Big Sam zakopał topór
Sam Allardyce ujawnił, że jego spór z byłym menadżerem Liverpoolu, Rafaelem Benitezem jest już skończony. Twierdzi jednak, że to przez Hiszpana futbol jego drużyn jest określany jako "bezpośredni".
Benitez i Allardyce pozostawali w konflikcie podczas 6 lat pracy Hiszpana na Anfield, a cała sytuacja zaczęła się od stylu gry, który swoim drużynom wpajał aktualny menadżer West Hamu.
Big Sam wyjawił jednak, że menadżerowie zakopali topór wojenny i pogodzili się podczas krótkiego okresu czasu w którym Benitez pracował jako tymczasowy menadżer w londyńskiej Chelsea.
- Po raz pierwszy w historii, kiedy był menadżerem Chelsea, Rafa zaprosił mnie na piwo po meczu - powiedział Allardyce.
- Tak więc nasz trwający niemalże 10 lat spór jest już przeszłością.
Allardyce wciąż twierdzi jednak, że to Benitez był pierwszym, który skrytykował jego metody nazywając go "menadżerem długiej piłki".
Benitez raz porównał sarkastycznie zespół Allardyce'a do Barcelony, kiedy to prowadzone przez Big Sama Blackburn przegrało 2:1 z Liverpoolem w lutym 2010 roku.
- Krytyka mojego "bezpośredniego" stylu gry nie pochodziła od dziennikarzy, wszystko zaczęło się od innych menadżerów z Benitezem na czele - dodał Allardyce.
- Moje drużyny nigdy tak jednak nie grały.
- To był ich sposób na ochronę własnej skóry w przypadku porażki z moim zespołem, zamiast przyjęcia faktu, że zostali po prostu ograni taktycznie.
60-letni menadżer, który mierzył się z drużyną The Reds jako szkoleniowiec Boltonu, Newcastle czy Blackburn dał nawet lekko do zrozumienia, że Benitez był zazdrosny o styl prezentowany przez zespoły Allardyce'a.
- Jedną z rzeczy których najbardziej żałuje jest fakt, że nie postanowiłem uporać się z łatką "bezpośredniej gry" dużo wcześniej, przez pokazanie, że przypinają ją ludzie zazdrośni o to, że ich zespół nie jest tak dobry jak mój.
Komentarze (1)