Dyche: Liverpool był za dobry
Sean Dyche przyznał, że Liverpool był po prostu zbyt dobrze dysponowany w środowy wieczór, co sprawiło, że jego drużyna stała się kolejną ofiarą ożywionego zespołu Brendana Rodgersa.
Drużyna gospodarzy przedłużyła serię spotkań bez porażki w Premier League do 12 meczów, a to wszystko za sprawą bramek zdobytych w obu połowach spotkania kolejno przez Jordana Hendersona oraz Daniela Sturridge'a, pieczętując tym samym absolutną dominację w rywalizacji.
Mimo wszystko, menedżer Burnley, Sean Dyche nie załamuje się po tym jak jego drużyna musiała uznać wyższość zespołu z Liverpoolu.
- Czasami trzeba uznać wyższość drugiej drużyny i zobaczyliśmy dlaczego ci zawodnicy zostali kupieni za dziesiątki milionów funtów - powiedział szkoleniowiec Burnley.
- To była bardzo droga i wyselekcjonowana grupa piłkarzy, grających na najwyższym poziomie. To bardzo trudne zadanie stawić czoła takiej sytuacji.
- Mają wiele jakościowych graczy zarówno na boisku jak i na ławce i to bez wątpienia jedna z części bycia Liverpool Football Club.
- Moi zawodnicy ciężko pracują i nie ma mowy o jakimkolwiek braku zaangażowania z ich strony. W pierwszej połowie staraliśmy się organizować grę i ostatecznie udało się to w jakimś stopniu w drugiej części spotkania, jednak to nie jest tak, że zagraliśmy bardzo słabo, to Liverpool był po prostu zbyt dobry.
- Nie jestem mocno rozczarowany naszym występem. Ludzie tutaj bardzo się starają, mamy zarówno dobrą mentalność jak i energię, która wzmaga naszą silną wolę - dodał Sean Dyche.
- Uważam, że Tom Heaton zagrał dobre spotkanie, tak samo, jak Ben Mee. Ross Wallace również pokazał się z dobrej strony po wejściu na boisko.
- Cały czas zdobywają nowe doświadczenia, lecz nie mieliśmy wystarczająco dużo szczęścia przeciwko klasowej drużynie, która jest w świetnej formie i spotkanie rozgrywane podczas Świąt Bożego Narodzenia na naszym stadionie, gdzie zaczynali swoją dobrą passę było zupełnie inne.
Jordan Henderson otworzył wynik spotkania zdobywając bramkę po bardzo efektownym woleju przed końcem pierwszego połowy, po tym jak przez wcześniejszego minuty pierwszej części Tom Heaton skutecznie bronił dostępu do bramki Burnley popisując się bardzo dobrymi paradami.
Daniel Sturridge, niedługo po wznowieniu gry strzelił swoją 10 bramkę w 11 ostatnich występach na Anfield i tym samym przypieczętował zwycięstwo Liverpoolu.
Jednakże, Dyche pozostaje w bojowym nastroju i jego drużyna zamierza teraz zregenerować siły i odpowiednio przygotować się podczas dziesięciodniowej przerwy do spotkania z Manchesterem City na własnym stadionie, Turf Moor.
- To dla nas bardzo trudne wyzwanie, jednak staramy się wciąż rozwijać i tym samym rywalizować nawet z najlepszymi.
- Staramy się trzymać głowy w górze i wyczekujemy już następnego spotkania.
- Zostało 10 meczów do końca sezonu i jesteśmy gotowi na walkę do końca - podsumował.
Komentarze (3)