Jordon Ibe o swoich aspiracjach
Jordon Ibe z powodu kontuzji stracił już nieco czasu na wywarcie wrażenia w Liverpoolu od czasu, kiedy wrócił z wypożyczenia w drużynie Derby County, lecz mimo to skrzydłowy wyszukuje również swojej szansy na wykazanie się podczas wakacyjnego okresu przygotowawczego.
19 latek spędził pierwszą część obecnej kampanii na udanym wypożyczeniu w drużynie występującej w Championship, a mianowicie w Derby County zanim powrócił na Anfield w styczniu.
Od tego czasu Jordon Ibe zaliczył sześć startów w jedenastce Liverpoolu, robiąc wrażenie na Brendanie Rodgersie, kolegach z drużyny oraz fanach po tym jak pokazał swoją postawę, w której na próżno było szukać jakiegokolwiek strachu przed mijaniem kolejnych przeciwników i tym samym kreowaniem kolejnych sytuacji bramkowych.
Jest jednak świadom, że utrzymanie pozycji w podstawowej jedenastce the Reds jest swego rodzaju wyzwaniem, które wymaga od niego pełnego poświęcenia na treningach, by tym samym przykuć uwagę trenera.
I oto dlaczego Anglik planuje stać się częścią planów klubu podczas wyprawy do Australii oraz Malezji w lipcu, nie tylko, by zyskać pełnią sprawność i kondycję meczową, ale również, aby pokazać pełnię swoich możliwości.
- To bardzo ważne, żeby sprawić, że menedżer zainteresuje się tobą i to może sprawić, że staniesz się jednym z zawodników tworzących pierwszą jedenastkę.
- Czekam z niecierpliwością na ten wyjazd. Byliśmy w Azji dwa lata temu i dobrze będzie ponownie zobaczyć tych niesamowitych fanów. Mamy mnóstwo kibiców zarówno w Ameryce jak i w Azji. To było świetne doświadczenie móc być tam z pierwszą drużyną, bardzo mi się to podobało.
Ibe był w kadrze Liverpoolu, kiedy to ekipa z Anglii przemierzała świat, by odwiedzić Azję w 2013 roku.
To właśnie tam, zawodnicy mogli zobaczyć na własne oczy kibiców pełnych pasji w Indonezji, Australii czy Tajlandii. Numer 33 będzie miał okazję doświadczyć podobnych wrażeń już za 3 miesiące.
- Kiedy ostatnim razem wysiedliśmy z samolotu w Azji, zobaczyłem mnóstwo kibiców na lotnisku. Było ich tak wielu, że z trudnością dostaliśmy się do autobusu, który miał nas zawieźć do hotelu. Przypuszczam, że następna nasza wizyta będzie podobna.
- To bardzo ważne, ponieważ nieczęsto zdarza nam się być w tamtej części globu, tak więc kiedy już tam jesteśmy, staramy się znaleźć czas, by podejść do fanów i dać im kilka autografów. To wspaniałe uczucie zarówno dla nas jak i dla samych kibiców, którzy potem nas oglądają - podsumował Jordon Ibe.
Komentarze (1)