Ciemna strona piłki musi zostać
Zawsze kiedy słyszę, że zawodnik zachował się nieodpowiednio, zastanawiam się nad tym, kto jako pierwszy wymyślił ten wyimaginowany kodeks zachowań dopuszczalnych na boisku. Nie chodzi już tylko o te śmieszne czytanie przed pierwszym gwizdkiem cudownych, łapiących za serce wierszy o tematyce równości i wzajemnego szacunku, które później giną w błocie akcji, ostrych wślizgów, obrażanych matek oraz cnot zawodników. Nie chodzi tylko o to. Chodzi o kogoś.
Gdzie jest ta osoba, która jako jedyna nie popełniła nigdy błędu na boisku czy poza nim. Gdzie jest człowiek spełniony idealnie, niczym Eden. Marzenia o czystej grze, wzajemnym poszanowaniu, czy też ogólnie wypełnianiu zasad fair play są po prostu marzeniami, które nigdy się nie spełnią. Dlaczego? A wiece dlaczego władze hokeja nigdy nie zabronią bójek na lodowisku? Właśnie dlatego.
Umówmy się. Gdyby karać wszystkich jednocześnie, mierzyć ich jedną miarą oraz traktować tak samo, nikt nie byłby najlepszym piłkarzem świata, nikt nie zarabiałby więcej oraz nikt, powtarzam, nikt nie popełniałby błędów. A przecież futbol to gra błędów. I nie chodzi o to ile popełnisz ich Ty jako piłkarz; chodzi o to ile wykorzysta ich przeciwna drużyna. Popatrzcie na bramki padające w meczach piłkarskich. Większość z nich to nie kunszt Twojego idola. Większość z nich to wykorzystanie nawet najmniejszego błędu rywala. Obrońca nie przejmie podania, bramkarz zrobi kilka centymetrów ruchu w prawo bądź w lewo, jednocześnie odsłaniając dalszy słupek. Piłka nie zatrzyma się tam, gdzie przewidział to napastnik. Drobne zasadzki czyhające na boisku ustalają wynik. Twoim zadaniem jako piłkarza jest wykorzystanie właśnie tych zasadzek. I chociaż piłka nożna to jeszcze nie wojna, można stwierdzić, że Bill Shankly miał rację. Tu nie chodzi o to, czy przegrasz w finale, czy wygrasz, lecz o to, czy jeszcze kiedykolwiek w nim zagrasz. Dlatego właśnie piłkarze robią wszystko aby pomóc swojej drużynie.
Zgadzam się, Luis Suárez to boiskowy dureń, który przegina gryząc swoich rywali, ale Materazzi poszedł krok dalej, mówiąc Algierczykowi wprost w twarz co myśli o jego rodzinie (mniejsza z tym, czy powiedział, czy nie). Będąc twarzą w twarz z osobą, która zwymyśla, obraża czy szykanuje Twoją rodzinę, prędzej czy później przejdziesz do konfrontacji. Zidane, Cantona, Suárez, Maradona, Fowler, Pepe czy wielu wielu innych piłkarzy popełniało, bądź też popełnia błędy na boisku. Jedna wspólna cecha jest ciekawa – wszyscy są lub byli wielcy. I właśnie dlatego nigdy o nich nie przestaniemy mówić. To oni napędzają rynek telewizyjny, dziennikarski (zwłaszcza ten, gdzie najwięksi z największych, tuzy dziennikarstwa, biją się na tweeterze o to kto ma rację w sprawie kary). Gdyby nie uderzenie głową Zidane’a nie pamiętalibyśmy tak dobrze Mistrzostw Świata w Niemczech. Urugwajscy kibice bardziej pamiętają interwencje Suáreza na linii bramkowej niż rzuty karne w meczu z Ghaną w 2010 roku. A Włosi (karma bywa przewrotna) zapamiętają faul na Chiellinim bardziej niż porażkę z Kostaryką.
To właśnie powoduję, że lubimy oglądać piłkę nożną. Fakt, nie chcemy widzieć brzydkich fauli, ale przecież w Anglii kibice biją Ci brawo za udany wślizg, który jest de facto zamiarem odebrania piłki nie zawsze zgodnym z przepisami. Cantona wparował w kibica, dostał karę, powrócił i był wielbiony. Ta plama jednak nie zanieczyściła jego wizerunku, ona tylko dodała kolejnego koloru. Znacie Roya Keane’a? Człowiek, który wchodził w rywali niczym morderca do domów swoich ofiar, czasem nawet nie otrzymując żółtej kartki, nie został zapamiętany jako boiskowy wandal, a jako piłkarz, który zawsze walczył. Messi rzekomo nie płacił podatków, wciąż kochany przez kibiców, nie będzie przez nich spalony na stosie, a Figo, pomimo że dostał od kibiców świński łeb i tak był wielki. Nie zrozumcie mnie źle, chce oglądać mecze, które są ładne, w miarę czyste, bez naparzania się na murawie. Nie chce aby moje dziecko w przyszłości musiało oglądać bójki na boisku, ale przecież i tak je kiedyś w swoim życiu zobaczy, czy to w szkole czy to na ulicy.
Nie mówmy, że Suárez powinien zostać wyrzucony z piłki nożnej, poddany badaniom. Badania można oszukać, a wyrzucenie takiej perły będzie jak wysadzenie Dubaju w powietrze. Ciemna strona piłki nożnej to coś, co czyni tę właśnie piłkę jeszcze piękniejszą niż jest. Bo możemy poszerzyć nasze dialogi na ulicach, poszerzając jednocześnie wiedzę z dziedziny psychologii, filozofii czy też stomatologii. Tak, moi drodzy krytycy złych zachowań na boisku – to się nie zmieni. Zawsze będzie ta ładna strona i ta brzydka. Jedna będzie wielbiona a druga krytykowana. Lecz gdybyśmy mieli oglądać wszystkie mecze czyste, bez ostrych wejść, nietypowych incydentów oraz pozaboiskowych spraw siedzących w głowach piłkarzy, mecze kończyłyby się remisami, a zamiast akcji na boisku piłkarze ciągle by się przepraszali. Może więc zamiast czytania przed pierwszym gwizdkiem wspaniałych przemówień, piłkarze powinni pójść śladem Mersona i przeprosić tylko jeden, jedyny raz? A potem niech robią co chcą, w końcu i tak przeprosili, a my i tak ich będziemy oglądać.
Komentarze (5)
To, że ktoś jest wybitnym piłkarzem, nie upoważnia go do takich odpałów. A gdyby Chielliniego ugryzł nie Suárez tylko Cristian Rodríguez albo Nicolás Lodeiro, to też by było dobrze, czy to już by był szczeniacki wybryk?