Boss ucieszony intensywnością
Powrót agresywnego pressingu i nie dopuszczanie przeciwnika do narzucenia swojego tempa gry były dla Brendana Rodgersa najważniejszymi punktami wyniesionymi z gry Liverpoolu w niedzielnym spotkaniu przeciwko Arsenalowi.
Już od pierwszego gwizdka widać było, że The Reds wyszli na murawę z zamiarem przejęcia kontroli nad piłką i nie pozwolenie gościom na dobre rozgrzanie silników.
Plan ten zadziałał. Gospodarze dominowali pod względem posiadania piłki i przestrzeni osiąganej na boisku. Wybrana przez Rodgersa formacja 3-4-3 pozwoliła rozwinąć skrzydła kreatywnym zagraniom Philippe Coutinho, Adama Lallany, Lazara Markovicia czy też innych zawodników.
Wystarczyła subtelna zmiana kierunku, aby w 45. minucie Philippe Coutinho zdołał przedrzeć się przez defensywę Kanonierów i dać prowadzenie drużynie Brendana Rodgersa.
Chwilę później, przewaga ta została jednak zniwelowana, po tym jak Mathieu Debuchy strzałem głową pokonał Brada Jonesa. Sytuacja odmieniła się zupełnie, gdy w drugiej połowie za sprawą strzału Oliviera Giroud, goście wyszli na prowadzenie.
Liverpool trzymał się jednak swojego planu, nawet gdy wprowadzony w drugiej połowie Fabio Borini musiał opuścić boisko po otrzymaniu czerwonej kartki, The Reds wciąż napierali i w końcu zdołali wyrównać, gdy Martin Skrtel niepilnowany skierował piłkę do siatki Wojciecha Szczęsnego w 97. minucie spotkania.
Po ostatnim gwizdku wyraźnie dało się wyczuć od Brendana Rodgersa, że jego zdaniem, swoim występem jego podopieczni zasłużyli w tym spotkaniu na komplet punktów, który bardzo by im pomógł poprawić sytuację w tabeli Premier League.
Patrząc jednak w przyszłość, Rodgers stwierdził, że występ ten będzie służył jako wzór dla dalszych postępów jego zespołu w walce o jak najwyższą lokatę na koniec rozgrywek.
- Niektóre momenty w pierwszej połowie - to jak się poruszaliśmy i podawaliśmy, a w szczególności to jak naciskaliśmy na zawodników drużyny przeciwnej - przywróciły wspomnienia z tego jak wyglądała nasza gra kilka miesięcy temu, a czego brakowało nam w tym sezonie - powiedział Rodgers w wywiadzie dla strony klubu.
- Tak więc byłem z tego bardzo zadowolony. Rzecz jasna jestem zawiedziony tym, że straciliśmy dwie bramki; udało nam się jednak ograniczyć ich zagrożenie do zaledwie trzech strzałów na bramkę.
- Sami oddaliśmy w tym meczu 27 strzałów, tak więc pod kątem tworzenia sytuacji wyglądaliśmy naprawdę świetnie. W ostateczności potrzebowaliśmy jednak chociaż jednego punktu w tym meczu.
- Charakter pokazany przez piłkarzy w drugiej połowie jak i jakość gry były naprawdę świetne - kontynuował menadżer The Reds.
- Przegraliśmy jedno z ostatnich ośmiu spotkań, pokazuje to, że zmierzamy w dobrym kierunku po bardzo ciężkim początku. Jeśli będziemy grali tak, jak przez ostatnie dwa lata mojego pobytu w tym klubie, to jestem pewien, że będzie dużo lepiej.
Komentarze (3)