Jak Liverpool upokorzył Aston Villę
Minęło 19 lat od meczu na Old Trafford, w którym Robbie Fowler strzelił dwie bramki, a Liverpool wygrał 3:0. Meczu, w którym Liverpool i Aston Villa po raz ostatni spotkali się w FA Cup.
Jason McAteer postawił kropkę nad i, która zakończyła wspaniałe popołudnie będące popisem geniuszu Robbie'ego Fowlera.
Był 31 marca 1996 roku, a Liverpool Roya Evansa zmierzał do finału FA Cup, po tym jak pokonał Aston Villę 3:0 na Old Trafford. Ostatni raz, kiedy te dwie drużyny spotkały się w ramach najstarszych rozgrywek pucharowych na świecie.
McAteer nie mógł być bardziej dumny z siebie, kiedy po meczu udzielał wywiadu razem Fowlerem, zawodnikiem meczu.
Ten kibic The Reds przybył na Anfield przed sezonem za 4,5 miliona funtów z Boltonu.
- Nie mogę w to uwierzyć - powiedział wtedy McAteer.
- Wszystkie sprawy układają się dla mnie tylko lepiej i lepiej. Przed sezonem podpisałem kontrakt z Liverpoolem, a teraz awansowałem do finału FA Cup. Muszę się uszczypnąć, żeby upewnić się, że to naprawdę się dzieje.
- To najlepsze rozgrywki na świecie, więc strzelenie dwóch bramek w półfinale jest czymś niesamowitym - dodał Fowler.
- Villa zmusiła nas do ogromnego wysiłku. To ostatnie 10 minut zadecydowało o naszym zwycięstwie.
Po 19 latach wspomnienia są wciąż tak namacalne. Fowler otworzył wynik, kiedy w 16 minucie wykorzystał dośrodkowanie Jamie'ego Redknappa z rzutu wolnego i głową skierował piłkę do bramki. Jednak nikt nie mógł być spokojny o wynik, póki angielski napastnik nie zdobył drugiej bramki na 4 minuty przed końcem spotkania.
Słyszałem Ronnie'ego Morana, jak krzyczał "Jedziesz", więc biegłem dalej
To był jeden z najlepszych występów Fowlera w koszulce Liverpoolu. Wygrał pojedynek główkowy ze Steve'em Stauntonem, który zakończył się bramką, a później popisał się wspaniałym wolejem z lewej nogi, po którym piłka znalazła się pod poprzeczką.
Aston Villa była rozbita. Na trzecią bramkę nie trzeba było długo czekać. Steve McManaman pozbył się kryjącego go rywala, a jego długie podanie opanował McAteer.
- Robbie strzelił dwa fantastyczne gole. Jego druga bramka była magiczna - powiedział McAteer.
- Przy wyniku 2:0 nie musiałem ryzykować rajdów do przodu. Pamiętam, że Macca biegł lewym skrzydłem. Później usłyszałem Ronnie'ego Morana, jak przy linii bocznej krzyczał "Jedziesz", więc zerwałem się do biegu i znalazłem się w polu karnym. Piłka znalazła się obok mnie, uderzyłem lewą nogą i usłyszałem szelest siatki. Wiedzieliśmy, że właśnie awansowaliśmy do finału. Nasz sen stał się jawą.
Drużyna Aston Villi nie składała się z ułomków. Zespół Briana Little'a wygrał League Cup i plasował się na czwartej pozycji w Premier League. Liverpool był trzeci i wciąż marzył o tytule, bo do liderującego Manchesteru United tracił tylko pięć oczek.
- Na papierze ten mecz zapowiadał się na wspaniałe widowisko.
- Wciąż mieliśmy cień szans na dublet. Oni dopiero co wygrali League Cup i byli w świetnej formie. Jednak na papierze to my byliśmy silniejszym zespołem, na szczęście na boisku potwierdziliśmy te przewidywania.
Robbie Fowler był wtedy maszynką do zdobywania bramek
Drużyna Liverpoolu była usposobiona bardzo ofensywnie. Stan Collymore i Fowler grali najbliżej bramki rywala w formacji 3-5-2. Neil Ruddock, John Scales oraz Mark Wright odpowiadali za defensywę. Rob Jones i McAteer grali jako cofnięci skrzydłowi, a Redknapp, McManaman i John Barnes organizowali całą grę z serca formacji.
- Byliśmy pewni siebie - powiedział Evans.
- Zawsze wychodziliśmy na boisko z pozytywnym nastawieniem. Nie ma sensu wychodzić z szatni, żeby ugrać remis. Byliśmy świadomi klasy Robbie'ego Fowlera. Był wtedy prawdziwą maszynką do zdobywania bramek.
McAteer i Evans są pełni nadziei, że historia się powtórzy, kiedy Liverpool i Aston Villa ponownie spotkają się w niedzielnym półfinale na Wembley.
Obaj panowie są jednak świadomi, że Villa dostała ostatnio zastrzyk świeżej energii w postaci nowego menedżera, Tima Sherwooda.
- Nowy głos w szatni sprawił, że Benteke znów strzela - powiedział McAteer.
- Osiągnęli świetny rezultat w meczu z Tottenhamem, więc ja nie spisywałbym ich na straty.
- Stawianie Liverpoolu w roli faworyta zwiększa presję na piłkarzach. Aston Villa miała w tym sezonie problemy, ale ostatnie występy poprawiły ich pewność siebie - dodał Evans.
- Będą koncentrować się na zapewnieniu sobie utrzymania w Premier League, ale FA Cup może przynieść znaczną ulgę kibicom. Mam nadzieję, że Liverpool wyjdzie na boisko i będzie kontrolował cały mecz.
- Piłkarze muszą cieszyć się z tego meczu. Wembley to wspaniały stadion. Zawodnicy będą chcieli tam wrócić i zagrać w finale.
Komentarze (0)