Podsumowanie meczu
Liverpool zakończył letnie przygotowania do sezonu w najlepszy możliwy sposób – the Reds zdeklasowali w niedzielę na Anfield Borussię Dortmund, wygrywając aż 4:0.
Kibice na Anfield mogli od pierwszych minut oglądać debiutantów – Dejana Lovrena, Emre Cana i Javiera Manquillo. W drugiej połowie Kopites zobaczyli z trybun własnego stadionu kolejnego nowicjusza w ekipie the Reds, Rickiego Lamberta.
Wspólne odśpiewanie przez kibiców „You’ll Never Walk Alone” tuż przed meczem uwidoczniło przyjaźń między oba klubami. Gdy sędzia zagwizdał po raz pierwszy, serdeczności zostały odłożone na bok na 90 minut.
W pierwszej połowie na dwubramkowe prowadzenie w odstępie zaledwie 270 sekund Liverpool wyprowadzili Daniel Sturridge i wspomniany Lovren.
Drugą odsłonę gry wspaniale rozpoczął Philippe Coutinho podwyższając na 3:0, a humory kibicom the Reds jeszcze bardziej poprawił Jordan Henderson dobijając rywali w 60. minucie.
Oliver Kirch i Miloš Jojić zagrozili bramce Mignoleta już w trzeciej minucie, ale Belg był na posterunku.
Kilka chwil później znów zabłysły gwiazdy objawień poprzedniego sezonu – Coutinho podał do Raheema Sterlinga, ale nisko lecący strzał Anglika obronił Mitchell Langerak.
W 10. minucie Coutinho magicznym zagraniem wypuścił Sturridge’a, który uderzeniem zewnętrzną częścią stopy otworzył wynik.
Zanim kibice ochłonęli po świętowaniu pierwszej bramki, Steven Gerrard dostrzegł, iż Lovren ma za dużo miejsca w polu karnym rywali. Kapitan uderzył piłkę z rzutu rożnego w kierunku Chorwata. Efekt? Precyzyjna główka i 2:0!
Wynik mógł być wyższy już do przerwy, ale przy strzale Gerrarda z rzutu wolnego klasę pokazał Langerak.
Zaledwie trzy minuty po rozpoczęciu drugiej połowy Sterling mądrze podał do wbiegającego z lewej strony Coutinho, a Brazylijczyk spokojnie pokonał bramkarza rywali.
Cou rozegrał wczoraj wybitny mecz, który mógł uwieńczyć jeszcze ładniejszą bramką. Po wymianie piłki z kolegami pomocnik strzelił jednak niecelnie.
Akcja ta zakończyła się mimo wszystko bardzo udanie – do piłki w ostatniej chwili dopadł Sturridge i po krótkim rajdzie w polu karnym Borussii wyłożył piłkę Hendersonowi. Anglik nie mógł tego zmarnować.
Tyle wystarczyło gospodarzom, aby z wielkimi nadziejami patrzyli na nadchodzące wielkimi krokami spotkanie z Southampton inaugurujące kolejny sezon Premier League.
Komentarze (2)