Javier: Gra u jego boku to zaszczyt
Javier Manquillo przyznaje, że gra u boku Stevena Gerrarda sprawia, iż czasem musi się uszczypnąć. Hiszpański obrońca miał zaledwie cztery lata, gdy kapitan Liverpoolu zadebiutował w meczu pierwszej drużyny w listopadzie 1998 z Blackburn Rovers.
Gdy Manquillo dorastał, mógł obserwować drogę Gerrarda, który prowadził the Reds do tryumfów na scenie krajowej i europejskiej przez całą karierę. Teraz nie może uwierzyć, że gra u jego boku.
- Gdy pierwszy raz widziałem grę Gerrarda, byłem tylko dzieckiem - powiedział 20-latek. - Teraz gramy w jednym zespole. To wspaniały zawodnik i możliwość dzielenia z nim boiska to spełnienie marzeń.
- Jestem bardzo szczęśliwy z tego, że tu jestem. Tęsknię za wieloma rzeczami, chyba najbardziej za pogodą, ale z każdym dniem przyzwyczajam się do życia tutaj coraz bardziej.
Manquillo został wypożyczony z Atletico Madryt tego roku i zaliczył dobry start w swojej karierze na Anfield. Już może się pochwalić dwoma dobrymi występami z Southampton i Tottenhamem.
Boczny defensor uważa, że Brendan Rodgers jest głównym architektem jego szybkiego wejścia w życie na Merseyside i odnalezienia się wśród hiszpańskojęzycznej części zespołu.
- Bardzo dobrze dogaduję się z menadżerem - dodał Manquillo. - Pomaga nam ze wszystkim, a to jest wspaniała sprawa. Mówi też płynnie po hiszpańsku i dzięki temu się łatwo komunikujemy.
- Mam tu kolegów z Hiszpanii: Alberto Moreno, Suso i José Enrique. Są też inni, którzy znają nasz język, więc mogę powiedzieć, że adaptacja przebiegła bardzo łatwo.
Komentarze (0)