Obrona Liverpoolu wymaga poprawy
W tych trudnych czasach, kiedy Liverpool musi spoglądać daleko w przeszłość w poszukiwaniu nadziei przed starciem z Realem Madryt, historia przynosi pocieszenie. Dziesięciokrotni zdobywcy Pucharu Europy nie dość, że w całej swej historii nie pokonali jeszcze zespołu z Anfield, to w meczach z the Reds nie zdołali zdobyć ani jednej bramki. Jeśli w jutrzejszym meczu ta seria zostanie podtrzymana, trudno powiedzieć, co będzie większe – osiągnięcie zespołu z Merseyside czy zaskoczenie.
Liverpool przygotowuje się do spotkania z Hiszpanami po wygranej 3:2 z Queens Park Rangers w meczu, który dał więcej powodów do zmartwień niż pewności siebie. Obrona, która nie potrafi powstrzymać Bobby’ego Zamory i straciła już 12 bramek w obecnym sezonie stanie przeciwko jednej z najbardziej zabójczych formacji ofensywnych na świecie, prowadzonej przez Cristiano Ronaldo, który w ostatnich ośmiu meczach zdobył 15 bramek. Zły wilk napotka na swojej drodze domek ze słomy.
Zrozumienie, dlaczego Real nie zdołał zadać choćby jednego ciosu w konfrontacjach z Liverpoolem jest zdecydowanie łatwiejsze, niż wyjaśnienie, w jaki sposób zespół, który od czerwca ubiegłego roku wydał na wzmocnienia defensywy 64 miliony funtów, tak łatwo traci bramki. Giganci europejskiej piłki jak do tej pory starli się trzykrotnie. Raz w finale Pucharu Europy, kiedy Liverpool Boba Paisleya był u szczytu potęgi oraz pięć lat temu w dwumeczu wygranym 5:0, przez zespół Rafy Beníteza.
Dzisiejszy Liverpool w przeciwieństwie do tamtych jest niewyobrażalnie kruchy. The Reds mogli wystawić w weekend najdroższą defensywną piątkę w lidze, a mimo to byli niezorganizowani i chaotyczni w meczu z zamykającym tabelę QPR. Ani Martin Škrtel ani Dejan Lovren, najbardziej krytykowani za postawę defensywy, nie mają gotowej recepty na poprawę gry obronnej. Obaj jednak wierzą, że odpowiedzi należy szukać w grze całej drużyny.
– Musimy być bardziej zwarci, biegać więcej i tworzyć monolit, wszyscy razem, w tym samym rytmie – powiedział Lovren. – Mamy grupę świetnych piłkarzy, ale musimy zacząć grać jak zespół.
– Najłatwiej jest krytykować obrońców i bramkarza, ale jak już mówiłem wcześniej, obrona to nie tylko czterech piłkarzy, to cały zespół – potwierdził Škrtel.
Odkąd Brendan Rodgers objął stery, Liverpool stracił 105 bramek w 84 ligowych meczach. Problem, który obserwowaliśmy na Loftus Road nie jest więc niczym nowym. Różnica między Liverpoolem z obecnego sezonu a z poprzedniego polega na tym, że bez Luisa Suáreza sprzedanego do Barcelony oraz kontuzjowanego Daniela Sturridge’a, Liverpool nie ma wystarczającej siły ognia by strzelić cztery czy pięć bramek, kiedy przeciwnik zdobywa trzy.
Real Madryt raczej nie będzie w stanie wystawić na plac boju całej swojej artylerii, gdyż Gareth Bale wciąż leczy kontuzję uda, która może wyeliminować go również z sobotniego ligowego starcia z Barceloną. Carlo Ancelotti wciąż będzie mógł jednak skorzystać z Ronaldo, Karima Benzemy, Toniego Kroosa i Jamesa Rodrígueza tworzących skład, który według Martina Škrtela jest najlepszy na świecie.
Środkowy obrońca wspomina ostatnią potyczkę tych zespołów na Anfield, w której to Liverpool pokonał zespół z Madrytu 4:0, jako jedno ze swoich najlepszych piłkarskich wspomnień.
– To była wspaniała noc i wspaniały występ – powiedział. Powtórzenie tego wyniku nie wydaje się obecnie możliwe, ale według Škrtela priorytetem będzie sięgnięcie po trzy punkty, nieważne w jaki sposób.
– Zawsze dobrze jest zachować czyste konto, ale zwycięstwo jest najważniejsze – powiedział. – Wolę wygrać 4:3 niż zremisować 0:0, ponieważ stawką meczu są trzy punkty.
Powody do optymizmu
Liverpool – Real Madryt 1:0 (27 maja 1981)
Finał Pucharu Europy na zawsze zostanie zapamiętany dzięki zwycięskiemu trafieniu Alana Kennedy’ego na dziewięć minut przed końcem.
Real Madryt – Liverpool 0:1 (25 lutego 2009)
Dzień, który zaczął się od spekulacji na temat przyszłości Rafy Beníteza, skończył się zwycięstwem Liverpoolu po bramce Yossiego Benayouna.
Liverpool – Real Madryt 4:0 (10 marca 2009)
„¿Esto es Anfield… Y que?” („This is Anfield, co z tego?”) pytała przed meczem Marca, hiszpański dziennik. Odpowiedź na to pytanie była brutalna i bezwzględna.
Tony Barrett
Komentarze (15)
Sęk w tym, że gramy kreatywnym (Gerrard) a nie destruktywnym (takim jak np. Mascherano) DM-em. Gramy z bocznymi obrońcami, którzy wypuszczają się daleko do przodu i bramkarzem, który nie wypuszcza się w ogóle. Nic więc dziwnego, że każdy błąd pozostawionych samym sobie środkowych obrońców kończy się bramką dla przeciwnika.
Taka przynajmniej jest teoria. W praktyce mamy taki chaos w obronie, że nikt już chyba nie wie co ma robić :-).
A tak na serio: ofensywa z czasem się ogarnie, to oczywiste, a obrona potrzebuje większego wsparcia ze strony pomocników.
Winę można też upatrywać w sztabie szkoleniowym, wymienienie kilku ludzi odpowiedzialnych za przygotowania obrońców mogłoby pomóc