Podsumowanie meczu
Po fascynującym, pełnym emocji widowisku, Liverpool pokonał na Anfield Tottenham Hotspur 3:2. Zwycięską bramkę pod koniec meczu strzelił Mario Balotelli.
Pierwszy raz po powrocie do zdrowia w wyjściowym składzie pojawił się Daniel Sturridge, a obok niego wystąpił Lazar Marković. W porównaniu z ostatnim meczem, wyżej wymieniona para zawodników zastąpiła Raheema Sterlinga i Lucasa Leivę.
The Reds wyszli na boisko w koszulkach z logo fundacji „Seeing is Believing”, która związana jest z głównym sponsorem klubu – Standard Chartered. Fundacja zajmuje się leczeniem i zapobieganiem zaburzeń wzroku u dzieci i dorosłych.
W loży na stadionie zasiedli między innymi właściciel i prezes LFC – John Henry i Tom Werner. Daniel Sturridge mógł ucieszyć szefostwo klubu już w dziewiątej minucie. Mimo asysty Jana Verthongena wdarł się w pole karne i oddał strzał na bramkę Hugo Llorisa. Niestety, strzał był za lekki, by zagrozić francuskiemu bramkarzowi.
Niedługo później Lloris znów zatrzymał mocny strzał z półwoleja w wykonaniu naszego napastnika. W końcu po kwadransie gry golkiper kogutów musiał wyciągnąć piłkę z siatki.
Akcję rozpoczął Mignolet – szybko wybił piłkę, a ta trafiła pod nogi Sturridge’a. Pilnujący go obrońca wybił piłkę wprost pod nogi Markovicia. Serb nie namyślając się długo, wbiegł w pole karne i uderzył płasko po długim słupku. Trzeba przyznać, że Lloris mógł zachować się lepiej.
Pięć minut później powinno być już 2:0. Podanie Nabila Bentaleba przejął Daniel Sturridge i uderzył z bliska. Niecelnie.
Rozpędzający się Liverpool zatrzymał Harry Kane. Po szybkiej wymianie piłki między Christianem Eriksenem i Erikiem Lamelą, świetne podanie od Argentyńczyka otrzymał angielski napastnik. „HurriKane” błyskawicznie przyjął piłkę i uderzył pod nogą interweniującego Mignoleta.
The Reds próbowali jeszcze przed przerwą wrócić na prowadzenie jeszcze przed końcem połowy. O centymetry pomylił się Daniel Sturridge, gdy w doliczonym czasie jego świetny strzał piętą zatrzymał się na słupku.
Druga połowa zaczęła się po myśli gospodarzy. W 52. minucie po faulu Danny’ego Rose’a na Sturridge’u sędzia podyktował „jedenastkę”, którą wykorzystał Steven Gerrard, chociaż Lloris był bliski obrony.
Prowadzenie mogło skończyć się bardzo szybko, gdyby chwilę później pięknego strzału Lameli w jeszcze piękniejszym stylu nie obronił Mignolet.
Belgijski bramkarz popisał się również w 60. minucie, broniąc uderzenie Eriksena z rzutu wolnego. Niestety, do odbitej przez Simona piłki dopadł Kane, który podał do wbiegającego Dembélé. Pomocnik Kogutów nie mógł spudłować z tej odległości i brzuchem wepchnął piłkę do siatki. Mignolet głośno protestował, sugerując, że Kane był na pozycji spalonej.
Gdy mecz wchodził w decydującą fazę, Rodgers wprowadził Dejana Lovrena w miejsce Gerrarda. Wejście defensora nie miało wpływu na styl gry the Reds, który nadal atakowali. Ostatnie dwie zmiany – Balotellego za Sturridge’a i Lallany za Markovicia okazały się wyjątkowo udane.
W 83. minucie Lallana przyjął w polu karnym podanie od Ibe’a i idealnie w tempo dograł piłkę pod bramkę Llorisa. Tam czyhał Mario, który wyskoczył zza pleców obrońcy i z bliska nie dał szans bramkarzowi. Tak padła ostatnia bramka tego spektaklu. Jakże szczęśliwa!
Komentarze (0)