Podsumowanie meczu
Daniel Sturridge wrócił do gry w najlepszy możliwy sposób. Liverpool pokonał na Anfield West Ham United 2-0, a wynik ustalił właśnie angielski napastnik. Dobra passa the Reds trwa nadal.
Sturridge pojawił się na boisku w drugiej połowie. Zaledwie dwanaście minut później wprawił w euforię kibiców pokonując bramkarza rywali strzałem z ostrego kąta. Anglik z powodu kontuzji nie grał w piłkę od 31 sierpnia.
Tym samym Daniel ustalił wynik meczu, przedłużając the Reds serię meczów bez porażki do siedmiu.
Brendan Rodgers dokonał przed meczem jednej zmiany w stosunku do poprzedniego – Stevena Gerrarda w wyjściowym składzie zastąpił Adam Lallana.
Radość sympatykom the Reds sprawiło jednak nazwisko Sturridge’a zamieszczone w protokole meczowym. W składzie West Hamu znalazło się dwóch piłkarzy w przeszłości związanych z Liverpoolem – Andy Carroll i Stewart Downing.
Szansa na otwarcie wyniku przytrafiła się gospodarzom już w szóstej minucie. Po kontrze wyprowadzonej przez Sterlinga piłka trafiła do Lazara Markovicia, Serb oddał dwa strzały, ale nie zagroziły one Adrianowi, bramkarzowi gości.
Dwukrotnie szczęścia próbował Adam Lallana, a po drugiej stronie zagrozić Simonowi Mignoletowi próbowali kolejno: z wolnego Enner Valencia, a później Kevin Nolan, którego strzał zablokował Martin Skrtel.
W dwudziestej minucie po kontrataku Sterling podał do Jordana Hendersona. Kapitan the Reds w meczu z Młotami uderzył jednak wprost w Adriana.
Hiszpan uratował drużynę gości chwilę później, gdy Coutinho dostał świetną piłkę od Sterlinga. Brazylijczyk mimo dogodnej sytuacji przegrał pojedynek z bramkarzem i wynik nadal brzmiał 0:0.
Na drugą połowę gospodarze wyszli z wyraźną chęcią szybkiego objęcia prowadzenia. Udało im się już w 51 minucie, a zrobili to w taki sposób, że ręce same składały się do oklasków.
Alberto Moreno posłał górną piłkę w stronę Sterlinga, ten klatką piersiową wycofał ją do nadbiegającego Coutinho, a Brazylijczyk błyskawicznie oddał mu ją, zostawiając zdezorientowanego obrońcę rywali. Sterling będąc sam na sam z bramkarzem zachował spokój i po ziemi posłał piłkę do bramki.
Trybuny zawrzały w 68. minucie. Lazara Markovicia zastąpił ten, którego na boisku oglądaliśmy ostatnio aż 5 miesięcy temu. Daniel Sturridge musiał mieć ciarki na plecach słysząc szaleńczy doping witających go Kopites.
Przerwać tę atmosferę chciał Winston Reid. Na szczęście dla nas jego uderzenie poszło obok bramki.
Nadeszła 80 minuta. Coutinho wypuścił w pole karne Sturridge’a, a ten, jakby nie pamiętając o tak długiej przerwie w grze, uderzył po krótkim słupku, podwyższając prowadzenie.
Mecz skończył się idealnie. Kibice zobaczyli dwa piękne gole, ale chyba najbardziej ucieszył ich słynny taniec pewnego napastnika z numerem 15, którego nie widzieliśmy od tak dawna…
Komentarze (2)