Podsumowanie meczu
Drugi gol Lazara Markovicia w barwach Liverpoolu dał the Reds skromne, ale zasłużone zwycięstwo nad Sunderlandem w sobotnim meczu na Stadium of Light. Gospodarze kończyli mecz w dziesiątkę.
Skrzydłowy Liverpoolu wykorzystał niezdecydowanie graczy Sunderlandu i już w dziewiątej minucie spokojnie pokonał Costela Pantilimona. Jak się później okazało, była to bramka zwycięska.
Szanse podopiecznych Gusa Poyeta na pozytywny wynik zmalały, gdy na początku drugiej połowy za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić Liam Bridcutt. Osłabione Czarne Koty nie dały rady strzelić gola, zatem Liverpool wyjechał z pełną pulą po raz dziewiąty w tym sezonie.
Godzinę przed meczem dowiedzieliśmy się, że mecz w pierwszej jedenastce rozpocznie Fabio Borini, który zeszły sezon spędził na wypożyczeniu właśnie w drużynie Sunderlandu.
Od pierwszej minuty obie drużyny rozpoczęły walkę o posiadanie piłki – the Reds rozpoczęli z wysokim pressingiem. Opłaciło się – już w trzeciej minucie wydawało się, że Liverpool będzie miał rzut karny.
Coutinho posłał świetną piłkę w kierunku Markovicia. Serb wpadł w pole karne i po starciu z Wesem Brownem upadł na murawę. Sędzia Craig Pawson był jednak niewzruszony.
Kilka minut później Lazar był już nie do powstrzymania. Emre Can uruchomił naszego skrzydłowego, ten po krótkim rajdzie podał do Stevena Gerrarda. Kapitan tylko musnął piłkę, która znalazła się pod nogami Boriniego, który nie zdołał jej opanować. Najszybciej zareagował Marković, przejmując piłkę i strzałem „z dużego palca” otworzył wynik.
Drużyna Brendana Rodgersa dominowała niemal przez całą pierwszą połowę – piłkarze ze spokojem konstruowali kolejne akcje zaczepne.
Gerrard zagroził Pantilimonowi strzałami z linii pola karnego oraz z rzutu wolnego. Rumuński bramkarz z trudem obronił te strzały, ale przy świetnym woleju Markovicia z 30. minuty był bezradny. Od utraty bramki uchroniła go poprzeczka.
W 37. minucie szczęście znów dopisało gospodarzom. Po podaniu Coutinho do Hendersona, Anglik ładnie uderzył lewą nogą. Tym razem piłka zatrzymała się na słupku.
Tuż przed końcem pierwszej połowy Borini dostał fantastyczne podanie od Cana. Włoch minął interweniującego Pantilimona ale strzelając z ostrego kąta, trafił jedynie w boczną siatkę.
Po przerwie na boisku nie zobaczyliśmy już Gerrarda. Rodgers zmienił strategię przesuwając do środka pola Cana, a do linii obrony wprowadził Dejana Lovrena.
Niemiec dobrze czuł się jako pomocnik, czego dowodem była akcja z 49. minuty, gdy pomknął prawą stroną boiska. Pilnujący go Liam Bridcutt musiał uciec się do faulu, a że Anglik miał już na koncie żółtą kartkę, zakończył swój udział w meczu.
Adam Johnson silnym strzałem obił poprzeczkę bramki Mignoleta informując liverpoolczyków, że to jeszcze nie koniec walki.
Świetnymi podaniami obsługiwał Boriniego Coutinho, ale nie przełożyło się to na bramki. Brazylijczyk sam również próbował skończyć akcję po kontrze rozpoczętej przez Mamadou Sakho. W międzyczasie na boisku pojawił się Mario Balotelli.
Krótko po wejściu, Włoch uderzył podkręconą piłkę z ostrego kąta, co mogło zaskoczyć Pantilimona. Rumun był jednak na posterunku.
Wynik nie uległ już zmianie. Żadna ze stron nie znalazła sposobu na pokonanie bramkarza rywali, ale z rezultatu cieszyła się tylko jedna drużyna. Liverpool zanotował drugą z rzędu wygraną na wyjeździe.
Komentarze (0)