Podsumowanie meczu
Kolejny znakomity gol Philippe Coutinho, który dał zwycięstwo 1:0 z Blackburn Rovers w powtarzanym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Anglii sprawił, że Liverpool może zacząć skupiać się na podróży na Wembley, gdzie rozegra półfinał FA Cup.
Podopiecznym Brendana Rodgersa po raz kolejny dopisało szczęście, tym razem na Ewood Park. Jednak mimo szczęścia na szczególne słowa pochwały zasługuje stojący między słupkami Simon Mignolet, który w ostatnich 20 minutach spotkania stawał na wysokości zadania i fantastycznie bronił strzały rywali.
Bardzo pomysłowe rozegranie piłki pomiędzy Coutinho i Hendersonem pozwoliło temu pierwszemu przedrzeć się w pole karne przeciwnika, by potem posłać mocny strzał po ziemi w długi róg bramkarza i tym samym Brazylijczyk zapewnił drużynie the Reds awans do półfinału.
Czwarte zwycięstwo Liverpoolu w tegorocznych rozgrywkach FA Cup oznacza, że drużyna z Merseyside awansowała do półfinału, gdzie spotka się z inna drużyną z Barclays Premier League, a będzie to Aston Villa. Spotkanie odbędzie się w niedzielę 19 kwietnia.
Menedżer Liverpoolu, Brendan Rodgers dokonał trzech zmian w wyjściowym składzie w porównaniu do ostatniego spotkania. Zmianie uległa również formacja drużyny. Glen Johnson i Dejan Lovren zostali desygnowani do gry w formacji obronnej, natomiast do wyjściowego składu w ofensywie wrócił Daniel Sturridge.
Pierwsza okazja do zdobycia gola nadeszła dość szybko za sprawa Joe Allena, kiedy to dośrodkowanie Jordana Hendersona zostało zatrzymane przez Alexa Baptiste'a, a futbolówka spadła pod nogi Walijczyka. Jednak jego strzał powędrował daleko od lewej strony bramki Blackburn.
Wraz z wsparciem kibiców na własnym stadionie, Blackburn dość szybko powróciło do gry i odpowiedziało groźna sytuacją, kiedy Craig Conway popędził w stronę bramki Simona Mignoleta. Kluczowe w tej sytuacji okazało się zablokowanie strzału przez Mamadou Sakho, by ostatecznie zażegnać zagrożenie pod własną bramką.
Daniel Sturridge, strzelec bramki z poprzedniej rundy z meczu z Crystal Palace, po raz kolejny był bliski zdobycia bramki, po tym jak efektywnie opanował piłkę, by następnie uderzyć na bramkę Blackburn. Strzał Anglika przeleciał na jego nieszczęście nieco ponad poprzeczką.
Jordan Rhodes, strzelec pięciu bramek w ostatnich sześciu spotkaniach bez wątpienia był tym, na którego trzeba było uważać. Szkot próbował zaskoczyć Simona Mignoleta strzałem głową z niespodziewanej pozycji, jednak jego strzał zamiast w światło bramki, powędrował prosto w trybunę przyjezdnych kibiców the Reds.
Niedługo po tym, w 27 minucie, Rodgers był zmuszony dokonać pierwszej zmiany. Urazu doznał Francuz, Mamadou Sakho, który kulejąc opuścił plac gry, a zastąpił go Kolo Toure. Iworyjczyk podobnie jak w pierwszym spotkaniu pojawił się na boisku dość szybko.
Bramkarz Blackburn Rovers, Simon Eastwood nie miał później za wielu okazji do wykazania się, jednak konieczność bycia czujnym przypomniał mu Coutinho, który uderzył groźnie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Strzał ten przedłużył Sturridge, co zmusiło Eastwooda do wspięcia się na wyżyny, lecz, mimo to bramkarz wyszedł bezpiecznie z tej sytuacji.
Wraz z upływem minut, przyjezdna drużyna z Anfield starała się nękać defensywę gospodarzy za sprawą Coutinho i Sterlinga, którzy wchodzili na co raz to lepsze obroty, jednak ich ataki przerwał w końcu arbiter tego spotkania, Kevin Friend, który zakończył pierwsza część spotkania.
Zaraz po wznowieniu gry, okazję do wykazania się miał belgijski bramkarz Liverpoolu, Simon Mignolet, który obronił groźny strzał z dystansu Toma Cairneya, a następnie w świetny sposób Belg obronił strzał głową Bena Marshalla, który zmierzał prosto do bramki the Reds.
W tym momencie inicjatywa była zdecydowanie po stronie graczy Gary'ego Bowyera, co potwierdziła dobra, indywidualna akcja Markusa Olssona, który przebojem wdarł się w pole karne Liverpoolu, ale ostatecznie został zablokowany przez Dejana Lovrena.
Ulubieniec publiczności gospodarzy, Rudy Gestede wszedł na boisko w dalszej fazie meczu, by zwiększyć możliwości ofensywne Blackburn i szybka kombinacyjna akcja z Rhodes'em zmusiła Kolo Toure do rzucenia się pod nogi tego drugiego, aby udaremnić strzał z ostrego kąta.
Zapędy ofensywne Liverpoolu były jednak zbyt często metodyczne, zamiast magiczne.
Jednak w 70 minucie, brazylijski magik we własnej osobie otworzył swoje magiczne pudełko. Przeprowadzając z Hendersonem akcję 'na ścianę', Coutinho wpadł w pole karne Blackburn i posłał cudowny strzał po ziemi w dłuższy róg Eastwooda, który ani drgnął przy tym uderzeniu.
Daniel Sturridge miał później okazję do podwyższenia wyniku spotkania. Po przyjęciu dobrego podania z środka pola, wbiegł lewą stroną w pole karne przeciwnika, lecz niestety potem podciął piłkę zbyt mocno nad bramkarzem i ta po raz kolejny przeleciała nad poprzeczką bramki.
Mimo to, dodatkowa bramka okazała się zbędna. The Reds dowieźli do końca skromne zwycięstwo i po końcowym gwizdku sędziego mogli cieszyć się z awansu do kolejnej rundy FA Cup. Mecz z Aston Villą już w następną niedzielę.
Komentarze (0)