Gerro: Najgorszy okres w życiu
Były już kapitan reprezentacji Anglii, Steven Gerrard, chce „wymazać” z pamięci niepowodzenia na Mistrzostwach Świata i swój błąd, który przerwał marzenia o zdobyciu upragnionego ligowego tytułu.
Łzy radości Gerrarda były papierkiem lakmusowym szaleńczego ubiegłego sezonu Premier League. Po zwycięstwie nad Manchesterem City telewizyjne kamery uchwyciły pasję i wiarę w końcowy sukces, która rozpostarła się nad Anfield. Najmocniej emanował nią Steven i strofował swoich podkomendnych, by „nie podwinęły im się nogi”.
Dwa tygodnie później podróż po mistrzowską koronę zakończona została brutalnie na zakręcie zwanym „Chelsea”. To właśnie Gerrardowi wówczas podwinęła, a dokładniej poślizgnęła się noga i błąd ten, zapakowany i podarowany jak wykwintny prezent, dał przyjezdnym prowadzenie, w ostatecznie wygranym 0:2 spotkaniu. Tytuł nie poczekał na leżącego Steviego G. oraz na oniemiały Liverpool, a on sam opisuje ten moment jako rozpoczęcie „najgorszych trzech miesięcy jego życia”.
Nieudane Mistrzostwa Świata ugodziły w serce legendę Liverpoolu w czerwcu. Lipiec był miesiącem ciężkiej decyzji o zakończeniu reprezentacyjnej kariery i sprzedaży Luisa Suáreza. Byłoby lepiej dla Gerrarda, gdyby nadchodzący sezon poprzedziły egzorcyzmy, lecz z kłębiącymi się w głowie demonami trzeba po męsku stanąć w szranki, a nie próbować je w mistyczny sposób przepędzić.
– Czy jest temat, na który nie chcesz rozmawiać? – zapytał dyskretnie rzecznik prasowy klubu.
– Nie – padła szybka, lakoniczna odpowiedź.
To okrutne, ale widać, jakie piętno odcisnął na Stevenie mecz z Chelsea. – Pytaj śmiało – odparł.
– Twój najgorszy dzień w życiu?
– Chyba doskonale wiesz, jak brzmi odpowiedź. Lecz nie dzień, a trzy miesiące.
– Oglądałem tamto wydarzenie kilka razy, ale nie zamierzam więcej, bo tylko potęguje ból.
– Przeniósł się on ze stadionu, poza szatnie, poza Anfield. Trwał tydzień, trwał miesiąc. Nie mogłem się od tego odpędzić. Oglądam przecież telewizję, czytam gazety, używam komunikatorów społecznościowych.
– Gdy przytrafi się komuś taka sytuacja, nie można się przed tym schować, trzeba stawić temu czoła jak prawdziwy mężczyzna. Należy przełknąć tę gorzką pigułkę. Nic już tego nie zmieni. Przecież nie chybiłem z jedenastu metrów, nie wykonałem złego podania. Dlatego tak bardzo to okrutne. Tak jak wiele osób na świecie w tym samym momencie, po prostu się poślizgnąłem.
– Na me nieszczęście, w moim przypadku wydarzyło się to na murawie. By wygrać ligę, rozgrywasz 38 meczów i wiele przytrafia się tobie i przeciwnikom. Pech chciał, że poślizgnąłem się w kluczowym momencie sezonu.
– Poleciałem do Brazylii z nadzieją, że pomoże mi się to wydźwignąć z dołka. Jednak ponownie przyszło rozczarowanie. Czy uda mi się trafić z formą po dwóch bolesnych doświadczeniach, w które uderzyły we mnie w tak krótkim odstępie czasu? Myślę, że tak.
– Oczywiście, będzie to ciężkie do realizacji, ale podejmiemy odważnie rękawice. Postaramy się wygrać ligę i zajść jak najdalej w Lidze Mistrzów. Przed nami wspaniałe mecze.
– Jeżeli jesteś kapitanem, nie możesz użalać się nad sobą i całym otaczającym światem. Każdy obserwuje twój najmniejszy ruch, patrzy, w jakim jesteś nastroju. Nie zawsze będą to uśmiechy i gesty radości. Jest też smutek i rozczarowanie, a przez ostatnie trzy miesiące tylko te dwa ostatnie mi towarzyszyły.
Po odpadnięciu z turnieju w Brazylii, Gerrard powiedział ostateczne „pas” występom w koszulce z Trzema Lwami na piersi, skupiając się na grze w Liverpoolu i swej rodzinie – ma przecież trzy córki.
– Bardzo smuciła mnie w kilka dni po ogłoszeniu tej decyzji myśl, że już nigdy nie będę bronił barw swej ojczyzny. Grałem dla Anglii od momentu, kiedy nie skończyłem jeszcze piętnastu lat. Nie wyobrażałem sobie, jaki ciężar niesie ze sobą to oświadczenie.
– Po rozmowie z Brendanem zrozumiałem, że jestem na takim etapie kariery, który determinuje pewne postanowienia. Jeśli chciałbym grać dla reprezentacji, robiłbym to kosztem Liverpoolu. A na to się nie godzę. Jestem 100% pewien co do jej słuszności. Po drugie będę częściej w domu, a moje dziewczynki tego potrzebują. O mnie nie wspominając.
– Ciężko jest po raz kolejny tłumaczyć, że musisz wyjechać na sześć tygodni. Ciągle przez telefon albo internet proszą cię, byś wrócił, że chcą cię z powrotem koło siebie. A wyjeżdżałem tak przez 14 lat. Muszę być fair wobec rodziny i wobec Liverpoolu.
Po mundialu drużynę opuścił najlepszy strzelec, Luis Suárez. Gerrard uważa, że klub jest na tyle silny, iż zdoła zalepić wielką dziurę po utracie swojego czołowego gracza. – Będę zawsze jego największym fanem. Oczywistym jest, że po odejściu piłkarza jego pokroju, pozostaje „wyrwa” w składzie.
– Podobnie było, kiedy odchodził od nas Fernando Torres. Zespół to więcej niż jeden zawodnik. Jesteśmy aktywni na rynku transferowym i poradzimy sobie z jego stratą.
– Wszyscy musimy przejąć obowiązki Luisa, rozpoczynając ode mnie. Mamy dobrą ekipę, dobrego trenera, stajemy się coraz silniejsi.
– To, co wypracowujemy, nie koncentruje się na określonym sezonie. Będzie miało przełożenie w przyszłości. City się wzmacnia, Chelsea również. Arsenal powraca na dobre tory, a United po słabym sezonie wydają się coraz groźniejsi. To będą ciężkie rozgrywki dla wszystkich.
W środową noc Liverpool podejmie w Nowym Jorku w meczu towarzyskim Manchester City.
– To, co widzieliście podczas meczu z City, było prawdziwe, było prosto z mojego serca. Chłopaki mnie znają i wiedzą, jak emocjonalny potrafię być. Byliśmy tak blisko. Ale znacie mnie, nie poddam się i powtórze jeszcze raz te słowa z tego meczu, zobaczycie.
Komentarze (3)