Kapitan pewny siebie przed Włochami
Steven Gerrard rozwiał wszelkie wątpliwości dotyczące tego, jakoby Anglicy mieli bać się swoich pierwszych grupowych rywali, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć 14 czerwca.
Reprezentacja Trzech Lwów opuściła Miami po towarzyskich pojedynkach z Ekwadorem i Hondurasem. Obecnie rezydują oni w ośrodku w Rio de Janeiro, gdzie będą przebywać aż do czasu wyruszenia w podróż do Manaus na mecz z Włochami.
Ostatnim razem, kiedy obie drużyny kruszyły ze sobą kopie na boisku, górą byli mistrzowie świata z 2006 roku, którzy w rzutach karnych rozprawili się z Anglikami. Miało to miejsce w ćwierćfinałach Euro'12. Gerrard mimo to utrzymuje, że żaden z Anglików nie boi się swoich najbliższych rywali.
- Nie można z miejsca nastawiać się na to, że nasi przeciwnicy są od nas lepsi, że trzeba okazać im przesadny szacunek, bo tylko nabawimy się niepotrzebnych kompleksów. Mecz ocenia się dopiero, kiedy ten już się zacznie, nie ma sensu panikować na zapas - stwierdził Steven.
- Jesteśmy w stanie ich pokonać. Z drugiej strony nie można zbytnio lekceważyć Włochów, mają gwiazdorski skład. Poza tym, na Anglię przeciwnicy mobilizują się zawsze dwa razy bardziej.
- Chcą nas pokonać, bo wiedzą, że mamy najlepszą ligę na świecie. Postarają się pokazać swoją wyższość.
- Chociaż byliśmy przygotowani na Euro i daliśmy z siebie wszystko, czuję, że teraz stać nas na więcej. Mamy lepszy skład, większy bagaż doświadczeń. Pozwala nam to czuć się stabilniej.
Mimo znaczącego nacisku na dobry start w turnieju, kapitan studzi nastroje przypominając o tym, że są jeszcze mecze z Urugwajem i Kostaryką: - Wiadomo, że nigdy nie wychodzimy na murawę nastawieni na remis jako końcowy rezultat, lecz po to, żeby wygrać. Nie inaczej jest tym razem, jedziemy po trzy punkty. Ale świat się nie skończy, jeśli na przykład po ostatnim gwizdku na tablicy wyników nadal będzie 0:0.
- Może nie waliłbym wtedy głową w ścianę z rozpaczy, ale kompletnie nie tego oczekujemy. Zwycięstwo da nam pierwsze miejsce w grupie na start i tego się trzymajmy.
- Nastawianie siebie i reszty piłkarzy na remis byłoby brakiem szacunku dla nich.
Komentarze (4)
Więc nie jest tak źle. Też pracuję, ale na 3 zmiany. A po 2 zawsze jest opcja skrotów czy relacji od kumpla/li. :)