Aldo: Torres miał dużo szczęścia
W swojej najnowszej kolumnie John Aldridge twierdzi, że Luis Suarez zasługiwał na owację od kibiców Liverpoolu, natomiast Fernando Torres miał dużo szczęścia, że otrzymał podobne przyjęcie.
Przyjęcie większości piłkarzy przez fanów było fantastyczne i jestem przekonany, że większość z nich zapamięta ten moment do końca życia. Przyjemnie oglądało się niedzielny mecz, a tego typu spotkaniach charytatywnych bywa różnie. Jednak w tym wypadku nie mogło być inaczej. Zestawienie obu ekip było niesamowite. Anfield wypełniło się po brzegi i wielka zasługa w tym dwóch lokalnych chłopaków. Steve i Carra po raz kolejny dali coś miastu, nie tylko świetny spektakl, ale również pieniądze, które pomogą potrzebującym.
Będąc szczerym, samo spotkanie było całkiem przyzwoite. Z odpowiednią dozą rywalizacji, ale nie przekraczając pewnej granicy. Było widać, że zawodnicy mają frajdę, a remis idealnie wpasował się w cały koncept!
Uważam, że dla wielu graczy, którzy w ostatnich latach opuścili Liverpool, ten mecz był przypomnieniem jakich mamy wyjątkowych kibiców. Wszyscy zostali przychylnie przyjęci i nikt nie zapomni tego uczucia.
Zwolennicy Liverpoolu znają się na piłce i są szczerzy. Doceniają fantastyczne chwile i wspomnienia, które zapewniali im zawodnicy. Na przykład Luis Suarez złamał wiele serc, kiedy odchodził, ale zawsze będzie witany w mieście z otwartymi ramionami. Każdy kibic docenia jakim był wyjątkowym piłkarzem i ile dał klubowi, jak bardzo poświęcał się w każdym meczu w czerwonej koszulce. Słusznie był główną atrakcją spotkania.
Z kolei Fernando Torres może uważać się za farciarza, że otrzymał podobną owację co Suarez. Osobiście twierdzę, że zdecydowanie nie zasługiwał na identyczny aplauz. Sporo ludzi mówi o przebaczeniu, ale nie ja. Moja opinia na jego temat się nie zmieniła.
Summa summarum historyczny dzień. Ludzie Liverpoolu o to zadbali. Jak zawsze.
Musimy wygrać z Arsenalem
W sobotę wracamy do gry i musimy wygrać z Arsenalem. W normalnych okolicznościach punkt na Emirates byłby dobrym wynikiem, ale Manchester United gra u siebie z Aston Villą i pewnie zdobędą komplet punktów. Jeżeli nie uda nam się zwyciężyć strata siedmiu lub ośmiu oczek będzie zbyt duża.
Nie będzie łatwo. Arsenal to mocna drużyna, która u siebie prezentuje się z dobrej strony. Aczkolwiek Monaco pokazało, że da się ich pokonać. Myślę, że Kanonierzy nie są jednak tak dobrzy jak na przestrzeni kilku ostatnich lat. Szczerze to cała liga ogólnie nie jest świetna. Liverpool musi wygrać. Są w stanie dokonać tej sztuki.
Powrót Sterlinga do ataku
Wszystko wskazuje na to, że z powodu kontuzji biodra Daniel Sturridge ominie nadchodzące spotkanie. Spodziewam się, że Raheem Sterling znowu zagra na szpicy, tak jak miało to miejsce w meczu z Manchesterem City. Wtedy zdało egzamin i myślę, że teraz tez może. W zasadzie, mecz z City był ostatnim, w którym Liverpool prezentował wysoką formę.
Od tego momentu są trochę zardzewiali i muszą się poprawić. Ostatnio mocno krytykuje Sterlinga, tak jak wiele osób, ale w tamtym spotkaniu z City rozegrał wyśmienite zawody w ataku. Przeciwko Arsenalowi potrzebujemy, żeby zagrał w podobnym stylu. Z zupełnie innej beczki, spodziewajmy się Dejana Lovrena w miejsce zawieszonego Martina Skrtela. Wszystko układa się w taki sposób, żeby w końcu wziął się w garść i pokazał na co go stać.
John Aldridge
Komentarze (0)