Analiza meczu z Machesterem City
Liverpool nie wszedł w ten sezon tak dobrze jak w poprzedni, ale kibice mogą mimo wszystko czuć się dobrze. Krok po kroku skład drużyny będzie wyglądał coraz lepiej i pewniej, a w meczu z Obywatelami dało się zaobserwować wpływ piłkarzy z ławki rezerwowych, czyli coś, o czym od dawna marzyli fani the Reds. Jednak dlaczego Liverpool przegrał to spotkanie?
Zacznijmy od składu. Nie było Lucasa, był debiutujący Moreno oraz Allen w pierwszym składzie. Pięciu pomocników i wysunięty Sturridge. Dlaczego akurat tak? Rodgers chciał zagęścić środek pola, aby nikt z rywali nie przedarł się przez tę strefę boiska. Mając Gerrarda i Allena jako defensywnych pomocników miał prawo czuć się pewnie. Jednak niewidoczny był Henderson, a Coutinho rozegrał bardzo słaby mecz, przez co potencjał ofensywny znacząco zmalał.
Moreno włączał się do ofensywnych akcji, czyli robił to, co Brendan lubi najbardziej. Dodatkowo Sterling wspomagał Sturridge’a w ataku. Wydawać by się mogło, że gdyby Henderson zamienił się pozycją z Coutinho, wtedy Liverpool miałby więcej pożytku z obu piłkarzy. Jordan jednak z konieczności zaczął na skrzydle (miejmy nadzieje, w następnych meczach zobaczymy tam nominalnego skrzydłowego) a Cou na środku. City było na to przygotowane.
Gdy Moreno atakował, Zabaleta bronił. Piłkarze ofensywni tj. Džeko, Jovetić, Silva mieli wracać do drugiej linii, aby uniemożliwić rozgrywanie akcji rywalom. Clichy skutecznie blokował Johnsona, który praktycznie był niewidoczny przez całe spotkanie. Pellegriniemu udało się bardzo dobrze rozgryźć rywala. Kluczem jednak była gra na wyczekanie, którą łatwo było wykonać podczas rajdów Moreno.
Moreno jak widać największą aktywność przejawiał nie blisko własnej bramki, a w okolicach środkowej strefy. Wtedy starał się drużynie pomagać, co jednak nie przyniosło efektów. Gdy już wracał, tracąc tym samym siły – popełniał błędy. Było widać chęci, zapał, ale trzeba jeszcze przyzwyczaić się do Premier League. Dodatkowym problemem jest fakt, że Alberto praktycznie ciągle gra lewą nogą, nawet proste zagrania czy wybicia dokonuję wyłącznie swoją mocniejszą nogą. Mimo to nie zagrał najgorzej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę podania.
Po lewej stronie Clichy, po prawej właśnie Moreno. Jak widać więcej niecelnych podań zaliczył ten pierwszy, jednak częściej będąc na połowie rywala. Moreno zachował jednak skuteczność celnych podań na poziomie 90%, także to bardzo dobry wynik. Rozgrywał krótko, rzadko starał się grać górą. Przydaje się to w sytuacjach, kiedy trzeba pomyśleć, jak rozegrać akcje. Moreno póki co nie jest jeszcze tym brakującym elementem układanki, ale rozegranie dobrego meczu z takim rywalem, to niełatwe zadanie. A skoro jesteśmy przy Hiszpanie, to warto zwrócić uwagę na grę całej defensywy, zaczynając od bloków.
To co jest ważne dla nas, to fakt, że City nie potrafiło poważnie zagrażać przez środek pola. Większość piłek blokowanych przez graczy Liverpoolu to piłki zagrane z obu flanek. Citizens natomiast świetnie blokowali właśnie tam, gdzie Liverpool miał być najgroźniejszy – na środku. Stąd wiele strzałów nie trafiło nawet w światło bramki. Zarówno Rodgers jak i Pellegrini mogą być zadowoleni ze swojej defensywy, chociaż w przypadku gości brzmi to jak oksymoron. Idźmy dalej.
Wiele sytuacji gospodarzy wyglądało podobnie. Szukanie piłki na skrzydle i podanie do partnera. Zabaleta w tej sytuacji zaznaczony na czerwono ma wiele (zbyt wiele!) swobody. Jednak warto zwrócić uwagę na tłok w polu karnym. Aż sześciu piłkarzy w czerwonych trykotach pilnuje wejść w pole karne. City potrafiło to wykorzystać przy golu Joveticia (na 1:0) czy też golu Agüero (3:0) ale mimo to obrona the Reds poważnie utrudniła zadanie Obywatelom. Choćby dlatego, że Yaya Touré nie miał za wiele do powiedzenia. Liverpool nie pozostawał dłużny.
Tym razem aż siedmiu zawodników w niebieskich koszulkach we własnym polu karnym, ale za to czterech rywali. Dodatkowo Cou oraz Sterling są w razie zabezpieczenia. Mogą albo otrzymać piłkę i strzelić z dystansu, albo szukać innego rozwiązania. Zamykać akcję może także Hendo (prawy róg). Liverpool wiedział, że mając tylu pomocników, musi ich wykorzystać, jednak Sturridge jako rozgrywający był za dobrze kryty, przez co po prostu nie miał jak podawać. Mimo to City często załamywało blok defensywny, który nie wyglądał zbyt dobrze w kilku akcjach. the Reds za wszelką cenę chcieli być skupieni i w obronie, i w ataku.
Celem było stworzenie takiej przewagi, aby większa liczba defensywnych piłkarzy była na własnej połowie w sytuacji, kiedy City posiadało mniejszą liczbę zawodników ofensywnych. Škrtel i Moreno mają już swoich rywali obok siebie, reszta piłkarzy czeka aż pojawią się następni. Krycie jeden na jeden zamieniało się często na grę w trójkącie, co pokażę poniżej.
Może i wygląda to dziwnie, ale ma sens. Trzech zawodników pilnuje dwóch i teoretycznie ma przewagę. Dodatkowo kolejna trójka jest na linii szesnastego metra. Pilnowanie takiej formacji przez całe spotkanie jest trudne, ale w wielu przypadkach właśnie tak broniła się nasza ekipa. Problemem było jednak to, że w spotkaniu wystąpiło dwóch nowych zawodników, przez co „nawalała” komunikacja. Stąd błędy przy pierwszym i trzecim golu. Poniżej podobna sytuacja, lecz po drugiej stronie.
„Kocioł”, bo tak można nazwać sytuację powyżej. Każdy piłkarz City ma określoną rolę na boisku, z czego trzech obrońców czeka na ruch rywala. Inni opiekują się naszymi ofensywnymi piłkarzami. Kompany odpowiedzialny jest za pilnowanie aż dwóch piłkarzy, ale właśnie od tego ma asekuracje za plecami. Jeśli ktoś szuka idealnego przykładu na doskonałe przygotowanie taktyczne do meczu, to ma świetny wzorzec.
Mimo to Liverpool potrafił przebić się przez taką formację defensywną. Wolny Sterling, od razu podaje do wbiegającego Glena, który nie jest pilnowany. Dodatkowo ruch do piłki może zrobić Henderson, który jest na środku. Przez takie kombinacyjne akcje nasza drużyna powinna znacznie bardziej zagrażać bramce rywali. A jeśli mówimy o tym, to…
… strzały powinny być bardziej groźne. Zablokowane te, które są z dobrych pozycji, niecelne niestety jak widać są bardzo niecelne, a obronione powinny w większości zakończyć się golami. To jednak czysta fantazja idealnego meczu, a ten mecz idealnym na pewno nie był. Pod względem taktyki całkiem dobrze, obrońcy muszą nawiązać ze sobą nić porozumienia, a Balotelli musi zagrać w niedzielę.
Komentarze (3)
Tottenham jest na pierwszym miejscu ale już nie przesadzajmy z tymi obawami. QPR jest cienkie a z West Hamem mieli dużo szczęścia bo strzelili w doliczonym czasie, a Noble jeszcze karnego nie wykorzystał.