Boss liczy na więcej od Cana
Brendan Rodgers spodziewa się, iż debiutancka bramka Emrego Cana podbuduje młodego Niemca, który wraca do pełnej sprawności po przebytej kontuzji. Letni nabytek klubu swoje premierowe trafienie w barwach The Reds zaliczył w sobotnim meczu z Chelsea.
Emre Can w lipcu opuścił Bayer Leverkusen i zamienił Bundesligę na Premier League. Proces aklimatyzacji piłkarza zarówno do klubu jak i nowych wyzwań w lidze angielskiej, utrudniła odniesiona wcześnie kontuzja.
Imponujący występ we wtorkowym pojedynku z Realem Madryt wystarczył, aby zyskać miejsce w podstawowym składzie na ostatni mecz z Chelsea. Can w pełni wykorzystał daną mu szansę, otwierając wynik spotkania strzałem zza pola karnego.
Przy uderzeniu piłkarzowi dopisało szczęście, gdyż piłka odbiła się od Cahilla, czym kompletnie zmyliła Thibauta Courtois. Nie było to jednak dziełem przypadku, ponieważ Can bardzo energicznie rozpoczął spotkanie i grał dobrze, aż do 70 minuty kiedy został zmieniony.
– Emre jest dużym i silnym facetem, który dochodzi do pełnej sprawności fizycznej. Spisał się naprawdę dobrze, pokazując moc i energię w swojej grze z Chelsea – mówi Rodgers.
– Potrafi oddawać strzały z dystansu i zdobywać piękne bramki. Choć jest jeszcze bardzo młodym zawodnikiem i ciągle się rozwija, to jestem przekonany, że na przestrzeni kilku najbliższych lat stanie się bardzo dobrym piłkarzem.
– Jest na początku swojej kariery, gdyż ma zaledwie 20 lat. Dlatego występ jaki zaprezentował w weekend będzie dla niego bardzo cenny i zwiększy jego boiskowe doświadczenie.
Komentarze (7)
Lovren - żal mówić... ale: '' gra obronna zależy od całego zaspołu '' hmm.. błędy indywidualne też?
Ech, i jak tu mają być wyniki...
wprawdzie wygląda to na głupawkę lecz
wnet dopowiemy, imć czytelniku,
Gerrard okazji miał już bez liku.
Biegał i skakał, czasem faulował
na nowy kontrakt w prasie polował.
Lecz kiedy przyszło już do meritum,
by w meczu z Chelsea je*nąć z dystansu
Stevie znów schował prawe kopyto,
psując nam spektakl, z liderem starcie.
Naiwni znów go wybronią.
Zażarcie.
Lecz fakt jest jeden, niepodważalny
Stevie w fuszerce jest niebanalny :)