Liverpool potrzebuje wygranej

Były gracz Liverpoolu, John Aldridge w kilku słowach opisuje swoje lęki i obawy przed najbliższym meczem z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Po meczu z QPR, popularny "Aldo" jest pełen wątpliwości o postawę the Reds w spotkaniu Ligi Mistrzów.

Wszyscy na pewno zdają sobie sprawę jak trudna będzie najbliższa środa.

Nasza obrona nie wygląda najlepiej. A tak się składa, że będziemy mierzyć się z drużyną, która ma olbrzymi potencjał ofensywny.

Real Madryt nigdy nie strzelił gola Liverpoolowi w rozgrywkach pucharowych, ale to się chyba zmieni podczas meczu na Anfield.

Pytanie jest jedno: czy the Reds są w stanie strzelić im bramkę?

Patrząc na nasze ostatnie występy, a w szczególności na to co działo się w meczu z QPR to nasuwa się tylko jedna odpowiedź.

Chciałbym być naprawdę zaskoczony rezultatem w stylu 1:0 lub 0:0, ale do tego Liverpool będzie potrzebował wielkiej siły ognia z przodu.

Jednak w jednym elemencie Liverpool będzie miał niezaprzeczalną przewagę - będą to kibice.

Wiele naprawdę znakomitych zespołów, które przez lata odwiedzały Anfield nie mogło sobie poradzić z naporem dopingu naszego 12. zawodnika. Wsparcie fanów jest bardzo ważne.

Kibice muszą wręcz onieśmielić Real. Liverpool bardzo tego potrzebuje.

Na boisku, the Reds nie mogą sobie pozwolić na zepchnięcie do defensywy, ponieważ to idealna sytuacja dla drużyny z Madrytu.

Luka Modrić musi zostać odcięty od piłki. Będzie to trudne, ale wiadomości o kontuzji Garetha Bale'a mogą być dla Liverpoolu korzystne.

To z pewnością spore ułatwienie. Jednak oni ciągle mają w składzie Cristiano Ronaldo, wspomnianego już Modricia oraz jeszcze kilka gwiazd, których już nie będę wymieniał.

Jednak Brendan Rodgers nie poświęci jednego zawodnika, aby indywidualnie krył Modricia czy Ronaldo. To nie w jego stylu.

The Reds powinni próbować grać swoim stylem, ale wiadomo, że Real nie pozwoli na wprowadzanie piłek w pewne rejony boiska.

Przypuszczam, że Rodgers znacząco zmieni wyjściową jedenastkę w porównaniu do składu z QPR.

Rickie Lambert może zająć miejsce Balotellego, prawdopodobnie od pierwszej minuty zagra Philippe Coutinho. Spodziewam się też Alberto Moreno.

W niedzielę, w Londynie zespół nie wyglądał zbyt dobrze. Ostatecznie piłkarze pokazali charakter oraz ducha walki do ostatnich sekund.

Do końca oba zespoły starały się atakować na Loftus Road odpuszczając w zasadzie obronę własnej bramki.

Bez wątpienia było to wielkie widowisko. Kiedyś nie potrafiliśmy jednak wyjść z takich meczów z trzema punktami.

Nie graliśmy dobrze. Nie zrobiliśmy nawet zbyt wiele, aby "zdobyć" te trzy bramki.

Przez ostatnie 5 minut gry przy stanie 1:0 dla the Reds pomyślałem sobie, że mieliśmy szczęśliwy dzień kończąc mecz z czystym kontem. Ależ się pomyliłem.

W obronie zagraliśmy kiepsko. Jedyną dobrą interwencję przez cały mecz zaliczył Martin Skrtel, który wrócił się i wybił piłkę zmierzającą do bramki.

Do czego zmierzam, nie wydaje mi się, abyśmy byli w stanie pokonać taką drużynę jak Real.

Poprzedni sezon był kompletnie inny niż obecny, ale powinniśmy szukać tamtej siły i mocy.

Straciliśmy 50 bramek, ale dzięki naszym dwóm napastnikom strzeliliśmy 2 razy więcej.

W tej kampanii jestem pewny, że stracimy nawet więcej niż 50 goli. Ale nie powtórzymy tamtego wyniku jeśli chodzi o bramki strzelone.

Miejmy nadzieję, że Liverpool pokona własne słabości i ucieszy nas chociaż jednym golem w środę.

John Aldridge