Kluczowy czas dla Liverpoolu
Ten tydzień może być decydujący dla Brendana Rodgersa. Wyjazdowe spotkanie z Realem Madryt to ostatnie czego menedżer Liverpoolu w obecnej sytuacji potrzebuje.
Zwycięzcy Ligi Mistrzów z ubiegłego sezonu na Anfield wgnietli w ziemię gospodarzy a 41-latek będzie musiał wykorzystać całą swoją wiedzę by uniknąć podobnego scenariusza na Bernabéu.
Real gra w innej lidze niż the Reds i nie jest wstydem przegrać z najlepszą drużyną na świecie. Chelsea, która przyjeżdża do Merseyside w sobotę jednak nią nie jest.
W kwietniu, podczas ostatniego starcia tych drużyn Mourinho przechytrzył swojego ucznia i zatrzymał marsz Liverpoolu po mistrzostwo. Reakcja Rodgersa była grubiańska: zasugerował, że gra defensywna to łatwizna i każdy może to zrobić. Choć Rodgers później przeprosił i przyznał się do błędu, jego komentarz daje do myślenia w kontekście postawy jego obrony w bieżącym sezonie. Wiosną jego reputacja była na fali wznoszącej. Teraz musi udowodnić, że Mourinho nie odpłynął bezpowrotnie.
Wszyscy menedżerowie mają swoje ego. Kilku ma osiągnięcia uzasadniające ich poziom samouwielbienia. W zeszłym sezonie momentami mogliśmy obserwować Rodgersa wypowiadającego się z dumą zwycięzcy Ligi Mistrzów. Trybuny Anfield nie miały wątpliwości, ubóstwianie Rodgersa było prawie tak mocne jak pragnienie triumfu w Premier League. Wszystko to nieco przedwcześnie. Legendy tworzą się przez wyniki, nie przez marzenia.
Rodgers jest szczęściarzem. Przybył na Anfield, choć nie był jeszcze na to gotowy, odziedziczył supergwiazdę w osobie Luisa Suáreza i w bajkowy sposób wyruszył na podbój ligi. Często okoliczności sprawiają, że wygląd jest lepszy, niż stan faktyczny. Działa to jednak w obie strony.
Menedżer Liverpoolu stał się złym menedżerem w jedno lato. Mimo wrażenia światowej klasy trenera jakie zostawił po sobie w poprzednim sezonie, wciąż się uczy. Ma olbrzymi talent, zawodnicy wysławiają jego wpływ na treningach.
Obecne problemy Liverpoolu nie są niczym nowym. Wprawne oko mogło je dostrzec nawet wiosną. Geniusz Suáreza i smykałka do strzelania goli Sturridge’a maskowały wiele innych kwestii. Zarząd klubu był świadomy, że mistrzowski atak Liverpoolu był wspierany przez średniej klasy skład. Przez cały okres panowania Rodgersa sprowadzanie nowych zawodników było problemem. Dwa letnie okienka transferowe miały minimalny wpływ na kształt pierwszej jedenastki.
Przy polityce transferowej Liverpoolu nawet polityka zagraniczna Korei Północnej jest jasna i klarowna. Doprowadziło to do ujawnienia jednej z mniej chwalebnych cech charakteru Rodgersa – tendencji do wskazywania palcem. Menedżer postarał się, żeby wszyscy wiedzieli iż Mario Balotelli nie był jego pomysłem. Nigdzie idea zbiorowej odpowiedzialności nie ulatnia się szybciej niż w piłce nożnej.
To jednak wykorzystanie i rozwój zawodników niekoniecznie przez niego pożądanych – czego Sturridge jest najlepszym przykładem – jest powodem, dla którego Rodgers powinien dostać czas by naprawić sytuację na Anfield, przynajmniej do końca obecnego kontraktu.
Rola Fenwey Sports Group we wspieraniu swojego menedżera również jest ciężka do odczytania. John W. Henry ma realistyczne oczekiwania, jednak Boston jest daleko. Być może gdyby właściciele klubu byli tu na miejscu i trzymali ręce na pulsie, klub nie sprawiałby wrażenia tak chaotycznie zarządzanego. Niedawne oświadczenie Stevena Gerrarda, że może odejść po wygaśnięciu kontraktu jest kolejnym przykładem na problemy klubu z wczesnym dostrzeganiem problemów i duszeniem ich w zarodku. Przez większość czasu klubowi z Anfield brakuje przywódcy.
Obecnie jest to coś, co Rodgers musi zademonstrować. Musi zespołowi zaszczepić wiarę we własne możliwości i zwrócić więcej uwagi na grę w obronie. Musi znaleźć sposób na efektywne wykorzystanie talentów, które ma do dyspozycji, przestać opowiadać o graczach na przyszłość i zacząć dostarczać wyniki już teraz.
Ten tydzień ma olbrzymie znaczenie dla Liverpoolu. Tytuły ani trofea nie są stawką, lecz jeśli coś pójdzie nie tak, spotkania te położą się cieniem na karierze Rodgersa.
Komentarze (13)
ale to byłoby głupotą, Rodgers nie przyszedł tutaj na rok czy dwa, tylko na lata.
fakt, że gramy piach prawie jak za czasów Hodgsona, ale rok temu każdy by mu pomnik postawił. prawda jest taka, że nasza gra zależała od SAS'a . Razem zrobili przeszło 50 bramek + bramki i asysty Gerrarda i dzięki temu mieliśmy vice-mistrza. teraz Suareza nie ma, Sturridge od szpitala do szpitala, a Gerrard jest wrakiem piłkarza i człowieka, no to kurcze - jak my mamy cokolwiek ugrać? każdy patrzy na innego i oczekuje że pociągnie grę, zauważyliście że nasi obrońcy wgl nie rozmawiają ze sobą? rozumiem że Manquillo i Moreno są nowi i importowani prosto ze słonecznej Hiszpanii ale żeby powiedzieć "podaj, plecy, wybij, wystaw, przerzuć" czy wyjaśnić kto kogo kryje nie potrzeba znać 15 czasów, mówić jak rodowity Scouser. Jedynie kto krzyczy jest Kolo, tylko że on potrafi jednym babolem zmienić obraz meczu, jak rok temu chociażby z WBA czy w tym w COC (karny w 120 min) - ale on chociaż stara się ustawiać obrone, a Lovren, Sakho czy Skrtel jakby się bali, wstydzili.. Skrtel gra w LFC od lat to powinien trzymać krótko za pysk wszystkich i dyrygować. założę się, że jakbyśmy teraz ustawili Carraghera na ŚO i pomimo tego że miałby na liczniku przebiegnięte mniej niż Mignolet to i tak zagralibyśmy lepiej z tyłu.
ja to widzę tak:
- Gerrard jest obrażony za Rodgersa o tegoroczne zakupy.
- Gerrard tak odgraża się odejściem, ale na dzień dzisiejszy to byłoby nam wszystkim na rękę.
- cały zespół jest ospały i taki .. piknikowy.. każdy dalej ma w głowie jak pięknie i bajecznie graliśmy rok temu i próbują to "poprawić" wolniej chodzi piłeczka, spokojniej i potem są dziwnie wyniki i sytuacje. mam dziwnie odczucie jakby każdy był obrażony na Gerrarda za ten wypadek z CFC.
Każdy jedzie po zakupach Rodgersa ale nikt nie widzi ilu piłkarzy.. godnych gry mieliśmy rok temu..
wyjściowy skład i w rotacji Agger,Moses,Cissokho i Aspas.. serio piorunujące.. a teraz jak Sturridge się wykuruje to będziemy mieli - Boriniego, Balotelliego, Lucasa,Cana,Lallane/Coutinho itd... jest o wiele lepiej. i każdy się dziwi czemu Rodgers nie kupił jakiegoś gwiazdora.. mało kto chciał wejść w buty Suareza - chociażby Sanchez , no i każdy widział ile piłkarsko Liverpool stracił po tym transferze. Rodgers postawił na ilość a nie jakość bo własnie rok temu tej ilości nam zabrakło. pod koniec sezonu nasi grali już na wycieńczeniu.
wróci Sturridge to zobaczymy jak gra będzie wyglądała, wiem że to chore że znowu uzależniamy się od jednego piłkarza który na dodatek jest szklany, ale no.. wierze że z DS15 na szpicy będzie wyglądało to lepiej.
There's a golden sky,
Z Realem będzie 1:1 a z czelsi 2:1.
Come on REDS !!!
My mamy ściągać gotowych zawodnikow do gry a nie markovic 3 miesiace z druzyna i mowi ze jeszcze czasu potrzebuje. Patrzcie jakie transfery zrobiła chelsea .Fabregas i Costa od pierwszego meczu graja pierwsze skrzypce.