Rodgers po meczu z Arsenalem
Liverpool zremisował 2:2 na Anfield w dramatycznych okolicznościach z Arsenalem. Brendan Rodgers jest przekonany, że The Reds są na dobrej drodze do odzyskania dawnej formy.
W 7. minucie doliczonego czasu drugiej połowy Martin Škrtel zdołał umieścić piłkę w siatce i zapewnił kolegom jeden punkt w konfrontacji z Kanonierami.
Arsenal może cieszyć się z wyniku, gdyż The Reds zdominowali spotkanie już od początku. Na prowadzenie wyszli pod koniec pierwszej odsłony, gdy Philippe Coutinho precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w lewym rogu bramki.
Jednak Kanonierzy szybko odpowiedzieli. Stało się to za sprawą Mathieu Debuchy’ego. Po przerwie przewagę jednego gola swojemu klubowi zapewnił Olivier Giroud. Było to zwieńczenie błyskawicznego kontrataku Arsenalu.
Jak się jednak okazało, piłkarzy Liverpoolu nie tak łatwo załamać. Pomimo czerwonej kartki dla Fabiaio Boriniego zdołali zremisować spotkanie przy udziale wspomnianego Škrtela.
– Myślę, że to, co się wydarzyło, mówi samo za siebie. Mamy mocny charakter. Powoli dążymy do powrotu do formy. Przegraliśmy tylko jedno z ośmiu spotkań – powiedział szkoleniowiec Liverpoolu.
– Uważam, że nasz występ był niesamowity. W naszej grze można było zauważyć dokładność i konsekwencje. Co najważniejsze, zaczynamy znów grać wysokim pressingiem.
– Jesteśmy mocno rozczarowani straconymi golami. Zwłaszcza tym z końcówki pierwszej połowy. Jednak jakość i charakter drużyny były dziś bardzo dobre. Graliśmy lepiej i zdominowaliśmy mecz bardziej, niż ten wygrany przed rokiem 5:1.
– To bez wątpienia pokazuje, że wracamy na właściwe tory. Zawsze szanujemy Arsenal. Ich grę i piłkarzy, zwłaszcza, że posiadają genialne indywidualności.
– Dzisiaj można było zaobserwować, jak trudnym przeciwnikiem jesteśmy. Mam nadzieję, że ostatnie dobre występy są zwiastunem powrotu do dobrej dyspozycji. Odkąd tu trafiłem, lepiej gramy w drugiej części sezonu, to daje do myślenia.
– W zawodnikach było dziś widać pewność siebie. Pewna „arogancja” przy piłce może pomóc. Dziś tak się stało. Mentalność zrobiła swoje.
– Kanonierzy pewnie podziwiali miejscami nasze poczynania. Zaobserwowałem mnóstwo pozytywów, które będą miały przełożenie na grę w przyszłości.
Martin Škrtel, który ustalił rezultat spotkania w końcówce, grał przez końcowe momenty spotkania z opatrunkiem na głowie. Zderzył się z Olivierem Giroud. Długi czas leżał na murawie, gdzie udzielana mu była pomoc medyczna.
– Musieliśmy siedzieć i czekać. Martin to bez wątpienia twardy facet. Na szczęście był zdolny do dalszej gry i strzelił upragnioną bramkę. To prawdziwy wojownik. Jest taki, odkąd wrócił do składu około roku temu.
– Te bramki są dla nas ważne. Był najczęściej strzelającym obrońcą Premier League w zeszłym sezonie. Wrzutka i sam strzał były idealne. Pokazał wielki charakter i determinację.
Rodgers przyznał, że był zawiedziony golami straconymi przez jego zespół, lecz pochwalił ich za wyciągnięcie wniosków ze straconego gola w końcówce pierwszej odsłony, z rzutu wolnego.
– Pierwsza stracona bramka padłą przez przegranie pojedynku w powietrzu. Przeciwnicy wygrali trzy „główki” w tej akcji i to przyniosło bramkę.
– Wkładamy sporo pracy w organizację na boisku. Wielu straconych przez nas bramek można by uniknąć w prosty sposób. Myślałem, że nie było faulu, lecz sędzia go odgwizdał. Nie tłumaczy to jednak przegrania trzech pojedynków w powietrzu.
– Powinniśmy zrobić to lepiej. To nie sprawa organizacji, lecz zwycięstwa w pojedynku piłkarzy. Po pierwszej połowie, w której zagraliśmy widowiskowo, genialnej grze, przemieszczaniu się po murawie, pressingu, schodziliśmy na przerwę z wynikiem 1:1. Po wyjściu z szatni musieliśmy wszystko budować od nowa.
– Przechodząc do drugiego gola – powinniśmy byli zatrzymać akcję już na środku boiska. Są aspekty gry, które trzeba poprawić.
– Dalej jednak uważam, że pokazaliśmy niezłomny charakter w drugiej części rywalizacji. Dalej graliśmy swoje. Wypracowaliśmy 27 okazji bramkowych. Tempo akcji nie spadało. Podania były dokładne i przemyślane.
– Imponującym jest fakt, że dopuściliśmy rywala do tak małej liczby strzałów. Liczy się to, że zmierzamy w dobrym kierunku. Jedna przegrana na osiem spotkań. Będziemy wytrwale kontynuować postępy i zamienimy remisy na zwycięstwa.
Zapytany przez dziennikarzy o szanse na ukończenie tegorocznej kampanii w czołowej czwórce szkoleniowiec Liverpoolu kierował się optymizmem i nawiązał do powrotu do składu Daniela Sturridge’a.
– To zawsze ciężkie wyzwanie. Musimy nadrobić stracone punkty. Mamy na to resztę sezonu.
– Pokazaliśmy już rok temu, że ta drużyna jest w stanie wypracować długą passę wygranych, gdy liczyła ona 11 meczów. Jeśli uda nam się zrobić coś podobnego, szybko będziemy piąć się w górę tabeli.
– Jak widzieliśmy dzisiaj, kluczem do sukcesu jest pewność siebie i determinacja. Jeśli dodamy do tego wysoki pressing na rywalu, wrócimy do gry awans do Ligi Mistrzów.
– Mamy nadzieję na powrót Sturridge’a do składu już po nowym roku. Wtedy staniemy się zespołem z dawnych lat. Ciągle jest sporo do zrobienia, lecz zmierzamy w dobrym kierunku, a to jest coś, z czego jest niezmiernie zadowolony.
Komentarze (10)
Co z tego skoro mamy ręcznik w bramce i to co w nią leci to wpada.