Costa i Hendo starli się w tunelu
Diego Costa i Jordan Henderson zostali przyłapani na kłótni po zremisowanym meczu Capital One Cup. Członek obsługi technicznej stadionu zmuszony był rozdzielić parę piłkarzy, jak donosi Chris Bascombe w piątkowym wydaniu The Daily Telegraph.
Po zakończeniu remisowego spotkania piłkarz Liverpoolu, Jordan Henderson, i napastnik Chelsea, Diego Costa, schodząc z boiska i udając się do szatni rozpoczęli sprzeczkę słowną.
Pracownik obsługi technicznej zmuszony był zainterweniować i rozdzielić głośną parę. Świadkowie podkreślają, że spięcie ograniczyło się jedynie do gniewnych wypowiedzi słownych i kilku szturchnięć. Pomiędzy zawodnikami nie wywiązała się żadna groźna bójka.
Henderson starł się z Costą jeszcze na boisku, w drugiej połowie półfinałowego spotkania. Wicekapitan Liverpoolu oskarżał reprezentanta Hiszpanii o nurkowanie w polu karnym. Costa gniewnie zareagował i próbował się usprawiedliwić. Mogło się wydawać, że ta dwójka woli rozstrzygnąć to między sobą po meczu bez obecności kamer.
Z biegiem czasu zdawali się potwierdzać swoje zamiary. Żaden z dwójki graczy nie odpuszczał ani o centymetr i obaj jak najszybciej chcieli pozbyć się świadków.
Costa jest piłkarzem o bardzo dużym temperamencie, nikogo więc nie dziwi, że podjął rękawicę. Jednak Henderson, przez tak długo jeden z wielu w drużynie Liverpoolu, ewidentnie zaprawia się w swoich seniorskich obowiązkach odkąd został mianowany zastępcą Stevena Gerrarda.
Angielski pomocnik wciąż stara się przekonać Brendana Rodgersa, menedżera Liverpoolu, że to on powinien przejąć opaskę kapitańską na stałe, po tym jak Gerrard opuści Anfield dla Major League Soccer. Jego pomeczowe zachowanie może być odbierane jako wzrost jego umiejętności przywódczych.
Wszystko to dodaje smaku i podgrzewa atmosferę przed rewanżowym spotkaniem półfinału Capital One Cup na Stamford Bridge.
Starcia Liverpool – Chelsea są zawsze pełne ostrej rywalizacji. Początków tego stanu można doszukiwać się w fantastycznych meczach Ligi Mistrzów, kiedy José Mourinho dopiero co zawitał na angielskie podwórko.
Nigdy nie było zbyt wiele miłości między tymi klubami. Faktu nie zmienia nawet to, że menedżer Chelsea odnosił się z szacunkiem do rywala przed i po meczu, obsypywał pochwałami kapitana Liverpoolu, Gerrarda, i oklaskiwał to, jak The Kop wspiera zespół z Anfield.
Mourinho przyznał, że chciałby zobaczyć kibiców Chelsea, którzy wspierają jego piłkarzy z takim zapałem, z jakim fani Liverpoolu robią to dla piłkarzy Rodgersa.
Okazuje się, że tak cnotliwa postawa nie zainspirowała ani jednego z piłkarzy, którzy wyszli na boisko. Mając w głowie wszystkie ostatnie wydarzenia, obserwatorzy spotkania na Stamford Bridge ze szczególną uwagą będą przyglądać się starciom Hendersona i Costy, kiedy dojdzie do kolejnej bitwy The Reds z The Blues.
Chris Bascombe
Komentarze (25)
haha