta po awansie do Ligi Mistrzów.
– Jeśli spojrzymy na to pod kątem umowy, jaką zawarł Arsenal przyjmując nazwę Emirates Stadium to można powiedzieć, że Liverpool może oczekiwać oferty wartej około 50 milionów funtów za sezon na około dziesięć lat. Biorąc pod uwagę historię i dziedzictwo klubu, wątpię by niższa oferta była rozpatrywana.
– Myślę, że sprzedaż praw do nazwy stadionu będzie poważnie przemyślana, ponieważ ciężko będzie zarobić na przebudowę samymi biletami. Pamiętajmy, że do tego dochodzą odsetki z kredytu zaciągniętego na ten cel.
Brak udziału w Lidze Mistrzów od 2009 roku miał negatywny wpływ na finanse klubu. Właściciele mieli spory orzech do zgryzienia, ponieważ ich poprzednicy zostawili Liverpool w nienajlepszej kondycji.
W marcu Ayre zakomunikował, że pomimo rocznej straty Liverpool jest już w lepszej kondycji finansowej. Zdaniem Cannona sytuacja ulegnie jeszcze większej poprawie po udziale the Reds w Lidze Mistrzów.
– Liga Mistrzów daje klubom duże profity. Biorąc pod uwagę zainteresowanie sponsorów, można spodziewać się dochodów wynoszących około 60 milionów funtów brutto.
– Patrząc realnie za samą fazę grupową zespół jest w stanie wywalczyć około 25 milionów funtów. Biorąc pod uwagę fakt, że Liverpool z reguły dość dobrze radzi sobie w europejskich pucharach, możemy spodziewać się awansu do kolejnej rundy. Gra w ćwierćfinale daje drużynie profity w wysokości około 30 milionów funtów.
– Jeśli chodzi o wydatki, to wszystko zależy od tego, jak wyglądać będzie polityka klubu. Jeśli skład będzie prezentował się podobnie jak w tym sezonie, to nie będą to jakieś wielkie wydatki.
– Z drugiej strony jest sporo zawodników, którzy są na wylocie jak Fabio Borini czy też nie odgrywają znaczącej roli w drużynie jak Joe Allen. Możliwe, że Liverpool będzie chciał sprzedać część tych zawodników. Po uwzględnieniu dochodów ze sprzedaży, na rynku transferowym zespół z Anfield może zostawić około 30 milionów funtów netto.
Przedłużający się brak Ligi Mistrzów na Anfield sprawił, że po raz pierwszy od 1999 roku klub wypadł z rankingu 10 najbogatszych drużyn. Ayre sugeruje jednak, że Liverpool poprawi swoją kondycję finansową do wiosny 2015 roku.
Wpływ na to mogą mieć zawarte w styczniu umowy z Dunkin Donuts czy indonezyjskimi liniami lotniczymi. Ponadto przedłużono wartą 25 milionów funtów umowę z Warrior Sports.
– Trzeba przyznać, że Ian Ayre świetnie potrafi negocjować umowy sponsorskie. Widać to choćby po kontraktach z Warrior Sports, Standard Charted czy Dunkin Donuts. Jest świetnym negocjatorem, to trzeba mu oddać – przyznał Cannon.
– Nie będę zdziwiony jeśli niebawem zatwierdzi kolejną umowę o podobnej wartości. Spodziewam się sprowadzenia do klubu jednego sponsora, który wniesie do Liverpoolu około 25–30 milionów funtów za sezon. Nie da się bowiem ukryć, że the Reds to jeden z klubów o zasięgu globalnym, co czyni go łakomym kąskiem.
– Z zespołów Premier League tylko Manchester United może równać się z Liverpoolem. W przeciwieństwie do Arsenalu czy City, Liverpool ma wielu kibiców w Azji. Wpływy w tym rejonie świata miały z pewnością duży wpływ na umowy sponsorskie.
Cannon przewiduje, że zwycięstwo w Premier League, choć przyniesie wielką radość, nie da klubowi zbyt wielkich zysków.
– Jeśli chodzi o mistrzostwo, to najlepszym przykładem czerpania zysków z tego tytułu jest Manchester City. Taki sukces pokazuje wiarygodność sponsora i sprawia, że firma wspierająca zespół jest dumna z bycia sponsorem mistrzów.
– Jednak wygranie Premier League nie jest tak wielkim dokonaniem pod względem finansowym. Różnica między pierwszym a drugim zespołem to pięć, może dziesięć milionów funtów.
– Mistrzostwo może powiększyć popularność klubu na świecie. Jednak w przypadku Liverpoolu zasięg klubu jest tak duży, że pierwsze czy drugie miejsce nie robi tu większego znaczenia.
– Tytuł może jednak przyciągnąć kolejnych sponsorów. Tu wracamy do tego, o czym mówiłem wcześniej. Wygranie ligi może spowodować, że pojawi się firma, która zaoferuje odpowiednio wysoką cenę do wykupienia praw do nazwy stadionu – zakończył Cannot.
Komentarze (16)
Mielibyśmy wtedy bombowy stadion.
*ba dum tss*
LOL, tak powiem :D
2. Nie wyobrażam sobie żeby klub, z tak piękną historią ,o którą naprawdę potrafi zadbać i uszanować ,nagle sprzedał prawa do nazwy Anfield Road. Nikt by chyba tego właścicielom nie mógł wybaczyć.
3. Allan what ?! Z całym szacunkiem dla Pana profesora ,ale ktoś tu musi się wybrać do okulisty :) .