Zapowiedź meczu
W czwartej rundzie Capital One Cup Liverpool na Anfield podejmie Łabędzie ze Swansea. Czy wreszcie doświadczymy meczu przełomowego dla kampanii 2014-15 i przedłużymy serię meczów bez porażki z drużyną Garry'ego Monka?
Kibice Liverpoolu od niemal dwóch miesięcy przecierają oczy ze zdumienia i to nie za sprawą pięknej gry swojego ukochanego klubu. Wręcz przeciwnie.
W drużynie gdzie najwięcej się mówi o duchu drużyny, grze zespołowej i budowie kolektywu na słabe rezultaty wpłynęło kilka czynników m.in. odejście Luisa Suareza, przedłużający się rozbrat z piłką Daniela Sturridge'a i bardzo niedokładna gra bloku defensywnego. Liverpool w tym sezonie gra bardzo niedokładnie, niemrawo i bez tego błysku z poprzedniego sezonu.
Przekonujące rezultaty zastąpiły wymęczone zwycięstwa, bezbarwne remisy i rozczarowujące porażki.
Meczem ze Swansea wracamy do rywalizacji w Capital One Cup. To drugi rozdział w rozgrywkach o Puchar Ligi Angielskiej, choć już pierwszy okazał się nie lada próbą dla serc kibiców Liverpoolu. O zgonach z powodu 15-minutowej serii rzutów karnych z Middlesborough nie słyszałem, ale wielu zadawało sobie pytanie: "Co się stało z Liverpoolem?". Koniec końców udało się pokonać drużynę prowadzoną przez Aitora Karankę, a kibice ujrzeli jedną z najdłuższych serii jedenastek zespołów na tym poziomie piłkarskim poprzedzoną jeszcze wyrównującą bramką gości w trzeciej minucie doliczonego czasu dogrywki.
W tym sezonie drużyna Brendana Rodgersa prezentuje się blado w porównaniu do poprzedniej kampanii. Wiadro łez wylane po odejściu Suareza do Barcy miał zrekompensować transfer Mario Balotellego. Obserwatorzy już wytykają mu liczbę minut bez strzelonej bramki, a Brendan Rodgers oczekuje cudu na Anfield i stawia na Włocha w niemal każdym spotkaniu. W meczu z Hull City Balotelli miał piłkę meczową w samej końcówce, ale nie udało mu się skierować piłki do siatki Jakupovica. Ze Swansea nie zagra Sturridge, więc Balo w środku ataku nie powinien być niespodzianką i miejmy nadzieję, że wreszcie strzeli nie jedną, a kilka bramek.
Łabędzie też nie grzeszą formą. Po dobrym początku sezonu nie ma praktycznie śladu mimo wygranej w ostatniej kolejce Premier League z beniaminkiem z Leicester 2-0 po golach Wilfrieda Bony'ego, który w składzie Liverpoolu byłby witany gromkimi brawami. Drużyna Garry'ego Monka w lidze zajmuje szóste miejsce czyli o jedno wyżej niż the Reds. Łabędzie od czterech spotkań nie potrafią pokonać Liverpoolu. Ostatnio niemal dwa lata temu - 31 października 2012 wygrali na Anfield z the Reds 3-1... w Capital One Cup.
Swansea w trzeciej rundzie pokonało 3-0 Everton i pewnie wkroczyło do czwartej rundy. W pojedynku z Liverpoolem nie będzie faworytów, mimo że na boisku zmierzy się wicemistrz kraju z dwunastą ekipą poprzedniego sezonu.
Warto jeszcze wspomnieć, że rok temu Liverpool nawet nie dotarł do czwartej rundy. Tak, w sezonie, który jawi się kibicowi Liverpoolu jako wspaniały sen, drużyna Brendana Rodgersa odpadła już w trzeciej rundzie. Choć ekipa wtedy prowadzona przez Davida Moyesa nie była w jakiejś niesamowitej formie udało jej się pokonać Liverpool 1-0 po golu Chicharito.
Miejmy nadzieję, że rozgrywki o Puchar Ligi Angielskiej w tym sezonie choć trochę zrekompensują kiepską formę ligową i te nieprzekonujące rezultaty w Lidze Mistrzów Liverpoolu i drużyna Brendana Rodgersa zwycięstwem ze Swansea zyska trochę tak potrzebnej pewności siebie przez starciem rewanżowym z Realem Madryt i poprzedzającym to starcie wyjazdem na St. James's Park w zbliżającej się 10 kolejce Premier League.
Każdy chyba liczy na powrót tego Liverpoolu którego kochają kibice - Liverpoolu dominującego, strzelającego bramki i przede wszystkim zwyciężającego.
Komentarze (0)