Rodgers nie traci wiary w Mignoleta
Łatwego życia nie ma ostatnio Simon Mignolet, winny utraty pierwszej bramki w meczu z Łudogorcem. Belg coraz częściej musi mierzyć się z krytyką, według której nie prezentuje poziomu wymaganego od bramkarza Liverpoolu. Murem za swoim golkiperem stanął jednak Brendan Rodgers, który ani myśli zastąpić go Bradem Jonesem.
– Wszystko z nim w porządku – powiedział o Mignolecie menedżer.
– Odbyłem z nim dzisiaj miłą rozmowę. Klub zapłacił za niego duże pieniądze, a Simon niejednokrotnie ratował nam skórę.
– Z jego formą jest obecnie jak z całą drużyną – wszyscy musimy się poprawić. Dobrze znosi obecną sytuację. Nie jest łatwo przyjąć krytykę, jednak jest ona częścią tej gry.
– Najważniejsze, by skupić się na jak najlepszej grze w najbliższym meczu i na treningu. Tutaj, w Liverpoolu, presja jest olbrzymia - jesteśmy w końcu jednym z czołowych klubów świata. Jest to nieodłączny element pracy, który trzeba po prostu zaakceptować.
– Simon z pewnością jest wystarczająco silny, by sobie poradzić. Tego wymaga się na wysokim poziomie i każdy, kto chce być jego częścią, musi nauczyć się również być w centrum zainteresowania.
– Ten klub jest znakomitym miejscem do gry i pracy. Kiedy nie wszystko wychodzi tak jak powinno, trzeba zacisnąć zęby i jeszcze mocniej walczyć.
– Czołowe kluby mają to to siebie, że ich zawodnicy są poddawani nieustannej obserwacji, analizuje się każdy ich ruch. Simon znalazł się w centrum uwagi, jednak wiem, że jest dostatecznie silny psychicznie, by przez to przebrnąć.
– To dobry facet, bardzo ciężko pracuje nad każdym elementem swojej gry. Wraz z lepszą postawą na boisku wzrośnie nasza pewność siebie.
Rodgers nie uniknął pytania na temat ostatnich spekulacji dotyczących jego przyszłości. Bukmacherzy coraz częściej widzą w nim menedżera, który najszybciej pożegna się z posadą, a oliwy do ognia dolał były golkiper the Reds, Bruce Grobbelaar, który daje Rodgersowi trzy tygodnie na udowodnienie, że powinien zachować pracę.
– Taka jest piłka. Kilka miesięcy temu zostałem Menedżerem Roku, teraz jestem pierwszym do zwolnienia. To nieodłączna część tej jakże cudownej pracy w środowisku futbolu, gdzie liczy się przede wszystkim szybki efekt.
– Ja mogę tylko skupić się na najpilniejszych sprawach i rzeczach, nad którymi mam kontrolę. Mam na myśli pracę z piłkarzami, zapoznawanie ich z tajnikami funkcjonowania drużyny.
– To dla nas nowe wyzwanie. Ostatnie półtora roku było dla nas bardzo udane, wszystko się układało. Teraz dostaliśmy inne karty i mamy do rozegrania trudne rozdanie. Musimy się skoncentrować wyłącznie na tym, co tu i teraz.
– Powiedziałem zawodnikom: zeszły sezon jest już historią. Nie mieliśmy ostatnio dobrej passy, jednak obecna sytuacja w pewien sposób nas ukształtuje. W sporcie zawsze ma się szansę zacząć od nowa.
– W meczu z Łudogorcem po udanym występie wywalczyliśmy niezły wynik, pokazaliśmy ambicję, dobrze wyglądaliśmy jako całość. Teraz pragniemy to wykorzystać w następnym, wymagającym meczu ze Stoke.
Zapytany o komentarz Grobbelaara, odparł: – Rzadko czytam jakiekolwiek opinie. W dzisiejszych czasach każdy – były piłkarz czy kibic – ma własne zdanie na dany temat. Niektórym za wyrażanie krytyki płacą.
– Oczywiście nie zapominamy o wsparciu, jakie otrzymujemy, szczególnie w trudnych momentach. Ja osobiście bardzo cieszę się z faktu, iż w klubie mam do pomocy takie postaci jak Ian Rush, Robbie Fowler czy Kenny Dalglish. To klubowe legendy i cokolwiek by się nie wydarzyło, ich wiara i wsparcie pozostają niewzruszone.
– Tacy goście jak chociażby Steve McManaman widzą, że przeżywamy ciężki okres, jednak stoją za nami murem. Zwykle więcej uwagi poświęcam właśnie takim ludziom, prawdziwym kibicom Liverpoolu, którzy pragną, by klubowi dobrze się wiodło.
– Przede wszystkim koncentruję się na pracy z moimi piłkarzami i wydobywaniu z nich wszystkiego, co najlepsze. Wiem, czego nam potrzeba do osiągnięcia sukcesu – zakończył.
Komentarze (7)