Lovren: Będę przywódcą
Dejan Lovren obiecał, że da z siebie wszystko, by grać na miarę kwoty, którą wydał na niego Brendan Rodgers. Lovren ma być liderem defensywy, jakiego the Reds nie mieli od czasu przejścia na emeryturę Jamiego Carraghera. Chorwat zdradził też, że w 2011 roku był o krok od transferu do Liverpoolu.
Sprowadzony za 20 mln £ stoper stwierdził, że schlebia mu porównanie do Carraghera, który zawiesił buty na kołku w maju 2013 roku.
- Brendan powiedział mi, że widzi mnie jako lidera – powiedział Lovren.
- Powiedziałem mu, że wciąż jestem młody, że mam tylko 25 lat, ale że dam z siebie wszystko. Będę prowadził zespół. Nie mam tyle doświadczenia, co Jamie Carragher, ale myślę, że ono przyjdzie z czasem.
- Powiedziałem również, że to wielki zaszczyt być porównywanym do takiej legendy. Wiele lat kariery przede mną, więc będę po prostu pracował, a zdolności przywódcze przyjdą z czasem.
- Lubię gadać podczas meczu, lubię komunikować się z kolegami. To pozwala mi zachować koncentrację.
Lovren był łączony z przenosinami do Liverpoolu w 2011 roku, jednak został wtedy w Lyonie, a rok temu sprowadził go Southampton.
- Byłem naprawdę blisko Liverpoolu, nie wiem czemu transfer nie doszedł w końcu do skutku. Byłem pewien tych przenosin. Te sprawy zależały wtedy od (Damiena) Comolliego – powiedział Lovren.
Reprezentant Chorwacji zanotował imponujący występ dla the Reds w towarzyskim spotkaniu z Borussią Dortmund, kiedy to strzelił gola. Teraz jest gotowy na początek prawdziwej walki, która zacznie się w niedzielę w spotkaniu z Southamptonem.
- To był dla mnie świetny start – dodał Chorwat.
- Na początku myślałem, że będzie mi trochę ciężko, ponieważ trenowałem z zespołem dopiero od dwóch dni.
- Jednak wyszło na to, że byłem bardzo zadowolony z mojej gry i z gry zespołu. Uważam, że zagraliśmy niesamowicie, szybko operując piłką.
- Nie mogę powiedzieć już teraz, że możemy zdobyć tytuł, jednak powiem, że wraz z Chelsea, Arsenalem, Manchesterem United i Manchesterem City mamy spore szanse. Myślę, że walka będzie zażarta, ale weźmiemy w niej udział.
Komentarze (0)