Trzy kropki: Mecz z Southampton
Po wakacyjnej przerwie wraz z pierwszym spotkaniem powraca na łamy LFC.pl kolejna stała kolumna – „Trzy kropki”. Gorąco zachęcamy do lektury i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.
– O ogólnym przebiegu meczu… (AirCanada)
Pierwszy mecz sezonu zawsze jest ciężki, niezależnie od tego, przeciwko komu i gdzie grasz. To Premier League, która rządzi się swoimi unikalnymi prawami i nasze spotkanie z Southampton był tego świetnym dowodem. Pytanie główne, jakie się nasuwa jest następujące: Liverpool zagrał aż tak słabo, czy Święci grali tak dobrze? Sądzę, że prawda będzie leżała tu gdzieś pośrodku. Doceńmy mimo wszystko klasę the Reds. Trzeba potrafić zwyciężać w tego typu spotkaniach, mimo niewielu okazji bramkowych i bonusowego łutu szczęścia pod własną bramką. Zdecydowanie momentami brakowało nam kontroli w środku pola i spokoju w grze, jednak chyba niewielu rozsądnych kibiców było tym faktem zdziwionych, widząc ustawionych obok siebie Lucasa z Gerrardem. Ten eksperyment niejednokrotnie Rodgersowi się już nie udawał, więc przecierałem oczy ze zdumienia, widząc naszą jedenastkę na otwarcie sezonu. Mamy jednak 3 punkty na koncie, zrealizowaliśmy swoje zadanie i oczekujemy kolejnej batalii w Premier League.
– O postawie debiutantów… (Jetzu)
W meczu z Southampton zadebiutowało trzech z siedmiu sprowadzonych tego lata piłkarzy. Dejan Lovren i Javier Manquillo wyszli od pierwszej minuty w defensywie The Reds, zaś Rickie Lambert zameldował się na boisku w 76. minucie, zmieniając zmęczonego Coutinho. Debiuty u całej trójki można uznać za dość udane. Manquillo dobrze radził sobie z Dušanem Tadiciem, a Lovren pewnie radził sobie w środku defensywy, popisując się również kilkoma bardzo dokładnymi podaniami do kolegów z przodu. Lambert miał mniej czasu na pokazanie się, jednak jego gra ciałem bardzo pomogła w końcówce meczu.
– O (ponoć) będącym w rozsypce So’ton… (AirCanada)
Wielu kibiców postawiło już przysłowiowy krzyżyk na Southampton przed startem sezonu, wróżąc drużynie Koemana nieuchronny spadek w maju 2015 roku. Tymczasem Święci potrafili w przystępny i sprytny sposób wykorzystać słabości wicemistrza Anglii. Szczególnie Tadić może okazać się ciekawym wzmocnieniem i naturalnym następcą Adama Lallany w ekipie z St. Mary’s Stadium. W środku pola na dobrym poziomie zagrali ponadto Wanayama z Schneirderlinem. Ciężko o jakieś konkretne opinie po zaledwie otwierającej kolejce na Wyspach, ale na pierwszy rzut oka wydaje się, że Southampton przy odpowiednim zagospodarowaniu funduszy, zebranych ze sprzedaży Shawa, Chambersa, Lallany czy Lovrena może rozgrywać ten sezon ze stoickim spokojem.
– O stosnkowo nielicznych okazjach pod bramką Forstera… (PiotrekB)
Słabość środka pola Liverpoolu bolała zarówno pod naszą bramką jak i pod bramką przeciwnika. The Reds nie pomagało bojaźliwe wyprowadzanie piłki ze swojej połowy, co gorsza słaby występ zanotował Coutinho, któremu nie udało się zapewnić choćby ułamka kreatywności w ataku, jaką pokazał w meczu z Borussią. Zespół Rogersa nie był w stanie tworzyć sytuacji mających szansę rozmontować obronę Świętych, musiał zdać się na indywidualności Sterlinga i Sturridge’a. Tego ostatniego czeka przystosowanie do zmiany stylu gry po odejściu Suáreza. Najczęściej widywaliśmy go w bocznych sektorach boiska, gdzie skupiał na sobie uwagę obrońców. Teraz, gdy jest naszym jedynym wartościowym napastnikiem, powinien częściej znajdować się pod bramką rywala – jego pierwszym kontaktem z piłką w polu karnym był zwycięski gol z 78. minuty.
– O wysokich oczekiwaniach wobec Sterlinga… (Jetzu)
Raheem Sterling kibicom Liverpoolu był znany już kilka lat temu, jednak dopiero w zeszłym sezonie jego gwiazda rozbłysła pełnym blaskiem, a młody Anglik szturmem podbił boiska Premier League i wywalczył sobie pewnie miejsce w składzie zarówno drużyny Brendana Rodgersa jak i reprezentacji Anglii na Mistrzostwach Świata. Po odejściu Suáreza wielu fanów właśnie w Sterlingu widzi talizman Liverpoolu, lidera ofensywy, kogoś, kto jednym zagraniem odmieni losy spotkania. I trzeba przyznać, że swoją grą w zeszłym sezonie na tak pochwalne opinie zasłużył. We wczorajszym meczu zdobył bramkę i asystował przy drugiej, ciężko młodemu Anglikowi było marzyć o lepszym początku tak ważnej dla jego kariery kampanii.
– O zbliżającym się starciu z mistrzem Anglii… (PiotrekB)
W następnej kolejce Liverpool zmierzy się z Manchesterem City. Nie będzie już miejsca na powtórkę nerwowego występu z Southampton – każdy błąd the Reds zostanie surowo ukarany. Podopieczni Rodgersa mają wystarczającą jakość, by odnieść zwycięstwo, ale najpierw menedżer musi uporać się z odpowiednią obsadą środka pola. Starcie z pomocą Obywateli, w której brylują Yaya Touré, Fernando czy Fernandinho będzie ciężką przeprawą. Gra na alibi nie wchodzi w grę, zeszły sezon nauczył nas, jaką wagę w wyścigu o końcowe lokaty mają najdrobniejsze detale. Liverpool musi upewnić się, że zagrają na jego korzyść.
Komentarze (3)
Niestety w tym okienku trudno o jakiekolwiek nadzieje na porządnego def. pomocnika w stylu Schneirdelina (którego szefostwo So'ton i tak już uwiązało na smyczy), ale zdaje się, że DP może się okazać naszym głównym celem na zimę, o ile oczywiście wytargamy jakiegoś napadziora do końca sierpnia...
A nie macie juz dosyc komentarzy po straconych punktach , ze..,, gralismy swietnie ..,, ale pilka obijala slupki, poprzeczki?