Rodgers o meczu na Old Trafford
Brendan Rodgers wierzy, że jego podopieczni zdobyliby co najmniej punkt w przegranej 0:3 batalii z Machesterem United, gdyby byli bardziej skuteczni. Wayne Rooney otworzył wynik spotkania w 12. minucie, po rajdzie Antonia Valencii. Stało się to zaraz po zmarnowaniu przez Raheema Sterlinga sytuacji sam na sam z bramkarzem Czerwonych Diabłów.
Przewagę Manchesteru powiększył w tuż przed przerwą Juan Mata, a w końcowej fazie meczu piłkarzom i kibicom Liverpoolu nadzieję odebrał Robin van Persie.
Z drugiej strony, The Reds stworzyli sobie mnóstwo sytuacji, by odpowiedzieć na bramki gospodarzy. Najwięcej miał ich Raheem Sterling, bliski szczęścia był też Mario Balotelli. Jednak David De Gea został w tym meczu niepokonany.
– Nie uważam, byśmy zasłużyli na taki rezultat. Brakowało nam dzisiaj skuteczności – mówi szkoleniowiec Liverpoolu.
– Nie codziennie można zaobserwować taką liczbę stworzonych szans na tym terenie. W zeszłym sezonie wygraliśmy 3:0 i podejrzewam, że dziś mieliśmy nawet dwa razy więcej wypracowanych okazji.
– Nad tym aspektem cały czas pracujemy. Dzisiaj stworzyliśmy sobie więcej szans do zdobycia gola niż w jakim kolwiek z 5–6 ostatnich meczów. Tym bardziej rozczarowująca była pierwsza i trzecia stracona bramka. Przy drugiej był duży spalony, a decyzja o uznaniu jej okazała się kluczowa dla losów potyczki.
– Mieliśmy wystarczającą liczbę sytuacji, by zdobyć punkty. Czasami gdy tracisz gole, ciężej jest je strzelić. Uważam, że dzisiaj się to sprawdziło.
– Wychodzisz na boisko, stwarzasz okazje, wykorzystujesz 2–3 z nich. Dzisiaj nie miało to przełożenia na wynik. Zawodnicy zostawili wiele serca na murawie, lecz nie zdołali strzelić upragnionej bramki.
Najlepszą szansę zmarnował Sterling. Przejął on piłkę po za lekkim podaniu do bramkarza Johnego Evansa, lecz strzelił wprost w stojącego między słupkami golkipera Czerwonych Diabłów.
– Wykonał dziś dużo dobrej roboty – mówi o 20-latku Rodgers.
– Grał dzisiaj bliżej środka niż zwykle. Na początku dostał genialne podanie od Adama Lallany, lecz przegrał walkę z Davidem De Geą. Stwarzał później mnóstwo innych sytuacji.
– Jest utalentowanym, młodym zawodnikiem. Niedługo przyjdzie czas, gdy będzie mógł odpocząć, lecz na razie jest jednym z moich kluczowych piłkarzy.
Liverpool zagrał z Manchesterem United w innej formacji niż zazwyczaj. Jordan Henderson oraz Alberto Moreno byli cofniętymi skrzydłowymi, którzy wspierali trójkę środkowych obrońców: Martina Skrtela, Glena Johnsona oraz Dejana Lovrena.
– Zmieniliśmy ustawienie na 3-4-3, by zwiększyć liczbę piłkarzy w środku pola. Miało to pomóc w kreowaniu gry już w obronie. Szybcy piłkarze na skrzydłach mieli pomóc to osiągnąć.
– Na przerwę schodziliśmy ze stratą dwóch goli, lecz uważam, że byliśmy stroną przeważającą. Zabrakło dokładnego ostatniego podania otwierającego drogę do bramki.
– W drugiej połowie chcieliśmy nawiązać kontakt, lecz gdy wpadł gol na 3:0, jasnym jest, że gra się z innym nastawieniem. Do końca walczyliśmy i nie mógłbym oczekiwać więcej od moich piłkarzy.
– Dla mnie scenariusz wygląda następująco. Trzeba zbudować drużynę od nowa. Zespół, którym byliśmy w zeszłej kampanii został rozbity przez zmiany w składzie i kontuzje. Teraz dokładamy starań, by zbudować wszystko od nowa.
– Nie jest to łatwe, lecz jeśli nie zdobywasz bramek, jasnym jest, że musisz znaleźć na to rozwiązanie. Powodów słabej gry jest mnóstwo, lecz naszym głównym zmartwieniem jest niedokładność.
Oprócz zmiany formacji, znalazły się także zmiany personalne w składzie The Reds. Simon Mignolet został zastąpiony w bramce przez Brada Jonesa.
– Uznałem, że trzeba dokonać tej zmiany, ponieważ musieliśmy podjąć środki zaradcze w obrębie całej drużyny, aby poprawić naszą grę – tak tłumaczył wymianę bramkarza Rodgers.
– Simon podszedł do tego w należyty sposób. To naprawdę dobry profesjonalista. Rozmawiałem z nim niedawno na ten temat i zaakceptował decyzję oraz zrozumiał powody.
– Brad to bardzo zdolny bramkarz, a jeśli chodzi o mecz z Bournemouth, to i tak miał w nim zagrać.
Liverpool był zmuszony do rotacji w składzie, gdy we wczesnej fazie meczu kontuzji doznał Glen Johnson. Zastąpił go Kolo Touré. Zaś w drugiej połowie wymienił Adama Lallanę na Maria Balotellego. Była więc to zmiana napastnika za pomocnika.
– Johnson nabawił się kontuzji pachwiny – potwierdził trener Liverpoolu.
– Zmiana Lallany była oczywista. Potrzebowaliśmy więcej ludzi z przodu. Adam zagrał dobry mecz. Po prostu ta zmiana była potrzebna.
– Obecnie próbujemy wrócić na prawidłowy szlak. Potrzebujemu zwycięstw. Problemem na pewno nie jest nastawienie. Można to było dzisiaj zaobserwować. Chłopaki dali z siebie dosłownie wszystko.
– Chcemy koncentrować się na naszych występach. Jest to klucz do sukcesu. Jeśli będziemy w stanie grać na podobnym poziomie jak dzisiaj, bramki przyjdą, a my będziemy wygrywać spotkania. To zawsze najlepszy sposób na udoskonalenie zespołu.
Komentarze (23)
Bez przesady, on nie jest "9", starał sie i byl zaangażowany. Więc stwierdzenie, że mial mecz w dupie jest nie na miejscu.
Trzeba pamiętać, że jest on jeszcze młodym szczylem, który w zeszłym sezonie błyszczał
co do linii defensywnej, nie wiem dlaczego Kolo został graczem miesiąca, jak gra za niego Dżonson, tak samo Lolvren, który otrzymał fale krytyki nawet od BRa... czym ten boss jest tak w nich zaślepiony, że uparcie wystawia ich co mecz?
Trzeba pamiętać, że jest on jeszcze młodym szczylem, który w zeszłym sezonie miał z kim błyszczeć. Jest niedojrzały i czasami widać, że chce takiej samej gry co w zeszłym sezonie, lecz zapomina że nie ma jego partnerów. Dziwię się Brendanowi, że w ciągnięciu ataku stawia tylko na niego, wiedząc doskonale o tej, właśnie, niedojrzałości.
Gola dzisiaj mógł strzelić Balo, ale zabrakło szczęścia tak jak całej drużynie. Każdy w sumie pokazał coś pozytywnego, może oprócz Allena, który nie pokazał NIC i Lovrena, który po prostu wyłożył piłkę przy 3. bramce. Niepojęte co on tam zrobił...
Ogólnie - nie mamy kim grać i zdobywać bramek, jeszcze do tego ten walijski czawi ...
szczęścia??? chyba nie kiedy miał balo świetną piłę od markovicia i zdecydował że poda do de gei podobnie jak pierwsza okazja sterlinga, zresztą balo mógł się trochę bardziej przyłożyć do strzałów gdy to de gea zbił piłkę na poprzeczkę i gdy została ona kopnięta prosto w hiszpańskiego golkipera
Może zauważyłbyś, że był pierwszym, który ruszał do pressingu, pierwszym, który brał się za rozegranie i praktycznie każda akcja przechodziła przez Niego.
Dobry wynik, jest wesoło a kasa się zgadza :)