SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1311

Liverpool nie ma charakteru – analiza


Wada charakteru, którą natychmiast trzeba poprawić, czyli dlaczego Brendan Rodgers miał prawo bić pianę po kolejnym upokarzająco zawalonym meczu.

Brendan Rodgers zdecydowanie nie był najszczęśliwszy po sobotnim spotkaniu.

Można wręcz powiedzieć, że był całkowicie przybity.

I nie chodzi tu tylko o to, że na panewce spalił plan pożegnania Stevena Gerrarda po udanym meczu i o to, że Crystal Palace w smętnym stylu skończyło imprezę zanim zdążyła się naprawdę zacząć.

To, co najbardziej dało się we znaki menedżerowi The Reds to sposób, w jaki jego zespół zrobił wszystko, by ułatwić londyńczykom zadanie.

Ten wieczór to z pewnością wyjątkowa okazja, ale wyjątkowymi nie można nazwać poczynań drużyny Liverpoolu w sobotnim spotkaniu.

Patrząc, jak jego podopieczni dążą do piątej przegranej w dziesięciu ostatnich meczach Rodgers miał coraz bardziej kwaśną minę. Gdy niespokojnie krążył wzdłuż linii bocznej boiska w jego oczach prawie widać było pogardę dla poczynań piłkarzy w czerwonych strojach. Oschle i lakonicznie skomentował spotkanie w pomeczowym briefingu.

I nic dziwnego. Tak jak i oglądający grę Liverpoolu kibice, Rodgers musiał dostrzec, że sytuacja drużyny nie uległa żadnej zmianie w stosunku do początku sezonu.

Jak zawsze, gdy nadchodzi wielka i ważna okazja, The Reds grają poniżej oczekiwań.

Od czasu poniżającej marcowej porażki z Manchesterem United wszyscy wciąż zadają sobie pytanie, czy zespół Liverpoolu w ogóle ma charakter pozwalający wygrywać. Dwa tygodnie po tym spotkaniu, gdy liverpoolczycy zostali pokonani najdotkliwiej od września 2011 roku w meczu wyjazdowym z Arsenalem, te same pytania zaczęto zadawać głośniej. Niezadowolenie przerodziło się w ogłuszający krzyk po tym, jak piłkarze Rodgersa zaserwowali kibicom najbrzydszy mecz od dawna w najważniejszym momencie sezonu, poddając się zespołowi Aston Villi w półfinale FA Cup.

Po sobotnim meczu drużyna nie została jeszcze aż tak zbesztana.

Nie należy jednak zapominać, że nie zakwalifikowaliśmy się jeszcze do Ligi Europy. Musimy wygrać w ostatnim, niedzielnym meczu ze Stoke City, by zapewnić sobie piąte miejsce i uniknąć konieczności rozpoczynania kolejnego sezonu w lipcu.

Na waszym miejscu nie stawiałbym jednak miesięcznej pensji na wygraną na Britannia Stadium.

Gdyby Liverpool zabrał się do roboty w ostatnich tygodniach, mógłby nawet realistycznie myśleć o walce o miejsce w Lidze Mistrzów, zamiast na kolanach dobijać się do tych mniej prestiżowych rozgrywek europejskich.

W letnim okienku transferowym stawiamy na doświadczenie

Od zwycięstwa na Anfield, United – największy rywal Liverpoolu o czwarte miejsce – zdobył tylko 10 punktów w siedmiu meczach w Premier League.

Drużyna Rodgersa spisała się jednak jeszcze gorzej, kompletując tylko osiem oczek w tym samym okresie.

Jest czego żałować. Stracona szansa w meczu z niemrawym West Bromwich Albion. Niezdolność do gry na jakimkolwiek poziomie przeciwko Hull City, drużynie która ma dużą szansę spaść z ligi, a przeciwko której Liverpool nie był w stanie strzelić bramki w ciągu 180 minut.

Rodgers już w przeszłości mówił, że ma w składzie urodzonych przywódców. Ostatnio musiał jednak zmienić zdanie.

Gdy Gerrard w lecie opuści klub, problem stanie się jeszcze poważniejszy.

Umiejętność radzenia sobie z presją jest kluczowa w każdym osiągającym sukcesy zespole. Potrzebna jest zimna krew, dzięki której można przełamać impas i zwyciężyć trudny mecz.

Liverpool, będący stosunkowo młoda drużyną, nie ma w swoich szeregach piłkarzy z takimi umiejętnościami. Potwierdza to tylko działalność The Reds w pucharach za Rodgersa. Zbyt często zespół prawie osiąga jakieś sukcesy. „Prawie” jest tu słowem kluczowym.

Nieważne, w jaki sposób dobiega się do mety, o ile udaje się ją przekroczyć. Wystarczy popatrzeć na finały pucharów wygrane w przeszłości przez Liverpool – doskonale widać jak bardzo nadwątlały one odporność psychiczną piłkarzy.

Gerrard nie będzie jedynym piłkarzem z doświadczeniem, który opuści drużynę w najbliższym czasie. Odejdzie Glen Johnson. Kolo Toure również może się pożegnać z zespołem, ale popularny Iworyjczyk nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Mówi się też o tym, że z drużyny zniknie Lucas Leiva. Tacy gracze jak Rickie Lambert czy Brad Jones może i nie dostawali zbyt wielu szans na boisku, ale przynajmniej wcześniej w karierach widzieli już to i owo.

W związku z powyższym The Reds potrzebują więcej doświadczonych piłkarzy. Jeżeli mają oni jednak zasilić klub, Fenway Sports Group musi dać się przekonać, by rozluźnić nieco restrykcyjną politykę transferową. To nie będzie łatwe zadanie dla Brendana Rodgersa, który nie popisywał się najlepszymi decyzjami na rynku transferowym w ciągu ostatnich 18 miesięcy.

Liverpool nie ma co liczyć na zwycięstwa u siebie

Interesującym faktem dodającym tylko wagi stwierdzeniu, iż Liverpoolowi brakuje charakteru są kiepskie wyniki drużyny u siebie.

The Reds rozegrali 28 meczów na Anfield we wszystkich rozgrywkach, a wygrali tylko połowę z nich, i to włącznie z konkursem rzutów karnych przeciwko Middlesborough w Capital One Cup, po remisie 2-2.

Oczekiwania kibiców są zawsze większe, gdy drużyna jest gospodarzem, ale istnieją jeszcze inne okoliczności, które powinny załagodzić złość na ten słaby wynik.

Przede wszystkim chodzi tu o nieobecność napastnika z najwyższej półki, która w znacznym stopniu stępiła żądło zespołu umiejącego w zeszłym sezonie strzelić ponad setkę bramek.

W tym sezonie, przed ostatnim meczem, Liverpool może się „poszczycić” wynikiem 51 strzelonych goli.

To dlatego takie zespoły jak Aston Villa, Hull City, Sunderland, Leicester City, Bolton Wanderers, Blackburn Rovers i oczywiście FC Basel były w stanie wyjechać z Anfield nie przegrywając meczu.

A teraz do tej zaszczytnej grupy dołącza Palace.

Dla kibicom-koneserom, którzy parę lat już mają na karku, odrażający niewypał, jakim była gra The Reds w sobotę przywodzić może na myśl rok 1994, kiedy w ostatnim meczu, który fani mogli oglądać na stojącej trybunie The Kop pięknym wolejem popisał się Jeremy Goss, sprawiając że Norwich City wygrało 1-0.

Gerrard zasługiwał jednak na coś więcej. Kibicom też należało się lepsze widowisko.

Rodgers musi zdawać sobie sprawę, że charakter jego zespołu wymaga poprawy. Przynajmniej po to, by mógł się już przestać dąsać.

Ian Doyle

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (1)

galthar 18.05.2015 21:54 #
Jakto nie ma? Przecież wg Rodgersa pokazujemy go w każdym meczu :D

Pozostałe aktualności

Jak skończyło się marzenie Ojo  (0)
21.11.2024 16:29, Tomasi, thisisanfield.com
Obrońca Liverpoolu bliżej powrotu po kontuzji  (0)
21.11.2024 13:45, Bajer_LFC98, thisisanfield.com
Kto był mocno eksploatowany w reprezentacji  (1)
21.11.2024 13:16, BarryAllen, thisisanfield.com
Bednarek nie zagra z Liverpoolem  (21)
20.11.2024 17:49, Mdk66, thisisanfield.com
Statystyki przed meczem z Southampton  (0)
20.11.2024 14:50, Vladyslav_1906, liverpoolfc.com