Ramsey o meczu na Anfield
Drużyna Chrisa Ramseya, Queens Park Rangers, stoi przed bardzo trudnym zadaniem, aby uchronić się przed strefą spadkową po przegranym 1:2 meczu na Anfield. Szkoleniowiec QPR podzielił się swoimi odczuciami na temat sobotniego meczu.
Gracze z Londynu już od pierwszej połowy byli w niekomfortowej sytuacji. W 20. minucie meczu, po asyście Lamberta, do bramki gości trafił Coutinho. Nadzieję w serca kibiców QPR wlał Leroy Fer, który wyrównał kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry.
W ostatnich minutach spotkania, Gerrard, który początkowo nie wykorzystał rzutu karnego, zdobył głową bramkę na wagę zwycięstwa.
Aby uchronić się przed strefą spadkową, piłkarze The Hoops muszą odrobić 7 punktów w ciągu ostatnich trzech gier oraz liczyć na porażki rywali.
Trener Queens Park Rangers zapowiedział, że jego podopieczni będą walczyć do końca.
- Jestem pełen uznania dla graczy, gdyż w trakcie meczu dali z siebie wszystko – powiedział Chris Ramsey.
- Najlepsze drużyny są na szczycie tabeli, ponieważ posiadają piłkarzy takich jak Steven Gerrard, którzy są w stanie odmienić losy spotkania w ostatnich minutach. Nie byliśmy w stanie utrzymać remisu do końca spotkania.
- Uważam, że zagraliśmy dobrze, jednakże każda porażka boli. Jeden punkt wywieziony z Anfield nie zmieniłby naszej sytuacji, chcieliśmy wygrać.
- Przed nami trzy trudne pojedynki. Gra o punkty jeszcze nie dobiegła końca. Będziemy walczyć dla kibiców, zarządu, oraz samych siebie. Jesteśmy na to gotowi.
Ramsey zauważył, że po otrzymaniu dwóch żółtych, a w konsekwencji czerwonej kartki przez Neduma Qnuohy, zespół zaczął grać niepewnie i chaotycznie. Uważa, że słaby sezon jego piłkarzy był spowodowany brakiem koncentracji przed ostatnim gwizdkiem.
- Od 80. minuty meczu z Liverpoolem byliśmy zdekoncentrowani, podobnie jak podczas poprzednich kilku gier.
- Jeżeli nie będziemy grać uważniej, ten sezon zakończy się jeszcze większą porażką.
Abstrahując od sytuacji boiskowych, Ramsey uważa, że tragedia która spotkała jednego z obrońców jego drużyny również miała wpływ na grę.
Żona Rio Ferdinanda po zmaganiach z rakiem, zmarła piątkowej nocy. Podczas meczu na Anfield obie drużyny założyły opaski żałobne, a przed rozpoczęciem gry, kapitan the Reds przekazał wiązankę kwiatów Joeyowi Bartonowi.
- Są to dla nas ciężkie chwile. Ferdinand zawsze grał fantastycznie, nawet podczas choroby żony.
- Wszyscy jesteśmy myślami przy nim. Świat futbolu na pewno będzie go wspierał.
Komentarze (0)