LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1016

30 lat wstecz – wspomnienia tragedii


Trzydzieści lat temu, 29 maja 1985 roku na stadionie Heysel w Brukseli doszło do jednej z największych tragedii w historii futbolu. 39 kibiców Juventusu Turyn wyszło na finałowy mecz Pucharu Europy i nigdy z niego nie wróciło. Swoimi przeżyciami z tamtego dnia podzielił się z nami 12-letni wtedy kibic Liverpoolu, Mariusz Moński. Zapraszamy!

Każdy z was, ja też, ma zapewne wiele wspaniałych wspomnień związanych z kibicowaniem Liverpoolowi. W moim przypadku wszystkie schowane są w cieniu wydarzeń z 29 maja 1985 roku i niestety tego dnia nie zapomnę do końca życia… W tym roku cała Europa będzie obchodzić 30 rocznicę tragedii, która wydarzyła się na stadionie Heysel w Brukseli.

Byłem wtedy dwunastolatkiem, który po lekcjach godzinami uganiał się za piłką, próbując naśladować swoich idoli, czyli Dalglisha albo Rusha. Od dwóch lat, to jest od pamiętnych spotkań Liverpoolu z Widzewem, kibicowałem The Reds, co w tamtych czasach ograniczało się do czytania wszelkich relacji ze spotkań i artykułów zamieszczanych w Przeglądzie Sportowym lub w tygodniku Piłka Nożna. Każda transmisja pucharowego meczu LFC była dla mnie wielkim wydarzeniem, a dzięki wspaniałej grze The Reds w europejskich pucharach oraz szczęściu w losowaniu polskich zespołów już wówczas kilka takich meczów zobaczyłem.

Ten jednak zapowiadał się szczególnie. Finałowy rywal mojego ukochanego klubu miał w składzie polskiego piłkarza, Zbigniewa Bońka, co powodowało, że sympatia mediów jak również większości moich kolegów ze szkoły i podwórka była skierowana głównie na Juventus.

Transmisja z meczu miała rozpocząć się zaraz po Dzienniku więc byłem bardzo zdziwiony gdy jeszcze przed godziną 20 ojciec zawołał mnie do domu. Okazało się, że w radiu mówili o zamieszkach na stadionie i możliwym odwołaniu meczu. W tamtych czasach nie było możliwości sprawdzenia tych informacji – o internecie czy telefonie komórkowym przecież nikt nie słyszał – pozostało więc jedynie zaczekać na rozpoczęcie transmisji. Niestety, gdy tylko pokazał się obraz z Brukseli, nie mogłem uwierzyć w to, na co patrzyłem. To bardziej przypominało relację z wojny niż z zawodów sportowych. Komentujący to wydarzenie ze studia w Warszawie Andrzej Zydorowicz również był zaskoczony tym, co zobaczył, ponieważ jak pisał we wspomnieniach, sam był całkowicie odcięty od informacji.

Przez ponad godzinę zamiast meczu oglądałem transmisję, którą można byłoby nazwać „morderstwem na żywo”. W obecnych czasach takie coś jest nie do pomyślenia. Hordy biegających po całym stadionie, uzbrojonych w metalowe pręty angielskich bandytów atakujące każdego, kogo spotkali na swojej drodze, bez względu czy to był inny kibic, policjant czy może strażak. Uciekający przed tymi zwyrodnialcami zwykli fani, którzy w pewnym momencie tratowali się nawzajem. Służby medyczne i porządkowe wynoszące na noszach rannych i martwych włoskich fanów. Zwłoki stratowanych kibiców Juventusu przykryte folią i układane w jednym narożniku stadionu. Twarze płaczących ludzi którzy stracili kogoś bliskiego. Policjanci na koniach próbujący zaprowadzić porządek na płycie boiska.

Wielu z was na pewno widziało zdjęcia lub filmy z tamtych wydarzeń, ale zapewniam, że oglądanie tragedii na Heysel na żywo było o wiele gorszym przeżyciem. Cały czas zastanawiałem się, dlaczego kibice, których pokochałem za to, że na Anfield po meczu z Widzewem na stojąco bili brawo polskim piłkarzom, mogli zrobić coś tak strasznego. Oczywiście wina nie leżała wyłącznie po ich stronie, ale niestety, to właśnie mordercy w szalikach i koszulkach LFC byli pokazywani w telewizji podczas demolowania stadionu i ataków na fanów Juventusu.

Na całe szczęście mieliśmy w domu tylko mały 14-calowy czarno-biały telewizor, dzięki czemu obraz tej tragedii nie wyglądał aż tak źle w porównaniu z tym, co mogę zobaczyć teraz oglądając filmy dokumentalne z tamtych wydarzeń.

Działania policji połączone z apelem kapitanów obydwu zespołów poskutkowały i mecz w końcu udało się rozegrać, choć piłkarze wcale nie mieli na to ochoty. Nie będę opisywał tu przebiegu spotkania, ponieważ nie miało to dla mnie tamtego wieczoru większego znaczenia.

Pisząc ten tekst chciałem pokazać jak jedno wydarzenie może ukierunkować młodego człowieka.

Przez kilka miesięcy bałem się wybrać na mecz, a gdy już ten lęk przezwyciężyłem, zawsze starałem się zajmować miejsca oddalone od większych grup kibiców. Stałem się osobą unikającą agresji i wszelkich awantur, przez co nie raz zdarzyło mi się usłyszeć słowo „tchórz” skierowane pod moim adresem.

Wielu z was to młodzi ludzie i właśnie do was apeluję: kibicujcie swoim ale bez nienawiści do rywali. Naprawdę można pasjonować się piłką nożną bez udowadniania za pomocą siły, że wasz zespół jest lepszy. Nie tędy droga, nie w taki sposób zdobywa się szacunek i uznanie innych fanów. Nie wyzywając policję i kibiców rywali, a śpiewając hymn i piosenki o swoim ukochanym klubie.

Ja od tamtej pory (pewnie teraz narażę się większości) nigdy nie stanę po stronie „kibiców” w starciach z policją. Nigdy nie będę pisał „R.I.P.” po śmierci jakiegokolwiek ultrasa, ponieważ prowokując burdy, każdy z nich powinien wiedzieć jakie mogą być tego konsekwencje. A jeśli nie jest tego świadom, to niech obejrzy dokument z wydarzeń na Heysel z dnia 29.05.1985.

Nic nie zwróci życia kibicom Juventusu, którzy zginęli tamtego dnia, ale ja jako fan LFC zawsze będę pamiętał o krzywdzie, jaką wyrządzili ludzie mieniący się kibicami The Reds. Mogę zrobić tylko tyle i aż tyle.

Mariusz Moński

Autora tekstu możecie znaleźć na portalu społecznościowym twitter (@M_Monski)

Doceniasz naszą pracę? Postaw nam kawę! Postaw kawę LFC.pl!

Komentarze (3)

Axl 29.05.2015 07:29 #
Ważne żeby pamiętać o swoich demonach z przeszłości.
YNWA
Raf 29.05.2015 09:28 #
Refleksyjny i potrzebny tekst. Heysel powinno zyskać większy status w świadomości kibiców LFC. Jest to nie tylko nasza największa plama na honorze, ale i ostrzeżenie przed bezmyślnością i agresją opartą na tak błahej podstawie, jak barwy klubowe. Swoją drogą dzisiaj kompletnie surrealistyczne jest to, że tego finału nie przełożono.
Jetzu 29.05.2015 10:42 #
Bardzo dobry tekst, mam nadzieję, że przeczyta jak najwięcej osób :)

Pozostałe aktualności

Slot: Możecie nazywać mnie Arne  (0)
04.05.2024 22:29, Vladyslav_1906, thisisanfield.com
Elliott podsumowuje sezon  (0)
04.05.2024 21:12, BarryAllen, liverpoolfc.com
Postecoglou przed meczem z Liverpoolem  (0)
04.05.2024 15:03, Mdk66, Sky Sports
Liverpool - Tottenham Hotspur: Wieści kadrowe  (0)
04.05.2024 11:55, Wiktoria18, liverpoolfc.com
Wczorajszy trening - wideo  (0)
03.05.2024 20:18, Piotrek, liverpoolfc.com
Klopp: Nie ma już żadnej presji  (7)
03.05.2024 16:17, Bartolino, liverpoolfc.com