Lovren o swojej drodze na Anfield
Dejan Lovren to jeden z najnowszych nabytków Liverpoolu. Pozyskany w tym okienku transferowym obrońca w rozmowie z Liverpool Echo opowiada o swojej niełatwej drodze do miejsca, w którym się znalazł. Przed Państwem ekskluzywny materiał opowiadający o Chorwacie.
Każdego dnia po treningu, najdroższy obrońca w historii Liverpoolu zatrzymuje się na dłuższą chwilę by rozdać autografy oczekującym fanom. Chorwat wykazuje dużą cierpliwość doskonale pamiętając czasy kiedy on sam wyczekiwał pod ośrodkiem treningowym Bayernu Monachium by choć na chwilę ujrzeć swoich idoli.
Stolica Bawarii odegrała istotną rolę w czasie dzieciństwa Lovrena. To właśnie tam schronienia szukali jego rodzice uciekający z małym Dejanem przed wojną trwającą w Jugosławii.
- Bayern Monachium był moim ulubionym zespołem. Bywało, że chodziłem na boisko treningowe by zobaczyć piłkarzy. Mam zdjęcia z Elberem, Baslerem czy Lizarazu. W moim pokoju były fotografie niemal wszystkich graczy Bayernu – opowiada Lovren.
- Ci chłopcy, którzy czekają w Melwood przypominają mnie samego sprzed kilkunastu lat.
- Zawsze podpisuję wszystkie kartki, ponieważ wiem co dla rodziców znaczy uśmiech na twarzy ich dziecka. Nikt nie powinien mieć nic przeciwko poświęceniu dziesięciu minut dla tych dzieciaków – przyznaje Chorwat.
Urodzony jako dziecko chorwackich obywateli Dejan, na świat przyszedł w Zenicy, która obecnie należy do Bośni i Hercegowiny. Miał zaledwie trzy lata kiedy jego rodzice ze względu na napiętą sytuację na Bałkanach postanowili udać się w długą podróż do Monachium.
- Nie wiem co by się stało gdybyśmy zostali, ale wydaje mi się, że ktoś z naszej rodziny mógłby zginąć. To były okropne czasy.
- W 1992 przeprowadziliśmy się do Niemiec. Moi rodzice tłumaczyli mi później, że nie było innego wyjścia.
- W Monachium byli już mój ojciec i rodzice mojej mamy. My uciekaliśmy jako ostatni. Wzięliśmy dosłownie jedną torbę, spakowaliśmy to wszystko w mały samochód i wyjechaliśmy do Niemiec.
- Rok po naszej ucieczce w Zenicy był atak na market. Zginęło wiele osób. To pokazało mi jak trudną, ale mądrą decyzję podjęli rodzice – opowiada przejęty Lovren.
- Dla moich rodziców to było niesamowicie ciężkie by opuścić swój kraj w wieku 27-28 lat i powiedzieć sobie „hej, musimy jechać do Niemiec”.
- Nie znasz języka, nie wiesz nic o mieście, czujesz się zupełnie obcy. Dla trzyletniego dziecka to również była trudna sytuacja.
- Jednak wiesz co, kiedy tak się zastanawiam dochodzę do wniosku, że ta sytuacja dużo mi dała, uczyniła mnie znacznie silniejszym.
- Uświadomiłem sobie, że życie nie jest łatwe. Na wszystko trzeba ciężko pracować.
Po siedmiu latach rodzina Lovrena była już zadomowiona w Niemczech, ale nie uzyskała pozwolenia na stały pobyt. Wszyscy zostali więc zmuszeni do wyjazdu z Monachium. Wrócili do Chorwacji gdzie osiedlili się w mieście Karlovac. Dla Dejana to było kolejne trudne przeżycie, ponieważ nie znał języka co znacznie utrudniało aklimatyzację.
- Dziadek wyjechał z Bośni dwa czy trzy lata przed wojną więc miał papiery dla siebie i babci, ale nie miał dla moich rodziców.
- Wiele osób wyjechało wtedy do Niemiec ze względu na wojnę i to oczywiste, że nie można było pomóc wszystkim. Mogli wysłać nas do Bośni albo Chorwacji nawet wcześniej, ponieważ mieliśmy roczny kontrakt z rządem, który mógł ale nie musiał być przedłużony.
- Rodzice nie wiedzieli kiedy będziemy musieli wyjechać. Każdego roku mieliśmy gotowe bagaże. Czekaliśmy aż sytuacja się nieco uspokoi. Po siedmiu latach nadszedł ten moment i wróciliśmy.
- Dla mnie to było szczególnie ciężkie, ponieważ nawiązałem już nowe przyjaźnie. W Niemczech byłem trzy lata w przedszkolu i cztery w szkole.
- Kiedy masz dziesięć lat i mieszkasz w Chorwacji, nie znając zbyt dobrze chorwackiego (nie mówiliśmy w tym języku w domu) to jest ci niezwykle ciężko.
- Nie wiedziałem jak się pozbierać. Zajęło mi dwa lata nim znów nauczyłem się chorwackiego. To był trudny okres. Dla dziesięciolatka to przykre gdy inne dzieci naśmiewają się z ciebie.
- To prawda, że życiowe doświadczenia sprawiają, że stajesz się silniejszy. Rodzice starali się robić dla mnie wszystko co mogli, ale wiadomo, że nie było w moim życiu zbyt kolorowo – przyznaje bez ogródek Lovren.
- Wiem skąd przyszedłem, to zawsze będzie we mnie. Może i lepiej, że miałem trudne dzieciństwo, przynajmniej szybko nauczyłem się czym jest życie.
Piłka nożna od zawsze była pasją Lovrena, ale dopiero jako nastolatek zaczął wierzyć, że ma umiejętności, które pozwolą zrobić jakąś karierę.
Dejan rozpoczął w młodzieżowych drużynach NK Karlovac, ale szybko został wyłapany przez skautów największego chorwackiego klubu, Dinamo Zagrzeb. Ojciec dzień w dzień woził go do Zagrzebia by młody Lovren mógł trenować.
- W Monachium grałem w małym klubiku i niedawno usłyszałem, że mają moje zdjęcie na ścianie.
- Słyszeli, że powodzi mi się w Anglii. To bardzo miłe, że pamiętają tam o mnie – mówi nowy defensor the Reds.
- Nie spodziewałem się, że mogę stać się kimś. Kiedy zaczynałem grać w piłkę w wieku 12-13 lat myślałem po prostu „wow, jestem całkiem niezły!”.
- Potem zgłosiło się Dinamo Zagrzeb, które chciało ściągnąć mnie do siebie. Wtedy pomyślałem, że może coś z tego będzie.
Po wypożyczeniu do Interu Zapresić Lovren wrócił do Dinama gdzie grął u boku byłego piłkarza Liverpoolu, Igora Biscana.
Jego dobra dyspozycja sprawiła, że w styczniu 2010 roku za 10 milionów euro sprowadził go do siebie Lyon. Początki we Francji znów były trudne. Zespołowi szło słabo a Lovren stał się kozłem ofiarnym.
- Media krytykowały mnie niemal w każdej sytuacji. Od samego początku pytano dlaczego za tego chłopaka zapłacono taką fortunę.
- Zawsze pytano dlaczego tak a nie inaczej, dlaczego postąpiłem w dany sposób. A kiedy grałem dobrze przechodziło to bez echa.
- Kiedy mi nie szło, byłem pierwszy do skrytykowania. To było trudne. Nie rozumiałem skąd bierze się ten brak szacunku wobec mojej osoby.
Lovren odżył dzięki zeszłorocznemu transferowi do Southampton. 25-letni obrońca ma za sobą bardzo udany sezon.
- To był dla mnie świetny czas – przyznaje.
- Po trudnej sytuacji w Lyonie pokazałem, że jestem graczem, który może grać nieźle w Premier League, a nie piłkarzem o jakim mówiono we Francji.
Lovren został wręcz zasypany ofertami, ale od początku wiedział, że najbardziej zaangażowany jest Liverpool, na którym zresztą najbardziej mu zależało.
Wprawdzie saga transferowa trwała długo z uwagi na niechęć władz Southampton do oddania jednego ze swoich najlepszych graczy, ale ostatecznie piłkarz dopiął swego i trafił na Anfield.
Lovren nie jest w klubie sam. Do Liverpoolu sprowadzeni zostali bowiem również Ricky Lambert i Adam Lallana, którzy w zeszłym sezonie grali z Chorwatem na St Mary’s.
Okazję do debiutu Lovren będzie miał już w niedzielę. Rywalem the Reds będzie… Southampton.
Komentarze (2)