Gus Poyet o meczu na Anfield
Gus Poyet mobilizuje swoich piłkarzy do bardziej ofensywnej gry, po tym jak jego zawodnicy bezbramkowo zremisowali na Anfield. Uważa, że muszą się teraz bardziej skupić na zdobywaniu bramek.
Gracze Poyeta zanotowali trzeci bezbramkowy remis w przeciągu czterech spotkań w lidze. Udało im się też oddać tylko jeden celny strzał na bramkę strzeżoną przez Simona Mingoleta.
W październiku Czarne Koty przegrały z Southampton aż 8:0, więc oczywistym jest fakt, że kolejne czyste konto cieszy menedżera. Ten zaznacza jednak, że muszą jak najszybciej poprawić aspekt ofensywy.
– Jasne jest, że w defensywie stawiamy na swoim – mówi menedżer.
– Musimy jednak popracować nad ofensywą. Zmuszeni jesteśmy do kreowania większej liczby okazji, zdobywania bramek.
– Najważniejszą rzeczą w lidze angielskiej są zwycięstwa, a na ten moment nie mamy się czym pochwalić.
– Najważniejsze jest wpakowanie piłki do siatki, co jest niestety niezwykle trudne. Musimy stworzyć kilku piłkarzom warunki na strzelenie w tym sezonie dwucyfrowej liczby goli.
Poyet dokonał pięciu zmian względem przegranego 4:1 spotkanie z Manchesterem City. Jego zespół wyglądał przez to na bardziej świeży.
Wes Brown miał najlepszą okazję na pokonanie bramkarza The Reds, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Co więcej, Connor Wickham dwa razy przewracał się w polu karnym Liverpoolu, lecz sędzia w ani jednym przypadku nie zareagował. Te sytuacje dają menedżerowi Czrnych Kotów do zrozumienia czego zabrakło, by zwyciężyć na jednym z najbardziej znanych stadionów w Angli.
– W życiu przychodzi taki czas, gdy marnujesz okazję. Dziś zmarnowaliśmy okazję na wygraną na Anfield.
– Stało się to z różnych powodów, przez sam przebieg meczu, jak i przez to, jak graliśmy. Jednak założeniem na ten mecz było, by poprawić techniczne błędy z dwóch poprzednich potyczek. Przede wszystkim chodziło o lepsze dysponowanie piłką, to nam się udało. Powoli wchodziliśmy w spotkanie i próbowaliśmy stwarzać okazję.
– Uważam, że lepiej graliśmy piłką, lecz nie stwarzaliśmy zbyt dużej liczby sytuacji. Gdy na boisku robiło się trochę luźniej, próbowaliśmy wdzierać się w pole karne przeciwnika. Na ten czas tak wyglądają nasze założenia taktyczne.
– Nigdy nie można wiedzieć, czy założenia są słuszne, póki nie rozpocznie się spotkanie. Dziś podjęliśmy odważne decyzje zmieniając pięciu piłkarzy względem poprzedniego spotkania. Jozy Altidore wykonał kawał dobrej roboty wychodząc do prostopadłych podań, wygrywając pojedynki główkowe, czy przytrzymując umiejętnie piłkę.
– Liam Bridcutt zagrał wraz z Jordim Gómezem w środku pola, byli świeży i wypoczęci, co było nam niezmiernie potrzebne, ponieważ Liverpool zawsze podkręca tempo i zamyka przeciwnika na jego połowie.
Poyet nie miał zastrzeżeń do pracy sędziego, Neila Swarbricka, gdy ten dwa razy nie podyktował rzutu karnego dla Czarnych Kotów.
– Pierwsza sytuacja wyglądała na rzut karny. Po co Wickham miałby kłaść się na ziemię, gdy przeszedł już obrońcę?
– Druga sytuacja była problematyczna, poza tym, byłem zbyt daleko, by widzieć całe zajście. Zawsze podkreślam, że nigdy nie narzekam na błędy sędziów. Te decyzje mogą Ci zarówno sprzyjać, jak i zaszkodzić. Przeważnie i tak wychodzi się na zero.
Komentarze (0)