Zapowiedź meczu
Już jutro o 20:45 Liverpool rozegra w Sofii mecz z Łudogorcem Razgrad. Starcie z Bułgarami może przesądzić o awansie do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Pogrążony w kryzysie zespół Rodgersa przegrał cztery spotkania z rzędu, jeśli czarna seria nie zakończy się na mistrzach Bułgarii, to tak długo wyczekiwany powrót do europejskiej elity zakończy się o wiele szybciej niż można byłoby przypuszczać.
Po wylosowaniu terminarza tegorocznej Ligi Mistrzów pojawiło się wiele optymistycznych głosów. Nawet w przypadku dwóch porażek z broniącym tytułu Realem Madryt Liverpool wciąż mógł realnie myśleć o wyjściu z grupy, klasa pozostałych rywali - Basel i Łudogorca - dawała na to spore szanse. Zauważyli to także bukmacherzy, których kursy wszem i wobec krzyczały: "The Reds znajdują się w łatwej grupie i ciężko będzie im nie awansować".
Oczywiście tamte oceny brały pod uwagę fantastyczną formę Liverpoolu w poprzednim sezonie. Zespół z Merseyside po wielu latach wrócił do europejskiej elity i to we wspaniałym stylu. The Reds od pierwszych minut wskakiwali na rywala, bez znaczenia czy był nim kandydat do relegacji czy do mistrzostwa, po czym zasypywali go gradem bramek. Nie pozwalali mu złapać oddechu zakładając morderczy pressing, kontrolowali spotkanie od początku do końca, a kiedy było trzeba rzucali się do walki pełnej pasji aż do uzyskania korzystnego wyniku.
Cały świat czekał na powrót odrodzonego Liverpoolu do Ligi Mistrzów, a najbardziej my, kibice. Problem w tym, że wywalczyliśmy kwalifikację do tych prestiżowych rozgrywek drużyną rzucającą wyzwanie najlepszym Czerwonym ekipom w historii, a gramy w nich składem równającym do najczarniejszych chwil w najnowszych dziejach klubu. O ile Łudogorec nie miałby nawet szans pomarzyć o korzystnym rezultacie z rozpędzoną machiną the Reds z zeszłego sezonu, tak teraz zgarnięcie przez Bułgarów pełnej puli trzeba uznać za niewykluczone. Poprzedni mecz obu drużyn na Anfield dobitnie pokazał słabość Liverpoolu, który cudem uratował zwycięstwo w ostatnich sekundach meczu.
Ustawienie z Gerrardem jako cofniętym rozgrywającym, traktowane przez Rodgersa jak dogmat, daje zespołom pokroju Bułgarów spore szanse. Fizyczny nacisk na kapitana sprawia, że popełnia błąd za błędem, a jego motoryka nie pozwala na skuteczne hamowanie akcji rywala. Z kolei cofnięcie Łudogorca do zorganizowanej i szczelnej obrony jeszcze bardziej wyeksponuje słabość ofensywy the Reds. Jest skrępowana przez statyczność, brak jakiejkolwiek iskry oraz - co gorsza - wyćwiczonych schematów zachowań.
Skazywanie Bułgarów na rolę chłopca do bicia okazało się pobożnym życzeniem. Poprzednio Liverpool mierzył się z nimi na własnym boisku, tym razem zespół Rodgersa czeka walka po dalekiej podróży do Sofii. Prawie dwa miesiące temu Łudogorec był tam o krok sprawienia wielkiej niespodzianki - strzelił bramkę Realowi już w trzeciej minucie, a po wyrównaniu przez Hiszpanów bronił się zaciekle aż do gola Benzemy w końcówce spotkania. Ponad miesiąc temu Bułgarzy zdołali pokonać u siebie wielokrotnie wyżej notowanego przeciwnika ze Szwajcarii, FC Basel.
Tym razem podejmą mający nóż na gardle Liverpool. Zakładając dwa zwycięstwa Realu the Reds teoretycznie mogą zremisować ten mecz, po czym muszą wygrać z Basel, jednak takie minimalistyczne myślenie połączone z determinacją i ambicją Bułgarów może doprowadzić do katastrofy. Warto zauważyć, że w grupowej tabeli oba zespoły dzieli tylko bilans bramkowy.
Zaprezentowanie się z dobrej strony w Lidze Mistrzów pomogłoby Rodgersowi tchnąć życie w pogrążoną w marazmie drużynę Czerwonych. Liga Mistrzów to ważna część tożsamości Liverpoolu. Przedwczesne odpadnięcie z tych rozgrywek może jeszcze bardziej osłabić jego pozycję w oczach zarządu i kibiców.
Który z tych scenariuszy okaże się prawdziwy? Początek meczu z Łudogorcem już jutro o 20:45.
Komentarze (0)