Benítez o współpracy z Gerrardem
Były menedżer Liverpoolu składa hołd kapitanowi the Reds, wspominając wspólnie spędzone na murawie chwile i sukcesy, które razem odnosili. Uwaga: tekst może zawierać odniesienia do pewnej nocy w Stambule!
Rafa Benítez wspomina słowa, jakimi zmotywował piłkarzy w podziemiach stadionu Ataturka dekadę temu.
Liverpool stanął wtedy przed perspektywą upokarzającej porażki w finale Ligi Mistrzów 2005, po tym jak do przerwy przegrywał 0:3 z zespołem AC Milan.
– Moje słowa odnosiły się do wiary – powiedział Benítez w wywiadzie dla Liverpool Echo.
– Musiałem pokazać, że w nich wierzę. Inaczej nic by z tego nie było.
– Moim przekazem było: Kluczem jest pierwsza bramka w drugiej połowie. Strzelmy ją i zobaczmy, co będzie dalej.
Wezwanie do walki zostało wysłuchane, a kapitan odpowiedział na nie w niesamowitym stylu.
Po zmianie kontuzjowanego Steve’a Finnana na Didiego Hamanna, Steven Gerrard został przesunięty na bardziej ofensywną pozycję, gdzie stał się głównym motorem napędowym jednego z największych widowisk w historii piłki nożnej.
Jego główka po dośrodkowaniu Johna Arne Riise dała nadzieję kibicom the Reds, a w ciągu kolejnych sześciu szalonych minut drugiej połowy spotkania Liverpool odrobił straty.
Tej nocy w czerwonych barwach wystąpili też inni bohaterowie, dzięki którym udało się utrzymać wynik i po rzutach karnych zdobyć piąty europejski puchar. Benítez twierdzi jednak, że historyczne zwycięstwo doskonale odzwierciedla podejście do życia Gerrarda – jego nieustępliwość i umiejętność inspirowania ludzi wokół siebie.
Te same wartości kapitana były doskonale widoczne, gdy wcześniej w tamtym sezonie dobił Olympiakos piekielnie silnym strzałem zza pola karnego, czym pozwolił Liverpoolowi wydostać się z grupy i ruszyć na Stambuł.
– Steven zawsze świecił innym przykładem – powiedział Benítez.
– Dzięki niemu inni dobrzy piłkarze stawali się jeszcze lepsi.
– On rozmawia z piłkarzami i motywuje kolegów z drużyny. Tej nocy w Stambule wiedzieli, że Steven będzie w stanie sprawić w meczu różnicę. Dlatego za nim poszli.
– Czasami nadchodzi moment, gdy dzieje się coś zmieniającego cały mecz. Bramka Stevena tak właśnie podziałała na zespół – pozwoliła drużynie uwierzyć w zwycięstwo.
– Wszystkich podniosła na duchu jego reakcja na zdobytą bramkę. To dzięki niemu drużyna zrozumiała, że możliwy jest powrót do gry.
– Czułem zmianę nastawienia, a reakcja kibiców tylko dodała nam skrzydeł.
Benítez wierzy, że cud w Stambule uwidocznił również niesamowitą wszechstronność Gerrarda.
– Steven daje drużynie zaangażowanie i pasję. Jest przywódcą i graczem o wielkiej sile, talencie i doskonałej technice podań, główek i strzałów – stwierdził Benítez.
– To zawodnik kompletny. Dlatego właśnie może grać na wielu pozycjach.
– Tej nocy rozpoczynał mecz w środku pola. Potem przesunęliśmy go do gry jako drugi napastnik.
– Mając przeciwko sobie Luisa Garcíę i Stevena grających swobodnie między liniami, Milan nie miał szans się obronić. Potem, w doliczonym czasie gry, kiedy na boisko wszedł Serginho, Stevie grał praktycznie jako obrońca.
Gdy Benítez został w czerwcu 2004 roku zatrudniony jako trener, jego pierwszym zadaniem było pojechanie do Portugalii i spotkanie się z Gerrardem, Michaelem Owenem i Jamie Carragherem, którzy trenowali razem z reprezentacją na Euro 2004.
Chelsea chciała podkupić Gerrarda, ale kapitan nie dał się skusić i wzmocnił tylko swoje zaangażowanie w grę dla Liverpoolu.
Hiszpański menedżer chciał sprawić, że Steven wskoczy na jeszcze wyższy poziom.
– Pamiętam swoje pierwsze spotkanie ze Stevenem w Portugalii. Od razu było widać jego zainteresowanie taktyką – powiedział Benítez.
– Wcześniej piłkarze w drużynie nie analizowali w taki sposób meczów. Gerrard zaczął zastanawiać się nad tym aspektem gry, co pozwoliło mu znacznie podnieść swoje umiejętności.
– Musiał zacząć lepiej pojmować taktykę i zabrał się za to krok po kroku. Bardzo chciał uczyć się nowych rzeczy.
— Od zawsze widać było, że ma do tego talent. Kiedy miał 17 lat był dobry, miał potencjał.
— W Hiszpanii zupełnie inaczej pracujemy z piłkarzami. Gerrard miał najlepsze cechy angielskich piłkarzy – pasję i determinację.
– My musieliśmy tylko pokierować nim w taki sposób, by zrozumiał grę, taktykę i powody, dla których działamy w taki czy inny sposób. Miał szczęście, bo otaczali go wspaniali koledzy z drużyny, którzy pozwolili mu wykorzystać swój potencjał.
– Każdego roku był coraz bardziej dojrzały. Nabierał doświadczenia i uczył się podejmować decyzje. Coraz lepiej czytał grę. Teraz, dzięki całemu swojemu doświadczeniu doskonale radzi sobie nawet na pozycji defensywnego pomocnika.
Gdy Gerrard był w życiowej formie, Liverpool Beníteza zawsze walczył o największe trofea. W sezonie 2005/06 Steven po raz pierwszy przekroczył granicę 20 bramek i został wybrany Piłkarzem Roku przez PFA. W Cardiff zabłysnął podczas finału FA Cup, strzelając w nieprawdopodobny sposób z daleka i w ostatnich sekundach meczu z West Hamem ustanawiając wynik na 3:3, czym doprowadził do dogrywki. Liverpool zwyciężył mecz po konkursie rzutów karnych. Drużyna dotarła do finału Ligi Mistrzów również w 2008 roku, ale tym razem w Atenach Milan okazał się silniejszy.
Gerrard wraz z Fernando Torresem stworzyli zabójczy duet, sprawiając, że drużyna the Reds gromiła takie firmy jak Inter Mediolan czy Real Madryt. 24-bramkowy dorobek strzelecki kapitana w sezonie 2008/09 był rekordem w jego karierze i pozwolił Liverpoolowi skończyć rozgrywki na drugim miejscu. Sam Steven został uhonorowany tytułem Piłkarza Roku według Stowarzyszenia Dziennikarzy Piłkarskich (FWA).
– On jest jednym z najlepszych piłkarzy, z jakimi dane mi było współpracować – powiedział Benítez.
– Był pomocnikiem operującym na całej długości boiska, ale nauczył się również grać na innych pozycjach.
– Kazałem mu grać na prawym skrzydle, co mu się nie podobało, ale miał możliwość schodzenia do środka boiska i strzelił z tej pozycji ponad 20 bramek.
– Pamiętam, że grał nawet po lewej stronie w reprezentacji Anglii za Fabio Capello.
– Najlepszą dla niego pozycją była jednak gra za Fernando Torresem. Jego umiejętność przyjęcia piłki i dokładnego podania pozwoliły Torresowi strzelać masę bramek.
– Z Mascherano, Alonso lub Lucasem na defensywnych pozycjach w drużynie panowała równowaga. Mieliśmy moc, talent i graliśmy w równym tempie.
Za Beníteza Gerrard był najbliższy odejścia z Liverpoolu. Było to po wygranej w Stambule – latem 2005 roku. Wielką pokusą była oferta Jose Mourinho, ale ostatecznie Gerrard nie był w stanie odciąć się od the Kop i klubu, z którym był tak związany emocjonalnie.
Przez ostatnią dekadę pojawiały się niezliczone inne oferty z najlepszych klubów w Europie, ale Steven zawsze stawiał na Liverpool. Obecny trener Napoli do tej pory podziwia tę lojalność.
– To nie było dla niego łatwe – powiedział Benítez. – Dostał niesamowitą ofertę z Chelsea.
– Jego rodzina odegrała znaczącą rolę w podjęciu decyzji. Pozostając w Liverpoolu Gerrard mógł zdobyć z drużyną jeszcze wiele trofeów.
– W naszej drużynie Steven był kapitanem nie tylko z nazwy. Był legendą.
– Poza Liverpoolem mógłby być świetny i może nawet wygrałby Premier League, ale nigdy nie byłby tak ważny, jak był dla naszych kibiców.
– Sposób w jaki wygrywasz jest bardzo ważny. Stambuł z 2005 roku i Cardiff z 2006 zawsze pozostanie w jego i naszej pamięci. Dzięki Stevenowi kibice mogli przeżyć wiele wspaniałych chwil.
– Trudno mi stąd ocenić, dlaczego tak naprawdę Steven odchodzi. Życzę mu jednak wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że będzie się cieszył każdą chwilą gry w nowym klubie.
Komentarze (4)
jak ktoś nie wie o co chodzi to brzmi dwuznacznie.