Can o LM i meczu z Borussią
Jeden z nowych nabytków Liverpoolu wypowiedział się w temacie oczekiwań związanych z niedzielnym starciem z niemiecką drużyną, a także późniejszymi występami na międzynarodowej arenie.
Reprezentant Niemiec do lat dwudziestu jeden, który swoją karierę rozpoczynał w Bayernie Monachium, określa atmosferę Ligi Mistrzów jako wyjątkową i nie może doczekać się już poznania jej smaku doprawionego magią Anfield.
Preludium ma nadzieję zaliczyć już jutro, w meczu z Borussią Dortmund.
– Jestem spokojny przed naszymi występami w Lidze Mistrzów. Cała drużyna, klub i miasto czeka na jej powrót, bo Liverpool nie występował w tym turnieju kilka dobrych lat.
– Miałem przyjemność brać udział w tych rozgrywkach w zeszłym roku i muszę powiedzieć, że to wyjątkowe uczucie.
Can występował w meczach fazy grupowej Bayeru Leverkusen z Manchesterem United, Szachtarem Donieck i Realem Sociedad w grupie A, w której jego ekipa zajęła drugie miejsce. Marzenia o awansie do ćwierćfinału prysły po dwumeczu z PSG przegranym 1:6, podczas którego młody Niemiec został wyrzucony z boiska za dwie żółte kartki.
Z racji doświadczenia w tych rozgrywkach wie on, że nie warto porównywać ich do nich niedzielnego meczu z Borussią, gdyż jest to tylko sparing. Z drugiej strony, trzeba jak najlepiej wykorzystać potencjał ekipy Jürgena Kloppa w przygotowaniach do sezonu.
– W Dortmundzie, mimo wielu indywidualności w składzie, praca zespołowa przebiega bez zarzutu.
– Nie ma co porównywać tego meczu do spotkań w ramach Ligi Mistrzów, przecież jutro gramy tylko sparing.
– Inna sprawa, że mam ogromną nadzieję, iż wejdę na boisko i po raz pierwszy zagram na Anfield. Nie mogę się już tego doczekać.
W poprzednim klubie menedżerem Cana był Sami Hyypiä, legenda the Reds, jednak Emre powiedział, że nie udało mu się porozmawiać z przełożonym o Liverpoolu przed transferem:
– Niestety. Nie było szans na rozmowę na ten temat, zanim przeszedłem do Liverpoolu.
Can czeka na swój debiut na słynnym stadionie po otwartej sesji treningowej, jaką zorganizował na nim wczoraj Brendan Rodgers. The Reds trenowali po raz pierwszy od powrotu z USA.
Po rozgrzewce boss podzielił ich na dwie drużyny, które mierzyły się ze sobą przez dwadzieścia minut.
Pierwszy raz od czasu podpisania kontraktu z drużyną trenował Dejan Lovren, grając w parze ze Škrtelem w ekipie, której bramki bronił Simon Mignolet. Prawa strona obrony należała do Javiera Manquillo, a przeciwną okupował Glen Johnson. W pomocy Gerrardowi partnerowali Sterling, Can i Henderson grający przed nim. Za plecami Daniela Sturridge’a wracającego po lekkiej kontuzji zagrał Philippe Coutinho.
Kontuzjowany Adam Lallana nie brał udziału w treningu, nieobecny był również Lazar Marković z powodu problemów ze ścięgnem.
Komentarze (17)
Lovren ma jeszcze tydzień na przestawienie sie na prawą stronę śo. Nie wyobrażam sobie, żeby nasz najlepszy obrońca grzał ławę. Jeśli tak będzie to.... Szkoda gadać.
Poza tym, Henderson na skrzydle? Oby to nie była prawda.
I nie pojmuję, czemu jest Glen na lewej. Enrique znowu jakaś kontuzja? Jesli to ma być nasz skład na BVB lub, co gorsza, na Soton, to jest to sabotaż.
Chciałeś napisać "bezmózgie"?
Sakho lubi się nie tylko za solidną grę w defensywie. On po prostu ,swoim profilem, odstaje od pozostałych - młodszych - nabytków The Reds. Wysoki, potężny, żądza mordu w oczach ;d - brakuje nam takich piłkarzy.
Poza tym ,oceniając go pod kątem pozostałej linii obrony jest jednym z najlepszych.
YNWA.
U żabojadów grzał ławę, gdyż konkurował z niejakim Thiago Silvą i Alexem, a że paryżanie stawiali na doświadczenie, to młody Sakho siedział, nie widzę w tym wielkiej ujmy.
lineker - sakho to nasz najlepszy środkowy obronca i dobrze o tym wiesz, więc idź trolować na devilpage :)
Lovren jest piłkarzem prawonożnym, dlatego jestem przekonany, że prw
Wracając, Lovren to prawonożny obrońca, więc jestem przekonany, że jego naturalnum miejscem jest prawa strona środka obrony, więc będzie tam przestawiony i koniec. Lovren-Sakho to nasz najlepszy duet i oni będą razem grać.