Podsumowanie meczu
Raheem Sterling poprowadził the Reds do zwycięstwa nad Bournemouth. Anglik strzelił dwie bramki w wygranym 3:1 meczu ćwierćfinałowym Pucharu Ligi Angielskiej. Pierwszego gola dla Liverpoolu zdobył Lazar Marković.
Po meczu z Manchesterem United, w którym Sterling zmarnował kilka dogodnych okazji, skrzydłowy chciał się zrehabilitować. Udało się – awans do półfinału jest w dużej mierze jego zasługą.
Mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej, gdyby już w czwartej minucie Callum Wilson lepiej zachował się w polu karnym the Reds. Napastnik Bournemouth wpadł w nie jak burza, ale gdy przed sobą miał już tylko Jonesa, spudłował.
Ciekawie wyglądała współpraca ofensywnych pomocników – Adama Lallany, Lazara Markovicia i Philippe Coutinho. W dwudziestej minucie, po szybkiej wymianie piłki, Marković posłał miękką piłkę do niepilnowanego Hendersona, który przytomnie odegrał głową do wbiegającego Sterlinga. Ten – również główkując – pokonał Artura Boruca po raz pierwszy.
Niecałe osiem minut później Liverpool prowadził już 2:0. Podobnie, jak przy pierwszej bramce, akcja rozpoczęła się po lewej stronie boiska. Coutinho wypuścił Lallanę, który postanowił indywidualnie zakończyć ten atak. Jego strzał odbił jednak Boruc. Celną dobitką popisał się Marković, dla którego było to premierowe trafienie w koszulce the Reds.
Chwilę później mogła, a nawet powinna paść kontaktowa bramka dla gospodarzy. Po szybkiej akcji prawym skrzydłem piłka trafiła do niepilnowanego Yanna Kermorganta, którego krycie zupełnie odpuścił Kolo Toure. Francuski napastnik sam chyba nie wiedział, jak z kilku metrów mógł posłać piłkę nad poprzeczką.
W przerwie meczu Brendan Rodgers dokonał jednej zmiany – Dejana Lovrena zastąpił dawno nie widziany na boisku Mamadou Sakho.
The Reds pozbawili rywali złudzeń już na początku drugiej odsłony. Lallana odebrał długie podanie od Kolo Touré, po czym oddał piłkę Sterlingowi. Raheem zachował się jak rasowy napastnik – zdezorientował obrońców i prawą nogą posłał piłkę w róg bramki Boruca.
Pięć minut później Wisienki zdobyły honorowego gola. Matt Ritchie posłał piłkę w pole karne, gdzie czekał Dan Gosling. Pomocnik zaryzykował i zamiast strzelać z pierwszej piłki z chłodną głową przełożył sobie piłkę na lewą nogę i strzelił w Jonesa, który jednak przepuścił ten strzał.
Fanom Liverpoolu zadrżały serca, gdy na dwadzieścia minut przed końcem w przeciągu jednej akcji Bournemouth Gosling trafił w słupek, a Ritchie celując w dalszy róg nieznacznie się pomylił.
Pod koniec meczu, gdy w miejsce Coutinho wszedł Emre Can, było już wiadomo, że the Reds będą starali się uspokoić grę i utrzymać wynik. Tak się stało. Zwycięstwo 3:1 dało Liverpoolowi awans do półfinału, w którym na ich drodze stanie Chelsea.
Komentarze (0)