TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1635

Analiza spotkania z Chelsea


W marcu kibice nie wyjdą na Anfield South, żeby świętować z piłkarzami wygranie finału. Nikt nie wzniesie w górę srebrnego dowodu na widoczny rozwój jedenastki Liverpoolu.

Jednak pomiędzy złamanym sercem i zdruzgotanymi nadziejami Kopites, w tej heroicznej porażce na Stamford Bridge można odnaleźć ziarna nadziei.

Przez ponad 210 minut, zawodnicy Brendana Rodgersa szli łeb w łeb z obecnym liderem Premier League i odnieśli minimalną porażkę. W dogrywce, Branislav Ivanovic swoim strzałem głową ustalił wynik tego porywającego półfinału, 2:1 w dwumeczu dla Chelsea.

Wembley czeka na chłopców José Mourinho. Piłkarze z Liverpoolu mogą teraz z oddali spojrzeć, gdzie mogli się znaleźć.

Brak zdecydowania w ataku nie służy The Reds

W ostatecznym rozrachunku kosztowało to Rodgersa i jego zawodników bardzo wiele w obu spotkaniach.

Mieli więcej niż wystarczająco szans, zarówno w Merseyside i w stolicy, żeby załatwić sprawę. Bezwzględność w ataku była tym czego potrzebowali.

Jeśli tylko Daniel Sturridge, który nie zagrał na Stamford Bridge, był w pełni zdrowia i mógł stanąć twarzą w twarz z byłym pracodawcą, ostateczny wynik zdecydowanie mógł być inny.

Występ Liverpoolu, który wypruwał sobie wnętrzności, dawał z siebie wszystko i walczył o każdy cal boiska, nie został w żaden sposób nagrodzony, ponieważ na samym końcu marnowali zbyt dużo okazji.

To była noc, kiedy ogromne rozczarowanie zmieszało się z dumą i palącym poczuciem niesprawiedliwości.

Costa powinien zejść zanim zdążył się spocić

Jak Diego Costa zdołał pozostać cały mecz na boisku, pozostanie tajemnicą. Jego wieczór powinien się zakończyć wcześniej, niż na jego karku pojawił się pot. Oczywiste jest, że nadepnął Emre Cana z premedytacją.

Bitny Hiszpan, którego boiskowe wyczyny sprawiają, że Luis Suarez wygląda jak ministrant, nie dostał za swoje występki żadnej kary. Sędzia Michael Oliver był również ślepy, kiedy napastnik zostawił ślad swojego buta na nodze Martina Škrtela.

Pomimo usilnych starań Costy, Liverpool w żaden sposób nie dał się zastraszyć i zaprezentował jaki postęp zaliczył od czarnych dni listopada, kiedy zespół Rodgersa zboczył ze swojego kursu. Teraz to jest zupełnie inna drużyna.

Lucas Leiva i Jordan Henderson byli wspaniali w środku pola. Emre Can pokazał w obronie dojrzałą grę defensywną. Gdyby tylko Philippe Coutinho wykorzystał swoją szansę, byłoby o niebo lepiej.

To młody zespół, który musi wykorzystać to bolesne doświadczenie, które powinno ich scalić ze sobą na resztę sezonu.

W perspektywie wywalczenia miejsca w lidze dającego Ligę Mistrzów, pucharami FA Cup i Ligi Europejskiej do wygrania, robi się na to co raz mniej czasu. Trzeba wylizać rany i ruszyć dalej.

Ten pojedynek powinien wzmocnić, a nie osłabić wiarę w przyszłe sukcesy.

Ani śladu strachu w The Reds, kiedy Gerrard nadaje ton

Rodgers desygnował do gry tą samą jedenastkę, która tak bardzo zdominowała pierwsze spotkanie półfinałowe, a jego piłkarze odpowiedzieli na wezwanie do kontynuowania swojej gry po opuszczeniu Anfield.

The Reds starali się narzucić swój styl gry od samego początku meczu. W piłkarzach nie było ani odrobiny strachu w pierwszych 45 minutach pojedynku, a ich jedynym minusem był brak zdobytych bramek.

Do przewidzenia było, że to Steven Gerrard da sygnał do ataku. Nemanja Matic nie miał chwili na złapanie oddechu, gdy Scouser spełniał się na swojej ofensywnej pozycji za Raheemem Sterlingiem.

Reszta podążyła za swoim liderem i Liverpool bezustannie naciskał na rywala. Chelsea cały czas była zmuszona do oddania posiadania piłki.

Lucas, który powrócił na scenę swoich najczarniejszych wspomnień, kiedy w 2011 nabawił się na tym stadionie poważnej kontuzji kolana, zademonstrował jak blisko jest odzyskania swojej najwyższej formy.

Brazylijski pomocnik zaliczył istotny odbiór piłki Willianowi już w pierwszych minutach, a później tylko kontynuował swoją dobrą grę.

Liverpool powinien mieć przywilej gry w przewadze już po 12 minutach gry. Costa bezczelnie zdeptał kostkę Cana, kiedy młody Niemiec leżał tuż przy linii bocznej boiska.

Stało się to tuż pod nosem sędziego technicznego, Phila Dowda, jednak w jakiś sposób tchórzliwy czyn Hiszpana nie został ukarany.

Nie przeszkodziło to Liverpoolowi kontynuować wypełniania przedmeczowych instrukcji menedżera. Bez piłki zawodnicy byli zwarci i zdyscyplinowani. Gdy byli w jej posiadaniu, parli do przodu na bramkę rywala.

Henderson posłał długie podanie do Sterlinga, który minął Zoumę. Gerrard wyraźnie domagał się zagrania do niego piłki, ale Sterling ociągał się z nim i dał okazję obrońcy na wybicie mu piłki.

The Reds szczęśliwie nie sprokurowali karnego

Przeklinając Olivera za to, że nie wychwycił niecnych zagrań Costy, Liverpool był jednocześnie bardzo wdzięczny sędziemu, że popełniał błędy również na ich korzyść.

Škrtel podciął Costę swoim nierozważnym wślizgiem, ale protesty zawodników Chelsea nie wzruszyły arbitra.

Biorąc pod uwagę, że lider klasyfikacji strzelców, rzucił się na ziemię po walce bark w bark ze Sterlingiem moment wcześniej, sędzia uznał, że napastnik próbował go kolejny raz oszukać.

Zagranie Škrtela było jednym z nielicznych błędów obrony Liverpoolu. Emre Can i Mamadou Sakho byli jak skała, wykrywali zagrożenie i spokojnie sobie z nim radzili.

Przyśpiewki kibiców Chelsea tylko motywowały Gerrarda, który kontynuował swoje ataki. Po pół godzinie gry jego celne podanie uruchomiło Alberto Moreno, a ten zagrał piłkę wyłapaną przez Thibaut Courtois.

Z czasem okazje dla Liverpoolu tylko się mnożyły. Gerrard znalazł Coutinho, który urwał się Edenowi Hazardowi i Zoumie. JEdnak mały Brazylijczyk nie był wstanie umieścić piłki w bramce i przegrał z Courtois.

Moreno dręczył Ivanovicia jak natrętna mucha, a to oznaczało, że The Reds mają mecz pod kontrolą.

Rzut wolny wykonywany przez Oscara został posłany z dala od bramki i Chelsea w żaden sposób nie zagroziła bramce Mignoleta w pierwszej połowie. Jednak w druga część spotkania to zupełnie inna bajka

Chelsea atakuje, Mignolet broni

Z Ramiresem, który zmienił kontuzjowanego Cesca Fabregasa, gospodarze zaczęli odwracać kartę w swoją stronę.

Po raz kolejny Costa zostawił swoją stopę na obrońcy The Reds, tym razem Škrtel był ofiarą, i po raz kolejny nie został ukarany.

Liverpoolowi nie pomogła wymuszona zmiana, kiedy Sakho kuśtykał poza boisko, a wchodził na nie Glen Johnson. Pierwszy w kolejce przed Dejanem Lovrenem.

Poważnie zaczęło się robić, kiedy Hazard zostawił za plecami Cana, Škrtela i Hendersona, ale na szczęście kopnął piłkę daleko od bramki. Simon Mignolet dwa razy w krótkim odsępie czasu stanął na wysokości zadania, żeby utrzymać The Reds w grze.

Za pierwszym razem, Belg wspaniale powstrzymał Costę i zatrzymał strzał nogami. A za chwilę, kiedy Henderson wyłożył Hiszpanowi piłkę jak na talerzu, Mignolet przybył na ratunek i czubkiem buta przeszkodził napastnikowi w zdobyciu bramki.

Na 20 minut przed końcem Rodgers zdjął z boiska Lazara Markovicia i wpuścił Mario Balotelliego. Gerrard został cofnięty głębiej, a Henderson przesunięty na bok.

Dziwne, że pretensje Adama Lallany zostały zignorowane. Wprowadzenie Balotelliego było ryzykiem, które ostatecznie się nie opłaciło. Włoch kolejny raz miał problemy z grą i był denerwująco nieskuteczny.

Liverpool odpuścił pressing i czekał na okazję do zabójczego kontrataku. Gerrard i Sterling mogli zakończyć mecz w ciągu 90 minut, ale żaden z nich nie potrafił wykonać zadania.

W 4 minucie dogrywki zespół z Merseyside strzelił sobie w stopę, kiedy Ivanovic zamienił na gol dośrodkowanie Williania. Rzut wolny sprokurowany został nie dokładnym kryciem przed polem karnym. Chelsea cieszyła się ze zdobyczy, kiedy Balotelli i Johnson wymieniali spojrzenia.

The Reds powinni szybko wyrównać. Sterling dośrodkował na głowę Hendersona, jednak ten z odległości 5 metrów od bramki nie umieścił piłki w siatce.

Rodgers mógł zagrać swoją ostatnią kartą. Wprowadził Rickiego Lamberta za Moreno. Nie przyniosło to jednak żadnego dramatycznego zwrotu akcji.

Jeszcze raz Chelsea zniszczyła zabawę Liverpoolu.

Fakty meczowe

Chelsea (4-2-3-1): Courtois, Ivanovic, Zouma, Terry, Felipe Luis (Azpilicueta 78'), Matic, Fabregas (Ramires 50'), Willian (Drogba 119'), Oscar, Hazard, Costa.

Nie wykorzystani rezerwowi: Cech, Ake, Remy, Cahill.

Liverpool (3-4-2-1): Mignolet, Can, Škrtel, Sakho (Johnson 57'), Markovic (Balotelli 70'), Lucas, Henderson, Moreno (Lambert 105'), Gerrard, Coutinho, Sterling.

Nie wykorzystani rezerwowi: Ward, Lovren, Allen, Lallana.

Sędzia: Michael Oliver

Frekwencja: 40 659

Bramki: Ivanovic 94'

Kartki: Henderson, Lucas, Terry, Ivanovic, Gerrard, Costa, Oscar, Can, Škrtel

Zawodnik meczu: Lucas Leiva. Pokrył każde źdźbło trawy na boisku i był wszędzie.

James Pearce

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (0)

Pozostałe aktualności

Jak Merseyside stało się 51. stanem USA  (0)
21.12.2024 20:57, Kubahos, The Athletic
Alisson o nowych trenerach bramkarzy  (0)
21.12.2024 20:34, FroncQ, liverpoolfc.com
Zubimendi o powodach odrzucenia oferty The Reds  (5)
21.12.2024 15:00, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed starciem ze Spurs  (0)
21.12.2024 14:56, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Tottenham: Przedstawienie rywala  (0)
21.12.2024 14:52, A_Sieruga, liverpoolfc.com
Keïta o obecnej formie Liverpoolu  (2)
21.12.2024 13:10, K4cper32, liverpool.com
Sytuacja kadrowa Liverpoolu i Tottenhamu  (0)
21.12.2024 11:22, BarryAllen, liverpoolfc.com
Darwin Nunez bliski zawieszenia  (5)
21.12.2024 10:51, Tomasi, thisisanfield.com